Reklama

Analizy i komentarze

BRICS się rozpędza. Chiny i Rosja zdobywają gospodarczych sprzymierzeńców

Autor. Prime Minister's Office, GODL-India, via Wikimedia Commons

Rok 2024 przynosi zmiany układu geopolitycznego. Dotychczasowi rozgrywający stają się jedną z możliwych opcji, ale nie jedyną. Po 13 latach w cieniu wiatru w żagle nabiera układ BRICS.

Stowarzyszenie zostało powołane przez Brazylię, Rosję, Indie Chiny, w 2001 r. Początkowo nazwa klubu funkcjonowała jako BRIC i została po raz pierwszy użyta przez analityków banku Goldman Sachs. Odwołali się do nazwy użytej przez ekonomistę Jima O’Neilla dla potencjalnych nowych istotnych krajów o silnej gospodarce, które w horyzoncie 10-15 lat mają szansę dołączyć do grona światowych potęg gospodarczych.   Przez pierwsze kilka lat układ był czysto teoretyczny. Do pierwszego faktycznego spotkania doszło dopiero pięć lat później – w 2006 r. przy okazji szczytu ONZ w Nowym Jorku. Ustalono wówczas, że spotkania będą odbywać się co roku.

Reklama

Po kolejnych 5 latach do stowarzyszenia dołączyła Republika Południowej Afryki, mająca aspiracje uzyskania statusu „kraju dynamicznie rozwijającego się”, co dawało jej większe możliwości oddziaływania na państwa sąsiednie w swoim regionie. Należy więc zauważyć, że w przeciwności do krajów zrzeszonych w Grupie G7, państwa wchodzące w skład BRICS diametralnie różnią się od siebie właściwie w każdym zakresie: gospodarczo, militarnie, etnicznie i kulturowo.

Prawdopodobnie była to przyczyna, iż pomimo wielkich aspiracji, nie udało im się praktycznie osiągać zaplanowanych wspólnie celów, takich jak przerwanie dominacji amerykańskiej waluty, uniezależnienie gospodarcze i większy wpływ na międzynarodowy system walutowy. Jedynie działania w zakresie wymiany handlowej, zwłaszcza surowców energetycznych pomiędzy członkami mogą zostać uznane za przynoszące efekt i wzajemną korzyść, ale bez większego wpływu na światową gospodarkę.

Pod dyktando Pekinu i Moskwy

Podstawowymi graczami w BRICS były dwa kraje: Chiny i Rosja, które od początku tego nieformalnego stowarzyszenia dążyły do powstania alternatywnego układu geopolitycznego. Warto tu zauważyć zwłaszcza działania Chin, które zbudowały inicjatywę Pasa i Szlaku (BRI), czyli wielomiliardowego wspomagania budowy globalnej infrastruktury na całym świecie, a zwłaszcza w Afryce poprzez Azjatycki Bank Inwestycji.

Reklama

Jak groźna jest to inicjatywa, świat zaczął przekonywać się dopiero w ostatnich latach. Okazało się, że Chiny zdominowały dystrybucję rzadkich minerałów. Dodatkowo wiele krajów afrykańskich wpadło w pułapki braku możliwości spłaty chińskich pożyczek, co spowodowało, że działalność Pekinu nazwano „dyplomacją uzależnień”, bo rządy wielu państw praktycznie realizują politykę jakby były „chińską prowincją”.

W przypadku Rosji udział w BRICS był od początku grą na podkreślenie swojej pozycji jako supermocarstwa, odgrywającego istotną rolę w wielu regionach świata. Jednocześnie stało się sposobem na zwalczanie dominacji USA, zwłaszcza w zakresie promowanych przez ten kraj wartości demokratycznych. Należy tutaj zauważyć, że Rosja należała od 1997 roku do Grupy G8 razem z USA, Kanadą, Niemcami, Francją, Włochami, Wielką Brytanią oraz Japonią. Jej zawieszenie w prawach członka tego klubu państw nastąpiło po agresji militarnej na ukraiński Krym i trwa do dziś.

Reklama

Państwa zachodnie nie rozumiały, że wartości demokratyczne i poszanowanie praw innych narodów nie są – i raczej trudno uwierzyć, aby kiedykolwiek były – respektowane przez Rosję. Nawet kosztem jej izolacji na arenie międzynarodowej. Warto tu przypomnieć wypowiedź ministra Ławrowa z 2014 roku: – G8 to klub nieformalny, bez formalnego członkostwa, więc nikogo nie można z niego wydalić. Jeśli nasi zachodni partnerzy uważają, że taki format nie jest już potrzebny, to niech tak będzie.

Można zaryzykować tezę, że do 2022 kraje zachodnie były zaskoczone takim podejściem Rosji. Wydawało się, że era zimnej wojny odeszła na zawsze, a budowanie relacji opartych na szacunku i rozwoju wzajemnych relacji gospodarczych i handlowych pozwala każdemu z państw osiągać korzyści.

Wynika to jednak z postrzegania świata na podstawie innej filozofii rozumienia, czym jest bogactwo państwa i jego dobrobyt. W przypadku Rosji nie jest to szczęśliwe, rozwijające się przemysłowo i technologicznie państwo, tylko jego siła militarna i atrybut „mocarstwa”. Współpraca z krajami G7 była dla Rosji opłacalna, gdy można było dzięki niej zbierać środki na modernizację przemysłu zbrojeniowego i armii – głównej wartości dla przywódcy Kremla.

