Reklama

1 kwietnia br. wygasł tzw. pakiet zimowy wynegocjowany przez Rosję i Ukrainę przy udziale UE. Dzięki niemu minionej zimy uniknięto wojny gazowej pomiędzy Moskwą i Kijowem, która rykoszetem uderzyłaby w tranzyt rosyjskiego gazu do UE. Porozumienie zawarte niezależne od obowiązującej umowy długoterminowej umożliwiło stronie ukraińskiej import surowca na zasadzie przedpłat. Jego cena za tys. m3 wyniosła 329 $ za tys. m3. 

Obecnie trwają rozmowy trójstronne (Rosja + Ukraina + UE), których celem jest osiągnięcie nowego consensusu gazowego. Oczekuje się, że zostanie on osiągnięty w połowie kwietnia. Tymczasem prezydent i premier Federacji Rosyjskiej poparli wniosek Gazpromu o utrzymanie obniżonego cła eksportowego dla Ukrainy (redukuje ono o 100 $ cenę 1000 m3 surowca). Z czego wynika koncyliacyjna postawa Rosjan?

Głównym powodem postawy prezentowanej przez Putina i Miedwiediewa jest coraz cięższa sytuacja Gazpromu, którego zysk netto w 2014 r. spadł aż o 70 % do poziomu 189 mld rubli (3,3 mld $). Złe wyniki są w dużym stopniu pochodną coraz mniejszych wolumenów gazu jakie importuje Ukraina – do niedawna drugi największy po Niemczech klient Gazpromu. Ważnym czynnikiem okazały się także podjęte przez rosyjskiego potentata próby blokowania rewersowych dostaw gazu realizowanych z terytorium Polski, Słowacji i Węgier na Ukrainę. Gazprom stracił z tego tytułu prawie 6 mld $ z czego około 5 mld $ to strata przychodów a 400 tys. $ kary jakie musiał wypłacić swoim partnerom biznesowym z powodu niedostarczania nominowanych wolumenów (mniejsze dostawy do krajów Europy Środkowej miały im uniemożliwić przesył surowca nad Dniepr).

W tym kontekście decyzja rosyjskich władz nie może dziwić. Chwilowy konsensus (do 1 lipca br. ) nie jest bowiem dla nich krępujący. Okres wiosenno-letni charakteryzuje się mniejszym poborem gazu i Ukraina przetrwa go nawet bez importu z Rosji. Ograniczenie dostaw ze strony Gazpromu w 2 kwartale roku byłoby więc bezcelowe i tylko pogłębiło straty finansowe koncernu. W późniejszym okresie Rosjanie mogą w niczym nieskrępowany sposób powrócić do „obowiązywania” umowy długoterminowej i próbować egzekwować od strony ukraińskiej zasadę take or pay (bierz lub płać) a także spłatę naliczonych długów.

Porozumienie gazowe z Ukrainą w okresie kwiecień-lipiec może stanowić dla Rosji także bardzo dobrą bazę wizerunkową dla prób ograniczenia zabiegów UE zmierzających do dywersyfikacji dostaw błękitnego paliwa. Wpisze się ono bowiem w narrację „solidnego dostawcy”, który za wszelką cenę stara się utrzymać tranzyt surowca na Zachód. O taki wizerunek Rosjanie mimo wszystko nadal dbają o czym paradoksalnie świadczy sposób w jaki próbowali ograniczyć rewersy na Ukrainę. Niedostarczanie nominowanych wolumenów gazu do Polski czy na Słowację odbywało się najprawdopodobniej w ramach obowiązujących umów (tzw. minima kontraktowe) i było rekompensowane przez Gazprom (z czego skorzystał np. PGNiG).

Osiągnięcie porozumienia gazowego pomiędzy stronami w 2 kwartale br. nie wpłynie na strategiczne, długoterminowe plany Gazpromu. Zmierza on do sukcesywnego ograniczania tranzytu błękitnego paliwa przez Ukrainę. Ze względu na negatywną postawę Komisji Europejskiej wobec udostępnienia Gazpromowi pełnej przepustowości gazociągu OPAL (to lądowa odnoga Nord Stream) i brak zgody Polski na rozbudowę Jamału, rosyjski potentat aktywizuje swoje działania w basenie Morza Czarnego. Chodzi o budowę Turkish Stream tj. rurociągu, którym surowiec z Rosji popłynie do Turcji i dalej do Grecji (zapewne mimo wszystko konkurując z Gazociągiem Transanatolijskim, którym UE chce sprowadzać gaz azerski). Dalszy przebieg rury pozostaje kwestią otwartą. Kreml może zdecydować się na realizację lądowego odcinka zgodnie z planami dedykowanymi swego czasu South Streamowi lub włączyć się w projekt Eastring. To gazociąg mający przebiegać przez Bułgarię, Rumunię i Węgry w kierunku Słowacji. Strategia Gazpromu będzie uzależniona od postawy Komisji Europejskiej, krajów członkowskich Wspólnoty (budowa koalicji energetycznych) i przede wszystkim zasobów finansowych koncernu. Z tego względu konieczne jest ograniczenie straty netto jaką poniósł on w 2014 r. 

Reklama
Reklama

Komentarze