28 maja br. serbski prezydent (wtedy jeszcze elekt) Tomislav Nikolić (notabene nacjonalista, pod koniec lat 90. wicepremier w rządzie koalicyjnym wspierającym Milosevicia) powiedział, że jego kraj w bardziej kompleksowy sposób podejdzie do relacji z Rosją oraz złożył deklarację, że Serbia nigdy nie stanie się członkiem NATO. Pojawiły się spekulacje, że mogłaby za to dołączyć do jego rosyjskiego analoga - Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym.
Serbia pełni swoją drogą niebagatelną rolę w rosyjskim projekcie South Stream, który będzie przebiegał przez jej terytorium. W przeciwieństwie do Nabucco, rozpatrywanego już jedynie w wariancie West, projekt rosyjski wkracza w fazę finalizacji. Nie bez znaczenia dla kwestii gospodarczych jest także rosyjska pożyczka, dzięki której Belgrad może modernizować swoją kolei i zakupić rosyjskie lokomotywy...
Być może istotniejsze od powyższych przykładów politycznych i gospodarczych są trendy mentalne. Rosja to przyjaciel Serbii. Kosowscy Serbowie starali się przecież swego czasu o obywatelstwo federalne i „wzięcie ich pod opiekę” przez Moskwę. Natomiast w sierpniu br. na liście oficjalnie zarejestrowanych partii serbskiego Ministerstwa Sprawiedliwości i Zarządu Państwowego pojawiła się Partia Serbskich Rosjan...
Piotr A. Maciążek