Rosyjski prezydent w specjalnej korespondencji do europejskich przywódców poinformował, że Gazprom nie ma zamiaru zakręcać Ukrainie kurka z gazem. To skądinąd informacja nie tylko pożyteczna z propagandowego punktu widzenia (zrzucająca odpowiedzialność za problemy jakie dotkną dostawy błękitnego paliwa na Zachód na stronę ukraińską), ale także racjonalna. W podziemnych magazynach gazu nad Dnieprem znajduje się obecnie 6,5- 7 mld m3 surowca i wszczynanie w tym momencie wojny gazowej byłoby nielogiczne. Lepiej poczekać z tym do zimy (większe zużycie gazu), ponieważ dla zapewnienia harmonijnych dostaw błękitnego paliwa do UE, rezerwy ukraińskie będą musiały wtedy osiągnąć poziom przynajmniej 20 mld m3. Zdając sobie z tego sprawę Putin stawia sprawę jasno: Gazprom będzie dostarczać gaz nad Dniepr w systemie przedpłat: „ile zapłacicie, tyle dostaniecie”. Korespondencja rosyjskiego prezydenta ma jednak na celu nie tylko doraźne złagodzenie odbioru wojny gazowej na Zachodzie, ale także wzmocnienie rosyjskich projektów energetycznych omijających państwo nad Dnieprem.
List Putina daje do zrozumienia unijnym przywódcom, że klucz do stabilnych dostaw rosyjskiego gazu do Europy leży w ich rękach. Polityk niemal palcem wytyka im nieroztropność związaną z zawieszeniem rozmów na temat przekazania Gazpromowi 100% przepustowości Gazociągu OPAL (odnoga Gazociągu Północnego). Pozytywna dla Moskwy decyzja w tej sprawie pozwoliłaby jej przekierować większość tranzytu błękitnego paliwa na Zachód z terytorium Ukrainy nad Morze Bałtyckie a docelowo zwiększyć ilość nitek Nord Streamu i zrezygnować nie tylko z infrastruktury ukraińskiej, ale również przebiegającego przez Polskę Gazociągu Jamalskiego. Na takie plany wskazuje sukcesywna rozbudowa przez Gazprom sieci podziemnych magazynów gazu w Niemczech (np. przejęcie wraz ze spółką Wingas największego obiektu tego typu w Europie znajdującego się w Reden). Do 2016 r. Rosjanie będą mogli magazynować w Niemczech 8 mld m3 gazu, tym samym na naszych oczach powoli rodzi się alternatywa dla ukraińskiego hubu gazowego (35 mld m3).
List Putina dotyczy pośrednio także South Streamu, którego odcinek -jak przyznają to już otwarcie rosyjskie władze- ma przebiegać przez anektowany Krym. Niebawem nowe rozdanie w Komisji Europejskiej, a Kreml przygotowuje się na ten moment ze zdwojoną siłą wykorzystując swoje wpływy m.in. w Bułgarii. Wspomniane działania pozwoliły uchwalić w tym kraju ustawę energetyczną wprowadzającą stan prawny, w ramach którego South Stream jest konektorem, a nie gazociągiem, co skutkuje jego wyłączeniem spod reżimu trzeciego pakietu energetycznego UE. Konieczność odstępstwa od prawa energetycznego Wspólnoty dla Gazociągu Południowego europejskim liderom wskazuje także korespondencja rosyjskiego prezydenta podkreślająca problemy dotykające ukraińską gospodarkę, a także nierzetelność jaką w kontekście tranzytu gazu cechował się ten kraj przez ostatnie lata.
Główna teza listu Putina to zatem konieczność uprzywilejowania rosyjskich gazociągów obejmujących Europę od północy i południa a przede wszystkim omijających centralną część kontynentu. Tylko uwolnienie wspomnianej infrastruktury spod reżimu unijnego prawa zagwarantuje UE tanie i stabilne dostawy gazu. W przeciwnym wypadku Rosja skieruje swój eksport do Azji- sugeruje rosyjski prezydent przywódcom starego kontynentu (to także najbardziej opłacalny rynek dla amerykańskich łupków).
Straszak azjatycki jest z punktu widzenia rosyjskiej polityki komplementarny z ukraińskim- oba służą dyscyplinowaniu Europy. To właśnie dlatego w ostatnich dniach możemy zaobserwować w mediach wysyp informacji na temat finalizacji przez Gazprom rekordowego kontraktu gazowego z Chinami. Negocjacje w tej sprawie trwają jednak od wielu lat, a końcowe porozumienie odkładano już wielokrotnie (ostatni raz na początku roku). Nawet jeśli zostanie ono osiągnięte (nadal problemem pozostaje cena) to na otwarcie rynku chińskiego Rosjanie będą musieli jeszcze poczekać. Rozbudowa Gazociągu Siła Syberii o przepustowości 38 mld m3 zakończy się dopiero w 2018 roku. W porównaniu z wolumenem trafiającym na rynek UE to i tak niewiele.