Udział Rosji w BRICS pozwalał na podtrzymywanie przez Kreml statusu „super mocarstwa” z dynamicznie rozwijającą się gospodarką i utrzymującym się szacunkiem na równie ważnej płaszczyźnie międzynarodowej. W przypadku Brazylii czy Indii trudno doszukiwać podobnych celów, zwłaszcza że oba państwa starają się o dobre relacje z krajami zachodnimi, a zwłaszcza USA. To dlatego rozszerzanie się BRICS o nowe kraje nie było przyjęte w tych państwach z entuzjazmem.

BRICS się rozszerza

Wciąganie nowych krajów osłabia ich dotychczasową pozycję oraz możliwości wpływania na kreowanie nowych celów i strategii stowarzyszenia. Pomimo że Chiny i Rosja traktują pozostałe państwa założycielskie jako „wahadłowe”, to jednak musiały zabiegać o przyjęcie nowych członków przez 13 lat.

Rozszerzenie BRICS w 2024 roku nie obyło się także bez porażek. Nie udało się uzyskać zgody wszystkich członków dla jeszcze kilku krajów, które miały dołączyć do organizacji. Stało się tak w przypadku np. Indonezji. Jednocześnie Pekin i Moskwa witały ze szczególnym entuzjazmem przyjęcie do BRICS potęg surowcowych: Iran, Arabię Saudyjską oraz Zjednoczone Emiraty Arabskie. Państwa te dodają istotne znaczenie gospodarcze dla grupy, która obecnie obejmuje kilku ważnych członków OPEC plus, w tym Rosję.

Niewątpliwie nadaje to znaczenia BRICS w geopolityce światowego rynku ropy i może mieć znaczący w przypadku kryzysów potencjał negocjacyjny, wpływający, chociażby na wielkość wydobycia, a w związku z tym cenę surowca. Ponadto Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie to potęgi finansowe, dające większy zastrzyk gotówki dla Nowego Banku Rozwoju, najważniejszej broni budującej zależność, czyli instrumentu pożyczkowego bloku.

Zgoda na członkostwo Etiopii, Egiptu i Argentyny ma charakter bardziej symboliczny i budujący. Jest to jednak sygnał dla innych chętnych, a według informacji podanych przez BRICS wejściem do stowarzyszenia zainteresowanych jest 40 państw.

Sześciu nowych członków określanych jako państwa z „Globalnego Południa” wzmocni siłę gospodarczą grupy, choć skumulowany PKB jedenastu krajów nadal będzie znacznie odbiegał od PKB G7 (29 154 mld dolarów dla „BRICS 11” w porównaniu z 43 768 mld dolarów dla G7 w 2022 r.) Operacyjność przy składzie tak różnorodnym będzie dużo bardziej utrudniona, zwłaszcza że Rijad i Abu Zabi lubią grać na wielu fortepianach. Dla tych państw udział w BRICS ma charakter bardziej prestiżowy i polityczny, ale oznacza poniekąd akceptację zarówno działań Chin w Afryce, jak i Rosji na Ukrainie, co dla społeczności międzynarodowej jest sygnałem bardzo niedobrym.

Według członków BRICS ma być platformą, która daje nowe otwarcie, mającą wręcz wnieść nową i bardziej sprawiedliwą perspektywę do globalnej współpracy i rozwiązywania globalnych problemów.

Wyzwanie dla G7

Podsumowując – do niedawna wydawało się, że bogate kraje zachodnie, skupione w grupie G7 dominują w globalnej polityce. Wpływ ten był odczuwalny do tego stopnia, że de facto postanowienia tego nieformalnego forum skupiającego szefów rządów i ministrów najbardziej uprzemysłowionych krajów świata wyznaczały trendy, do których reszta świata właściwie mogła się dostosować i dołączyć.

Rozszerzenie, jakie zaszło w 2024 w ramach BRICS tą perspektywę jednak zmienia. Analizując potencjał i wpływy polityczne czy gospodarcze, można stwierdzić, że wcześniej było klubem bardziej towarzyskim, gdzie cele poszczególnych krajów w pewnym stopniu się pokrywały, jednak różniły się w dalekosiężnych długoterminowych interesach strategicznych i gospodarczych.

Powiększenie się BRICS do jedenastu krajów będzie powodować, że grupa zyska wpływ (przynajmniej wizerunkowo i medialnie), zwłaszcza że teraz obejmuje większy potencjał wśród krajów produkujących ropę i gaz oraz, co równie istotne, możliwą współpracę w zakresie przenoszenia transakcji handlowych w innych walutach niż dolar. Najbardziej jednak należy się obawiać tego, że niektóre kraje członkowskie będą starać się wykorzystać to rozszerzenie do forsowania zmian, kreowania lub osłabiania stanowiska G7 czy samego USA na forum międzynarodowym, jak np. podczas sesji Organizacji Narodów Zjednoczonych czy spotkań w innych instytucjach światowych.

Przemysław Zaleski, dr nauk ekonomicznych, ekspert ds. sektora energetycznego

Reklama

Komentarze

    Reklama