„Pojawiły się w energetyce urządzenia, które nie zaspokajają popytu, tylko umożliwiają fragmentaryczną podaż (chodzi o odnawialne źródła energii – przyp. red.). Energetyka zawodowa zaczęła mieć problemy ekonomiczne” – tłumaczył powód rozważania wprowadzania rynku mocy w Polsce Piotrowski.
„Problemy pojawiły się nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach Europy. Niemcy przerzucili koszt na obywateli, nie na przedsiębiorstwa. One muszą być konkurencyjne na międzynarodowym rynku. Tymczasem większości naszych obywateli na to nie stać. Mogłoby to doprowadzić do ubóstwa energetycznego, a więc sytuacji, w której dana osoba nie zużywa tyle energii, ile jej potrzeba, bo jej na to nie stać” – dodał polityk.
„Raport PKEE dotyczący rynku mocy bada szereg zjawisk i próbuje odpowiedź na pytanie: co by było gdyby? Dyskusja i wątpliwości świadczą o tym, że nie mamy odpowiedzi na te wszystkie pytania” – kontynuował Piotrowski.
„Jeszcze toczymy dyskusję, ale na pewno trzeba coś zrobić. Informacje z rynku pokazują, że energetyka wymaga zwiększenia mocy, by uniknąć sytuacji z roku 2015 albo gorszej.” – skonkludował polityk.
Zdaniem PKEE optymalnym rozwiązaniem wychodzącym naprzeciw konieczności zastosowania zachęt dla inwestycji w nowe moce i budowania dobrobytu społecznego jest mechanizm rynku mocy. W dużym uproszczeniu chodzi o oferowanie wsparcia wytwórcom energii nie tylko za jej dostarczanie, ale także pozostawanie jednostek wytwórczych w gotowości na wypadek większego zapotrzebowania.
Zobacz także: Raport PKEE: rynek mocy - najtańszy sposób na poprawę bezpieczeństwa energetycznego