Reklama

Analizy i komentarze

Polski problem z fotowoltaiką. Przedsiębiorca przedstawił proste rozwiązanie

Autor. Envato elements / @RossHelen

Problem nadwyżek generacji z fotowoltaiki, które są utrapieniem dla operatora, można łatwo rozwiązać. Wystarczy dobrowolny system ograniczania mocy połączony z dofinansowaniem inwestycji w magazyny energii – mówi Leszek Plich, prezes grupy spółek greentech, m. in. Global Quantum.

materiał sponsorowany

Polscy prosumenci korzystający z fotowoltaiki coraz częściej zmagają się z problemem przymusowych odłączeń generacji ze swoich instalacji. Wynika to z ograniczonych możliwości systemu – i prowadzi do obniżenia rentowności inwestycji w panele fotowoltaiczne. Rozwiązanie tego problemu zaproponował na falach podcastu „Elektryfikacja” Leszek Plich, prezes grupy spółek greentech, m. in. Global Quantum.

YouTube cover video

Problem leży u korzeni

„Jak powstawał prosument, to jego założenia były takie, żeby klient produkował na własne potrzeby. Pozwolono na to, żeby instalacje prosumenckie były przyłączane do wartości mocy przyłączeniowej. Natomiast sieci, które były projektowane, to ich przepustowość była przyjmowana z pewnym współczynnikiem jednoczesności, wynoszącym średnio 0,2-0,3. Oznacza to mniej więcej tyle, że jeśli mamy dziesięciu klientów przyłączonych do obwodu niskiego napięcia, z których każdy z nich ma moc przyłączeniową 10 kilowatów, to obciążalność takiej linii liczyło się na poziomie 20-30 kilowatów, bo uważało się, że wszyscy klienci nie będą w danym momencie korzystać z tychże sieci. Natomiast w przypadku instalacji fotowoltaicznej mamy współczynnik 1, ponieważ jeśli gdzieś świeci słońce, to wszystkie instalacje zaczynają produkować. Tak powstał problem nadwyżki mocy w tych obwodach i dlatego linie nie wytrzymują ilości produkowanej energii” – mówił prezes Plich o genezie tego problemu.

„Prosument to nie jest wyspa, on jest podłączony do wspólnej sieci i ma wpływ na wszystkich pozostałych odbiorców energii elektrycznej. Dlatego też moc prosumentów powinna być monitorowana. Postulowałem zatem, żeby wprowadzić ograniczenie mocy i weryfikację poziomu mocy generowanej przez te instalacje. I to w dużej mierze rozwiązałoby problem występujący dziś z prosumentem. Z uwagi na to, że prosument nie jest samotną wyspą, to moc oddawana do sieci – a w szczególności jej wartość maksymalna – powinna być monitorowana przez dystrybucję, tak jak w przypadku odbiorców z grupy działalności gospodarczych, ponieważ ich produkcja wpływa na pozostałe osoby czy podmioty przyłączone do sieci” – dodaje. 

Rozwiązanie już tu jest

Co można zrobić z tym problemem? Jak się okazuje, narzędzia do jego załatwienia są już dostępne. I wymagają tylko wdrożenia. „Dziś bardzo dobrym rozwiązaniem jest program Mój Prąd 6.0, ale według mnie brakuje tam dwóch elementów. Po pierwsze, prosument powinien dostać pomoc w finansowaniu magazynów energii pod warunkiem, że np. ograniczy moc oddawaną do sieci w szczycie o 50%, przy założeniu, że magazyn dobrany do tej instalacji przy maksymalnym nasłonecznieniu powinien mieć dwa razy większą pojemność niż moc takiej instalacji. To by spowodowało, że prosument nie straciłby ani kilowatogodziny. Druga rzecz: w sytuacjach pośrednich, kiedy nie ma dużego nasłonecznienia, to klient mógłby sobie optymalizować koszty energetyczne własnego obiektu. Ładowałby magazyn wtedy, gdy energia jest najtańsza, a zużywał, gdy tego potrzebuje” – wskazuje prezes Plich.

„Proszę sobie wyobrazić, że w ten sposób dochodzimy do poziomu wypłaszczenia charakterystyki mocowej prosumentów o połowę” – dodaje.

Reklama
Reklama

Komentarze