Ropa
Demokraci chcą zakazu odwiertów na morzu
Demokraci chcą wykorzystać niedawny wyciek ropy u wybrzeży Kaliforni do promocji prawa zakazującego odwiertów na morzu - podaje agencja Reutera.
Wyciek, o którym mowa spowodował „uwolnienie” do Oceanu Spokojnego ok. 3 tysięcy baryłek ropy naftowej. Doprowadził do zanieczyszczenia linii brzegowej oraz konieczności zamknięcia plaż w kilku miastach hrabstwa Orange, na południe od Los Angeles. Wypadek nastąpił „po dziesiątkach incydentów w Zatoce Meksykańskiej”, spowodowanych uderzeniem Huraganu Ida - uszkodził on m.in. platformy wiertnicze oraz rurociągi. W sumie było ich ok. 50.
Trwa dochodzenie, które ma wyjaśnić czy reakcja służb oraz firmy Amplify Energy była właściwa. Reuters przytacza w tym kontekście doniesienia, jakoby zgłoszenie od marynarzy, którzy dostrzegli plamę ropy pojawiło się już w piątek wieczorem. To o tyle kłopotliwe, że oficjalne powiadomienie przyjęto dopiero w sobotę około południa.
Tom Umberg, senator reprezentujący region przybrzeżny, powiedział na konferencji prasowej, że urzędnicy muszą wyjaśnić, dlaczego odpowiedź była opóźniona i czy rurociąg był odpowiednio kontrolowany. W podobnym tonie wypowiadał się demokrata Alan Lowenthal, który stwierdził, że „Dopóty będą wiercenia, dopóki będą wycieki”.
Reuters zauważa, że u kalifornijskiego wybrzeża funkcjonują zaledwie 23 platformy wiertnicze, „produkujące” 12 tysięcy baryłek ropy dziennie. Dla porównania w przypadku Zatoki Meksykańskiej jest to ponad 1 mln b/d. Kalifornia nie zawsze była jednak naftowym „pariasem”, przed laty dzienna produkcja wynosiła tam ponad 200 tys. b/d, ale znaczenie przemysłu naftowego.
Demokrata Mike Levin apeluje, żeby pójść o krok dalej i nie tylko wycofać z użytkowania funkcjonujące dziś platformy, ale przede wszystkim zakazać instalowania nowych.