Firma Polenergia planuje budowę Gazociągu Szczecin - Bernau o przepustowości 5 mld m3 (to 1/3 rocznego zapotrzebowania na gaz całej Polski), którego lokalizacja może zagrozić gazoportowi w Świnoujściu. Wspomniany rurociąg łączyłby się bowiem z polską infrastrukturą gazową poniżej lokalizacji terminala LNG co mogłoby mieć negatywne skutki odnośnie jej zdolności przesyłowych na tym obszarze. Pod znakiem zapytania stanęłaby również ewentualna rozbudowa zdolności regazyfikacyjnych inwestycji, do której będą zawijać gazowce z Kataru (obecnie 5 mld Nm³ a docelowo 7,5 mld Nm³) ze względu na olbrzymią przepustowość Bernau - Szczecin. Wątpliwości budzi także źródło, z którego pochodziłby surowiec dla tego gazociągu. Najprawdopodobniej byłby nim bowiem Nord Stream [1].
Powiązana kapitałowo z Janem Kulczykiem Polenergia prawdopodobnie zdaje sobie sprawę z tego, że przedstawianie jej projektu jako istotnego krajowego czynnika dywersyfikacyjnego jest dość karkołomne i zapewne z tego powodu zdecydowała o jego modyfikacji (głównie na potrzeby wizerunkowe). Na odbywającym się w Świnoujściu Baltic Business Forum poinformowano bowiem, że spółka wraz z Naftohazem pracuje nad utworzeniem Korytarza Gazowego Wschód - Zachów. W jego skład miałby wejść gazoport w Świnoujściu, projektowany gazociąg Szczecin - Bernau, polski system przesyłowy, połączenia ze Słowacją i Czechami oraz nowy interkonektor na granicy z Ukrainą. Zdaniem prezesa Polenergii, Radosława Dudzińskiego, gazociąg łączący Podkarpacie i Lwowszczyznę mógłby pozwolić na eksport 8 mld m3 błękitnego paliwa rocznie w kierunku wschodnim i 7 mld m3 w kierunku zachodnim. Takie rozwiązanie - jego zdaniem - pozwoliłoby ponadto korzystać Polsce z 9 mld m3 podziemnych magazynów gazu w okolicach Lwowa [2].
Można odnieść wrażenie, że pomysł Korytarza Wschód - Zachód powstał jedynie po to, by na fali popularności tematyki ukraińskiej uzasadnić potrzebę realizacji projektu Gazociągu Bernau - Szczecin i pokazać, że nie musi on kolidować z budową terminala LNG w Świnoujściu. Już sama nazwa zaprezentowanej podczas Baltic Business Forum inicjatywy Polenergii i Naftohazu pokazuje jak znikome znaczenie dywersyfikacyjne będzie ona miała jeżeli dojdzie do skutku. To przecież dominacja sowiecka ukształtowała polską sieć przesyłową równoleżnikowo na osi wschód - zachód. W jakim celu mielibyśmy dublować te rozwiązania i to w sytuacji, w której zyskaliśmy wraz z początkiem tego roku tzw. fizyczny rewers na Gazociągu Jamalskim (a więc możliwość ściągania gazu z Niemiec za pomocą tej rury)? Aby uzyskać dostęp do ukraińskich podziemnych magazynów gazu? Przecież to jedynie ograniczy chęć polskich władz do budowania analogicznej infrastruktury. Tymczasem krajowe zdolności magazynowe na tle państw sąsiednich są dalece niesatysfakcjonujące. Polsko - ukraiński interkonektor o większej przepustowości nie wspomógłby paradoksalnie również polityki dywersyfikacyjnej władz w Kijowie skoro spora część błękitnego paliwa tłoczonego nim z kierunku zachodniego pochodziłaby z Nord Streamu (sic!). Swoją drogą kluczem do osiągnięcia niezależności energetycznej przez państwo nad Dnieprem jest nie import gazu, ale pobudzanie krajowego wydobycia (w tym łupków) i zmniejszenie energochłonności gospodarki.
Wątpliwości budzi również wpływ Korytarza Wschód - Zachód na budowany właśnie Korytarz Północ- Południe (połączenie gazoportu w Świnoujściu z chorwackim terminalem LNG Adria) a więc projekt realnie dywersyfikujący potrzeby gazowe Polski. Prezes Polenergii wyraźnie wymienia bowiem interkonektory z Czechami i Słowacją jako elementy postulowanej przez siebie inicjatywy, tymczasem łączniki te są kluczowe w kontekście tłoczenia gazu z pomocą sieci przesyłowej ułożonej południkowo.
Wiele przesłanek świadczy zatem o tym, że Gazociąg Bernau - Szczecin i powiązany z nim projekt Korytarza Gazowego Wschód - Zachód nie tylko nie poprawią bezpieczeństwa energetycznego Polski, ale wręcz będą kolidować z dwoma najważniejszymi projektami dywersyfikacyjnymi realizowanymi przez rząd. Gazoport w Świnoujściu i Korytarz Gazowy Północ - Południe mający połączyć go z chorwackim terminalem Adria powstającym na wyspie Krk, mogą ucierpieć jeżeli projekty Polenergii zostaną zrealizowane. Ostateczna decyzja w tej sprawie pozostaje w rękach państwa.