Reklama

OZE

Potrzebne kolejne weto Prezydenta? Protesty przeciwko noweli ustawy o OZE [KOMENTARZ]

Fot. Krzysztof Sitkowski / KPRP
Fot. Krzysztof Sitkowski / KPRP

Grupa posłów partii rządzącej nagle zgłasza propozycję poważnych zmian prawnych, następuje pośpieszna procedura legislacyjna, naznaczona brakiem konsultacji ze środowiskiem eksperckim, które skarży się na nieuwzględnienie krytycznych głosów branży co do projektu nowego prawa- wbrew pozorom nie jest to opis działań wokół reformy Krajowej Rady Sądownictwa czy Sądu Najwyższego, a historia nowelizacji Ustawy o odnawialnych źródłach energii, która niedługo trafi na biurko prezydenta. Proces jej uchwalania oraz zmiany, które ona przynosi wywołały wiele protestów w branży OZE. Czy i w tym przypadku potrzebne jest weto głowy państwa?

Poselski projekt Ustawy o zmianie ustawy o odnawialnych źródłach energii, który obecnie figuruje w legislacyjnym systemie informacyjnym jako Druk 1733, wpłynął do Sejmu 12 lipca. Niższa izba polskie parlamentu debatowała nad nim tylko tydzień - 14 lipca dokument został skierowany do pracy w Komisji ds. Skarbu Państwa i Energii, która 18 lipca projekt przegłosowała, a 20 lipca, na posiedzeniu Sejmu nowelizacja została przegłosowana przez członków rządzącej większości.

Wczoraj (27 lipca) ustawa została przyjęta przez Senat bez żadnych poprawek. Na 87 głosujących senatorów, 54 było za uchwaleniem tekstu w postaci zaproponowanej przez Sejm. Jak na razie, całokształt prac parlamentarnych nad tą nowelizacją trwał więc 15 dni. Teraz tekst nowelizacji trafi na biurko prezydenta Andrzeja Dudy. Po jego podpisie zmiany w ustawie wejdą w życie w terminie 30 dni.

Przegłosowana nowelizacja o OZE w sposób zasadniczy zmienia funkcjonowanie polskiej energetyki odnawialnej. Przewiduje ona rezygnację ze stałej wartości tzw. opłaty zastępczej, wynoszącej 300,03 zł/MWh i powiązanie jej z rynkowymi cenami świadectw pochodzenia energii z OZE, czyli zielonymi certyfikatami. Wysokość opłaty ma wynosić 25% więcej od średniej ceny certyfikatów z poprzedniego roku, ale nie więcej niż 300,03 zł/MWh.

Uzasadnieniem takich regulacji jest według projektodawców obecna opłata zastępcza, która „znacząco odbiega od rynkowych cen praw majątkowych”.

Zgodnie z funkcjonującymi zasadami wytwórca energii w źródle odnawialnym (z biomasy, wody, wiatru czy słońca) otrzymuje za każdą wyprodukowaną 1 MWh certyfikat, który jest prawem majątkowym i który może zostać sprzedany. Zakupu zielonych certyfikatów dokonują spółki energetyczne (przede wszystkim cztery największe koncerny: PGE, Enea, Tauron i Energa), które w ten sposób wypełniają obowiązek udziału zielonej energii w dostawach do swoich klientów nałożony przez prawo energetyczne (wysokość tego udziału ustala Urząd Regulacji Energetyki).

Podmioty zobowiązane do realizacji obowiązku OZE mogły także realizować go uiszczając opłatę zastępczą w wysokości 300,03 zł/MWh, zamiast skupywać zielone certyfikaty. Z tej możliwości sprzedawcy energii korzystali prze lata. Łatwiej było wpłacać odpowiednią kwotę na konto Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, nawet wyższą od certyfikatów, aniżeli skupować je na giełdzie i umarzać za pośrednictwem Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki.

W konsekwencji w ciągu ostatnich kilku lat na rynku nastąpiła nadpodaż zielonych certyfikatów, a ich cena spadła o 90% doprowadzając do upadku system wsparcia dla producentów zielonej energii.

Patrząc całościowo na prace nad nowelizacją, uwagę zwraca nie tylko zawrotne tempo procesu legislacyjnego, ale również brak wysłuchania strony społecznej, a więc tych, których zapisy ustawy dotyczą. Przedstawiciele firm branżowych z OZE nie mogli dostać się do budynku Sejmu ze względu na funkcjonujący zakaz wstępu do parlamentu dla osób, które nie mają stałej przepustki.

