Reklama

Piotr Maciążek: Polski Instytut Geologiczny miał opublikować w grudniu ubiegłego roku raport dotyczący stanu prac w krajowym sektorze łupkowym. Dokument nie ujrzał jednak światła dziennego. Co się w nim może znajdować? Jakie szacunki łupkowe mogą w nim być zawarte? 

Grzegorz Makuch: By móc opublikować raport z rzetelnymi danymi dotyczącymi ilości gazu z łupków należy wpierw wykonać kilkaset odwiertów. Dziś mamy tylko 72 odwierty. Pozostaje jeszcze pytanie jaka ilość odwiertów jest udana? Zatem na pytanie, co się może znajdować w nowym raporcie PIG odpowiadam: spora doza informacji bardziej lub mniej prawdopodobnych, bądź po prostu brak jakichkolwiek konkretnych informacji.

Przypomnijmy, że w 2012 r. PIG-PIB-PSG opublikował tzw. raport otwarcia dotyczący gazu z łupków. Szacowano wówczas, że gazu niekonwencjonalnego jest pomiędzy 346-748 mld m3. W raporcie tym nie uwzględniono nawet nielicznych odwiertów z lat 2007-2012. Jak się potem dowiedzieliśmy z raportu Najwyższej Izby Kontroli z wszystkich wykonanych odwiertów trafiło do PIG zaledwie trzynaście rdzeni, z czego dwanaście nie spełniało warunków jakościowych i objętościowych. Jedyny rdzeń, który nadawał się do badań nie był opisany ani z jakiej głębokości pochodzi, ani z jakiego złoża. W raporcie NIK można przeczytać, że PIG nie był uprawniony do egzekwowania przekazania próbek od firm poszukiwawczych. Po zmianach w prawie firmy poszukiwawcze zobowiązane są do przekazania w przeciągu 14 dni informacji i danych wynikających z przeprowadzonych prac. Ale jak powiedziałem na początku - potrzebujemy setek odwiertów. W przeciągu ośmiu lat wykonano ich 72. W 2014 r. było to 15 odwiertów. W 2015 r. już tylko 4 odwierty. Kilka lat temu koncesji było 111. Dziś jest ich 32. Patrząc z tej perspektywy mogę powiedzieć, że nie wiem, co się w kolejnym raporcie PIG znajdzie, ale wiemy, że polskie łupki wciąż nie są przebadane. I nie mogę powiedzieć żebym w napięciu czekał na ten raport. 

Jak wpływają niskie ceny ropy na polski projekt łupkowy? 

Gaz z łupków jest gazem, tyle że niekonwencjonalnym. Oznacza to, że - mówiąc w pewnym uproszczeniu – niekonwencjonalnie, czyli drożej trzeba go wydobyć. Przez lata cena gazu była indeksowana do ceny ropy. Oczywiście, część firm eksportujących surowce stopniowo odchodzi od tego modelu, co jednak nie ma wpływu na fakty. Specjaliści od geologii mówią, że mamy nadpodaż węglowodorów. Jednak eksport tych surowców był nierzadko zablokowany z powodów politycznych. I uważam, że z tych samych powodów dziś cena baryłki ropy spadła poniżej 30 USD. Stany Zjednoczone eksploatując gaz i ropę z łupków przestały być zależna od Arabii Saudyjskiej. Saudowie postanowili obniżyć opłacalność projektów łupkowych w USA poprzez obniżenie ceny ropy, a więc i gazu. Ale niebawem na rynek wróci Iran z największymi zasobami gazu na świecie i ogromnymi zasobami ropy. Dalsza obniżka cen surowców uelastycznia również Władimira Putina w jego rozmowach z USA. Wokół węglowodorów jest prowadzonych wiele rozgrywek politycznych. A przy obecnej cenie ropy wydobycie surowców niekonwecjonalnych staje się coraz mniej opłacalne. Dlatego amerykańskie firmy, które zaciągnęły kredyty na poszukiwanie/wydobycie surowców w łupku, bankrutują. Oczywiście, na tej wymianie ciosów projekt poszukiwania gazu z łupków w Polsce również traci. Ale nie zapominajmy, że cena gazu kupowanego przez PGNiG jest indeksowana ropą... W jednym miejscu tracimy, ale w drugim zyskujemy.

