Reklama

Wiadomości

Nowelizacja ustawy odległościowej. „To burzy dotychczasowy kompromis”

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Propozycja KO i Polska 2050-TD burzy wcześniej wypracowany już kompromis z rządem premiera Mateusza Morawieckiego, tłumaczy Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. Wbrew narracji medialnej, branża nie będzie domagać się, aby przy procesie lokalizacji farm wiatrowych korzystano z instytucji o charakterze publicznym.

Reklama

Grupa posłów Polska 2050-TD oraz Koalicji Obywatelskiej przedstawiła Sejmowi projekt nowelizacji ustawy dotyczącej wsparcia dla odbiorców energii. Wśród propozycji znalazło się przywrócenie obliga giełdowego oraz liberalizacja zasad dotyczących budowy farm wiatrowych na lądzie, która spowodowała dziś zatrzęsienie w polityce. Poluzowanie zasad dotyczyć ma szczególnie obszarów, gdzie rozwój tych instalacji był utrudniony przez wprowadzenie tzw. reguły 10 H tj. 10-krotnej wysokości turbiny, która została niewystarczająco zmodyfikowana w marcu 2023 roku.

Reklama

Aktualnie obowiązujące z marca przepisy ustalają, że minimalna odległość pomiędzy turbinami wiatrowymi a zabudowaniami powinna wynosić 700 metrów, co stanowi istotną zmianę w porównaniu do wcześniejszej tzw. zasady 10 H.

Zgodnie z uzasadnieniem przedstawionym w ramach projektu legislacyjnego autorstwa przedstawicieli KO oraz Polska 2050-TD, proponowane przepisy wprowadzają zmiany w zakresie minimalnej odległości, jaką elektrownia wiatrowa powinna zachować w stosunku do zabudowy mieszkalnej oraz obszaru parku narodowego. Proponuje się uwzględnienie przy określaniu lokalizacji inwestycji odległości od obszarów podlegających ochronie akustycznej, uzależnionej od maksymalnego poziomu emitowanego hałasu. Jak czytamy w projekcie, nowoczesne urządzenia o niskim natężeniu hałasu będą mogły być lokalizowane w bliższym sąsiedztwie zabudowy mieszkalnej, natomiast te generujące większy hałas powinny być lokowane znacznie dalej, w celu uniknięcia potencjalnych uciążliwości.

Reklama

Autorzy uzasadnienia wyjaśniają również, że „ustalona graniczna minimalna odległość dla lokalizacji nowych elektrowni wiatrowych względem obszarów objętych ochroną akustyczną wynosząca 300 metrów, utrzymuje się nawet w sytuacji, gdy turbin wiatrowych generujących dźwięk poniżej 100 dBA, co związane jest z rozmiarami tych konstrukcji”.

Partia rządząca ostrzega przed propozycjami polityków KO i Polska 2050-TD, sugerując, że ich intencje dotyczą wywłaszczenia terenów na rzecz budowy farm wiatrowych i bezceremonialnej promocji niemieckiego lobby wiatrakowego. Według nich, redukcja minimalnej odległości do 300 metrów dla wiatraków to nic innego jak zamach na własność mieszkańców. Politycy PiS nie szczędzą słów krytyki, określając projekt nowelizacji ustawy jako szkodliwy i fatalny dla Polaków. Prominentni przedstawiciele partii bez skrupułów łączą tę kwestię z Donaldem Tuskiem, oskarżając go o realizację ukierunkowanych celów pod dyktando Berlina.

„Nie dość, że większość sejmowa swymi bezmyślnymi pomysłami na mrożenie cen energii topi Orlen na miliardy złotych. I osłabia tym bezpieczeństwo Polski. Jest coś jeszcze. W projekcie ekipy Tuska i przyległości nie ma mrożenia cen energii dla małych i średnich firm. Tak, to ta sama ekipa, która w kampanii reklamowała się jako głos małego i średniego biznesu. Amatorzy od frazesów w kampanii” – napisał Jacek Sasin na platformie X (d. Twitter).

„Brawo, Kosiniak- Kamysz. Pana koledzy z Trzeciej Drogi wnieśli do Sejmu projekt ustawy, zakładający wywłaszczania ludzi pod farmy wiatrowe. Projekt zawiera także zgodę na budowę wiatraków ledwie 300-400 metrów od domów. Mieszkańcy wsi będą za to z pewnością bardzo wdzięczni PSL” – napisała Beata Szydło na swoim profilu.

Były minister cyfryzacji Janusz Cieszyński napisał: „poseł Michał Szczerba mętnie tłumaczy się z tego, dlaczego razem z posłami PO chcą jeszcze w tym roku uruchomić przepompownię pieniędzy z kieszeni Polaków do zagranicznych firm wiatrakowych. Chodzi o miliardy złotych!!

Głos w sprawie zabrał Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, który w nadesłanym komunikacie prasowym chce zdementować stwierdzenia o wywłaszczeniu pod budowy farm wiatrowych. Jak tłumaczy „stanowisko branży wiatrowej jest jasne i nie zmienia się – nie postulujemy i nie będziemy postulować o możliwość korzystania z instytucji celu publicznego dla lokalizacji farm wiatrowych. Te uproszczenia są przeznaczone dla infrastruktury energetycznej zapewniającej przesył energii elektrycznej i ciepła w Polsce”. Inwestycje w farmy wiatrowe nie mają wymagać specjalnych uprzywilejowań zarezerwowanych wyłącznie dla ściśle określonego katalogu przedsięwzięć, a przeprowadzenie pełnego procesu planistycznego zostanie przeprowadzone z należytym szacunkiem dla aspektów społecznych oraz lokalnych społeczności. „Postulowaliśmy i postulujemy o wprowadzenie minimalnej odległości 500 m od zabudowy mieszkalnej jako wypracowanego wcześniej kompromisu z szerokim gronie interesariuszy samorządowym i ekologicznym. Szczegółowo weryfikowana kwestia oddziaływania akustycznego w projekcie Tuska i Hołowni stanowi jeszcze lepsze zabezpieczenie interesów lokalnych społeczności. Dziś nowoczesne turbiny wiatrowe ze względu na oddziaływanie akustyczne nie będą lokalizowane bliżej niż 500 m od domów. Kierowanie się parametrem hałasu farmy wiatrowej oznaczać będzie w praktyce realizację inwestycji na poziomie 500-700 metrów, czyli z zachowaniem już wcześniej wypracowanego kompromisu” – tłumaczy Gajowiecki.

Wartości te maja znajdować potwierdzenie w opracowaniu przygotowanym przez Polską Akademię Nauk dotyczącym wpływu farm wiatrowych na zdrowie ludzkie. Wyniki tego badania jednoznacznie wskazują, że kluczowym kryterium określającym odległość farm wiatrowych od zabudowań jest aspekt akustyczny.

Zgodnie z rekomendacją PAN, optymalna odległość wynosząca 500 metrów zapewnia pełne bezpieczeństwo dla mieszkańców.

Reklama
Reklama

Komentarze