Co więcej opinii na temat zmian nie wyraził podczas prac sejmowych Urząd Regulacji Energetyki, którego przedstawiciele nie byli obecni podczas posiedzeń Komisji ds. Energii i Skarbu Państwa. Projektu nie konsultowano z URE również przed wniesieniem go do Sejmu. Prezes URE Maciej Bando miał możliwość zabrania głosu dopiero podczas prac w Senacie. Tam też, odniósł się do nowelizacji krytycznie. Zarzucił projektowi zmian w ustawie o OZE szereg błędów. ,,Nie widzę związku pomiędzy treścią propozycji zmieniającą opłatę zastępczą, a zrównoważonym rozwojem kraju” – powiedział Bando. ,,Im opłata będzie mniejsza, tym bardziej utraci zdolność pobudzania rozwoju” – podkreślił.

Faktycznie, nowelizacja, poprzez indeksowanie wysokości opłaty zastępczej do cen certyfikatów z roku 2016, obniży jej wartość do poziomu ok. 90 złotych. Z kolei za sześć miesięcy, opłata ta będzie kosztowała jeszcze mniej, ze względu na rekordowo niskie ceny zielonych certyfikatów utrzymujące się w roku bieżącym. Dlatego też, można spodziewać się, że coraz więcej podmiotów przestanie skupywać certyfikaty, a zacznie wpłacać opłatę zastępczą, co już teraz jest prostsze pod względem formalnym, a niedługo będzie też niewiele droższe od opcji zakupu zielonych papierów wartościowych.

To właśnie ten powód wydaje się stać za pośpieszną nowelizacją- przynajmniej tak twierdzi duża część ekspertów. Głosy branży wskazują na to, że największym beneficjentem faktycznego obniżenia opłaty zastępczej jest koncern Energa. Spółkę tą wciąż wiążą umowy długoterminowe na zakup zielonych certyfikatów (a więc niewrażliwe na spadek cen tych papierów wartościowych) od właścicieli farm wiatrowych. Okoliczności rynkowe, które stworzy nowelizacja, umożliwią Enerdze wypowiedzenie niekorzystnych zobowiązań. Takie uprawnienie zawarte jest bowiem w art. 3711 polskiego kodeksu cywilnego, który stanowi, że sąd może zadecydować nawet o rozwiązaniu umowy, jeśli z powodu nadzwyczajnej zmiany stosunków spełnienie świadczenia byłoby połączone z nadmiernymi trudnościami albo groziłoby jednej ze stron rażącą stratą. O nowelizacji wypowiedział się sam prezes Energi Daniel Obajtek. W komunikacie prasowym opublikowanym przez spółkę można przeczytać, że cieszy się on z kształtu nowego prawa. ,,Nieprawidłowości w regulacjach prawnych dotyczących zielonych certyfikatów były sygnalizowane od początku mojego porządkowania w Grupie Energa – mówi Obajtek. - Dziwię się, że przez wiele lat nic nie zrobiono, aby rozwiązać narastające, wręcz patologiczne, problemy z zielonymi certyfikatami. Jednakże, jak widać, mając argumenty, można skutecznie naprawiać regulacje prawne uelastyczniające rynek zielonych certyfikatów i porządkujące element systemu wspierania rozwoju energetyki. Kiedy przychodziłem do Energi zapowiadałem, że uczynię wszystko, aby firma była zarządzana sprawnie i w jak najbardziej optymalny oraz racjonalny sposób”. Optymizm związany z nowelizacją widać także po cenie akcji Energi, która od 12 lipca skoczyła w górę o 21,99%.

Branżą OZE obawia się, że nowe prawo dobije polską energetykę odnawialną, zwłaszcza - wiatrową. Sektor ten i tak jest w kiepskim położeniu w związku z reformami, które Prawo i Sprawiedliwość wprowadziło już wcześniej. Teraz, zmniejszenie opłaty zastępczej jawi się przedstawicielom spółek inwestujących w farmy wiatrowe jako gwóźdź do trumny.

Choć zwolennicy odnawialnych źródeł energii nie mają siły przebicia choćby zbliżonej do osób protestujących przeciwko reformie sądownictwa, to ich głos jest także bardzo istotny. Zahamowanie rozwoju sektora OZE może oznaczać niewywiązanie się Polski z unijnych wymogów co do udziału tych źródeł w krajowym miskie energetycznym.

Jakub Wiech, Krzysztof Nieczypor

Zobacz także:

 

 

Reklama
Reklama

Komentarze