Czy w okresie niskich cen nowy rząd może coś zrobić by poprawić atrakcyjność inwestycji łupkowych? Np. wdrożyć zmiany prawne? Do tej pory nie funkcjonuje przecież ustawa węglowodorowa…

Przy tych cenach ropy i przy tak ogromnych błędach i zaniedbaniach trudno będzie reanimować projekt wydobycia gazu z lupków. Kilka lat temu udało się przyciągnąć do Polski ogromne firmy poszukiwawcze. W szczytowym okresie wydano 111 koncesji. Były tu takie firmy jak ExxonMobil, ConocoPhilips, Chevron, Marathon, Eni, Talisman Energy, Lane Energy i kilka innych. I to był czas na uelastycznianie i poprawianie środowiska prawno-administracyjnego. Tymczasem przez kilka lat rząd nie zrobił w tej sprawie zbyt wiele. Wówczas to zaczął pracować nad nowym Prawem geologicznym i górniczym (Pgg), które zostało przyjęte dopiero po pięciu latach dyskusji, w 2011 r. Następnie rozpoczęto prace nad nowelizacją dopiero co przyjętego prawa, którą przyjęto w lipcu 2015 r. Przez osiem lat wyważano otwarte drzwi, bowiem mieliśmy Pgg z 1994 r. Tymczasem przez ten sam okres czasu nie udało się przyjąć ustawy, która by ułatwiała i przyśpieszała proces poszukiwania surowców w Polsce. Problemem nie jest tylko ogromna liczba zgód i pozwoleń, którą trzeba uzyskać na każdym etapie prac, ale przede wszystkim opieszałość urzędnicza. Z raportu NIK wynika, że na decyzję urzędniczą firmy poszukiwawcze czasem musiały czekać nawet 2 lata, a średni czas oczekiwania to cztery miesiące. To wszystko bardzo obniżało ocenę środowiska administracyjno-prawnego w Polsce. I w tym obszarze rząd powinien skupić swoją energię. A nie wytracać ją na jałowe spory o Pgg i czteroletni dyskurs o podatkach.

W 2014 r. lub 2015 r. w MSP powstał projekt ustawy, która usprawniłaby proces poszukiwania, wydobycia, jak i budowy infrastruktury. W tym projekcie urzędnicy administracji państwowej jak i samorządowej na większość decyzji mieli 14 dni. Kwestie ewentualnych odszkodowań, jak i spraw sądowych również były by rozwiązywane bardzo szybko. Ale na początku lipca 2015 r. Minister Skarbu Andrzej Czerwiński wycofał z prac Stałego Komitetu Rady Ministrów projekt ustawy o zasadach przygotowania i realizacji inwestycji w zakresie poszukiwania, rozpoznawania, wydobywania i transportowania węglowodorów. Nawet tak spóźnionej ustawy nie przyjęto. Czerwiński uzasadniał wówczas swoją decyzję powołując się na „analizy” i „harmonogram prac parlamentu”. Co ciekawe, przy innej okazji pan Czerwiński powiedział, że gaz łupkowy w Polsce jest, ale nie ma na razie możliwości wydobycia go w przemysłowej skali. Przywołał też opinię, że polska geologia jest inna niż w USA, co odkryciem naukowym nie jest. Geologia zawsze jest inna, tu nie ma miejsca na „kopiuj-wklej”. Ponadto pierwsze odwierty zawsze służą dostosowaniu techniki do geologii w danym kraju. Tymczasem firmy zachodnie wycofały się nim zdołano ten proces odpowiednio skalibrować. 

Przypominam, że firmy zaczęły wycofywać się z Polski w 2012 r., gdy cena baryłki ropy była powyżej 100 USD. Co można zrobić przy cenie 30 USD? Chyba tylko poczekać na nową rewolucję technologiczną, która obniży koszty poszukiwania i wydobycia. Bądź zdarzenia, które podniosłyby cenę surowców. Jednak warto byłoby się do takiego scenariusza przygotować już dziś.

Czy jest szansa, że zachodnie koncerny wrócą do Polski? Mówi się, że bez ich pomocy finansowej niemożliwe będzie wykonywanie odpowiednich ilości odwiertów bo są za drogie?

W ciągu ośmiu lat dwukrotnie zmieniano Pgg. Przez blisko cztery lata mówiono o nowym podatku od węglowodorów – nim go wprowadzono w 2015 r. Zarazem przez osiem lat nie udało się usprawnić podstawowych procesów związanych z pracą na koncesji. Do tego gazem z łupków w Polsce zajmowało się Ministerstwa Środowiska, Skarbu, Gospodarki i mniejszym stopniu Finansów, Spraw Zagranicznych i Infrastruktury. W branży węglowodorowej są duże pieniądze, ale i ogromne ryzyko. A niestabilna sytuacja prawna zupełnie niepotrzebnie to ryzyko tylko zwiększa. Acz bez środków podmiotów zewnętrznych Polska nie jest w stanie przeprowadzić procesu poszukiwania gazu z łupków. W Polsce odwiert kosztuje około 10-15 mln USD. W USA na Barnet Shale i Marcellusie kosztował 3-4, na Haynesville Shale 8-12 mln USD. Ale w ChRL odwierty już były tańsze niż w Polsce – acz wciąż droższe niż w USA. To nie zależy tylko od geologii, ale też od efektu skali, konkurencji. Odpowiadając wprost: Polskie firmy nie mają kapitału umożliwiającego zbadanie łupków w Polsce, a firmy zachodnie wycofały się w wyniku piętrzących się w Polsce problemów. Podkreślam, problemów prawno-administracyjnych, nie geologicznych. Geologia zawsze i wszędzie jest wyzwaniem, na tym trud polega. Natomiast przyjęcie ustawy, którą porzucono w lipcu 2015 r., na pewno poprawiłoby ocenę środowiska prawnego w Polsce.

Jakie są perspektywy współpracy z Chinami w zakresie gazu łupkowego?

Chiny, które rozpoczęły proces poszukiwania gazu z łupków później niż Polska, od 2008 r. wykonały osiemset odwiertów. Polska od 2007 r. wykonała 72. W ChRL wydano na ten cel blisko 16 mld zł, w Polsce 2,5 mld zł. Według ówczesnego głównego geologa kraju Sławomira Brodzińskiego podpisane polsko-chińskie memorandum w 2015 r. o współpracy przyśpieszy prace nad technologią wydobywania gazu z łupków. Problemem w Polsce jest prawo, które wydłuża proces poszukiwania i administracja, która wydaje decyzje z opóźnieniem. I nie bardzo rozumiem, jak polsko-chińskie memorandum ma poprawić niestabilność otoczenia prawno-administracyjnego w Polsce?

Bez wątpienia moglibyśmy się jednak czegoś od ChRL nauczyć. Myślenia strategicznego. Na samym początku łupkowego projektu rząd Chin podpisał z Norwegią i USA umowy na transfer technologii. Polska nie podpisała żadnych umów. Nic mi nie wiadomo, by w ogóle zabiegała o transfer know-how. W Chinach zorganizowano przetargi na koncesje – w Polsce nie. Do przetargów w ChRL mogły przystąpić tylko firmy kontrolowane przez państwo (Petrochina, Sinopec, China National Petroleum Corporation, China National Off-Shore Oil Corporation). Do kolejnych przetargów wciąż tylko chińskie firmy, ale z przewagą kapitału prywatnego. Dopiero w trzecim rzucie dopuszczono firmy zachodnie. ChRL stać na przeprowadzenie tego procesu możliwie swoimi zasobami, również finansowymi. Polski na to nie stać. Ale Polska mogła sprzedawać koncesje konsorcjom firm polskich i zagranicznych. Ale przypominam, że nawet nie zorganizowaliśmy przetargów. Czego się dziś możemy uczyć od ChRL? Jeszcze raz powiem: uporządkujmy wpierw swoje prawo, tak by poszukiwanie było możliwe w praktyce, nie tylko w teorii.

Czy w perspektywie długoterminowej jest realne duże wydobycie gazu łupkowego w Polsce?

Wieloletni minister ropy w Arabii Saudyjskiej Ahmed Zaki Yamani powiedział, że „Epoka kamienia łupanego nie skończyła się z powodu braku kamieni, a epoka ropy naftowej skończy się długo przed tym, gdy na świecie skończy się ropa”. Możemy się już nie załapać na ten pociąg... I zostaniemy sami ze swoim łupkiem pod ziemią. Kilka dni temu szef Sbierbanku German Gref powiedział, że era węglowodorów należy już do przeszłości. Należy zauważyć, że zużycie gazu i ropy w Europie spada, nie rośnie. Oczywiście, wciąż będziemy potrzebować węglowodorów, ale ich zużycie prawdopodobnie będzie maleć. Oznacza to presję na utrzymanie się niskich cen ropy. Tymczasem koszt wydobycia gazu z łupków w Polsce wstępnie oszacowano na 150-350. Jeśli faktycznie po takiej cenie wydobywaliśmy ten gaz, to byłoby to wciąż drożej niż dziś wydobywany w Polsce gaz konwencjonalny, ale tańszy, bądź porównywalny do ceny gazu z Rosji. Jeśli ceny gazu wciąż będą spadać, to wydobycie gazu z łupków nie będzie się opłacać. Z drugiej strony jeśli koszt emisji CO2 będzie rósł, to węgiel będzie tracił przewagę nad gazem. Jest wiele zmiennych niezależnych od nas, które trzeba uwzględniać. Dlatego warto by było się przyłożyć do tego, co od nas zależy. 

Zobacz także: Litwa przekonuje Polskę do energetycznej blokady Rosji

Zobacz także: Lotos zbuduje drugi gazoport? „Plany są już gotowe”

Reklama
Reklama

Komentarze