Reklama

Analizy i komentarze

Na wpół udany „Gambit Macrona”. Trójkolorowy parlament mnóstwa sporów. „Francję czeka impas”

Jean-Luc Mélenchon
Jean-Luc Mélenchon
Autor. Thomas Bresson, CC BY 4.0, via Wikimedia Commons

Trójkolorowy – taki w dużym uproszczeniu będzie francuski parlament po niedzielnych wyborach. Żadna z partii czy też bloków (utworzonych na potrzeby wyborów) nie zdobyła 289 mandatów, które dawałyby jej większość. Jedyne, co przyniosły te wyniki to więcej niepewności nad Loarą. Na razie jednak odtrąbiono sukces w walce ze skrajną prawicą. Gdy upojny nastrój opadnie, w Paryżu wiele osób czeka ból głowy. I to niemały.

Nowy Front Ludowy – 182 mandaty, koalicja Razem dla Republiki – 168 mandatów, a Zjednoczenie Narodowe – 143 mandaty. To oficjalne wyniki wyborów parlamentarnych we Francji. Wyborów, jakich dawno nie było, bo I turę wygrało ZN Marine Le Pen i po drugą miało iść jak po swoje. Ostatecznie wyborcy zdecydowali inaczej.

Nowy Front Ludowy, blok utworzony na potrzeby „powstrzymania” Le Pen, składający się z mniej lub bardziej skrajnej lewicy, nieoczekiwanie zwyciężył. Odrodzenie, formację prezydenta Emmanuela Macrona, miała czekać anihilacja. W niedzielę koalicja utworzona wokół partii prezydenckiej (Razem dla Republiki) zajęła drugie miejsce pod względem mandatów. Z kolei 143 mandaty dla prawicowego Zjednoczenia Narodowego można traktować jako porażkę Le Pen – zwłaszcza po udanych dla tej formacji wyborach do Parlamentu Europejskiego.

Reklama

Brak wyraźnego zwycięzcy to więcej chaosu

W tej chwili nie wiadomo, jak wszystko się potoczy. Lider Francji Niepokornej czy też Francji Nieujarzmionej (LFI) Jean-Luc Mélenchon chciałby konstruować gabinet, oczywiście ze sobą na czele. Tyle tylko, że zjednoczenie – w ramach Nowego Frontu Ludowego, którego ważną częścią jest LFI, na czas wyborów to jedno, a podział stanowisk i rozmowy między poszczególnymi partiami – to zupełnie inna sprawa. Jakie są szanse na utworzenie rządu pod lewicową egidą? Tego nie wie nikt. Pierwsze posiedzenie Zgromadzenia Narodowego (izba niższa francuskiego parlamentu) zaplanowane jest na 18 lipca i w obecnej sytuacji trudno oczekiwać, aby na ten dzień ułożono polityczną układankę w taki sposób, by wszystkie strony były zadowolone.

Szampańskie nastroje raczej nie panują także w Pałacu Elizejskim. Zamiast nadawać ton europejskiej polityce, zwłaszcza teraz, gdy formuje się nowa Komisja Europejska, to będzie musiał skupić się na stabilizacji sytuacji w kraju. Macrona czeka koabitacja i to niełatwa. Z tego zapewne wynika postawa prezydenta Francji, który zapowiedział, że z decyzją ws. premiera poczeka do 18 lipca. Na stole jest kilka scenariuszy, od powołania rządu technicznego po rząd mniejszościowy.

– To truizm, ale Francja jest podzielona, teraz tylko jeszcze bardziej niż dotychczas i w dodatku na poziomie parlamentu. Karty rozdaje Mélenchon, który już przystąpił do szarży na Macrona, domagając się zaproszenia do rządzenia krajem – mówi dr Aleksander Olech, specjalizujący się w polityce zagranicznej Francji, z grupy Defence24. – Zgromadzenie Narodowe będzie teraz miejscem trzech partii, każda z odmiennym programem, z niewielką liczbą punktów wspólnych. Może stać się tak, że głównym hasłem nowego rządu niespodzianie stanie się „inercja”. I za rok konieczne będą kolejne wybory – dodaje. Szerszy komentarz jego autorstwa można przeczytać na łamach Defence24: Francja zablokowana. Tytuł lidera bezpieczeństwa Europy musi poczekać.

Reklama

Podobnego zdania jest Manon Dufour z think tanku E3G. W komentarzu rozesłanym do mediów stwierdza, że Francja będzie musiała skupić się na sobie, a więc – bardziej pasywna na arenie międzynarodowej. „Z osłabionym Macronem i rządem pochłoniętym walką i podziałami, w dodatku z wysoką polaryzacją wśród elektoratu, istnieje wysokie ryzyko, że Francja będzie jeszcze bardziej zapatrzona w siebie niż dotychczas” – ocenia Dufour.

Energetyka we francuskim wydaniu

Wśród tematów, które dzielą potencjalnych koalicjantów, Olech wymienia kwestie klimatu i ekologii, a tym samym – energetyki. O te sprawy przyszły rząd zapewne się pokłóci, i to nie raz. Nowy Front Ludowy (NFL) ma najbardziej „jastrzębie” podejście do ochrony klimatu i twardo stoi na stanowisku, że należy utrzymać kurs ku zeroemisyjności w 2050 r. Obóz Macrona prezentuje podobne stanowisko, ale nie łączy klimatu z migracją (NFL poza szerszym otwarciem granic chce utworzenia czegoś na kształt statusu migranta z powodów zmian klimatycznych). Zjednoczenie Narodowe krzywo patrzy na obecną unijną agendę i wolałoby skupić się na rozwoju, bez patrzenia na normy czy polityki klimatyczne.

Reklama

Inny przykład: odnawialna energetyka i atom. Za OZE najbardziej są przedstawiciele NFL, którzy w wietrze czy słońcu upatrują szansy na tańszą energię elektryczną (temat rachunków za prąd był jednym z ważniejszych w minionych latach), nie widzieliby nic złego w rozwijaniu morskich wiatraków. Z kolei Odrodzenie, jak i sam Macron, niedawno ogłaszali chęć rozbudowy floty reaktorów nad Loarą i poczyniono w tej sprawie pewne kroki. Ponownie – prezydencka formacja nie wyklucza OZE, ale to energetyka jądrowa w jej ocenie ma najważniejszą rolę do odegrania. Program Frontu Narodowego przypomina w tej kwestii trochę ten Konfederacji, czyli: należy wyjść z unijnych porozumień, bo to unijne przepisy itd. doprowadzają do wzrostu cen. Gdy Le Pen walczyła w wyborach prezydenckich w 2022 roku, ogłaszała chęć wprowadzenia moratorium dla wiatraków – i to nie tylko dla powstających projektów, ale zamknięcia i tych działających.

Powyższe to tylko wyimek z długiej listy podziałów. – Francję czeka impas. Nie wiemy tylko jak długi. W tym ogromie niewiadomych widzę natomiast jeden pozytyw z perspektywy Polski – zostanie utrzymana polityka zagraniczna Paryża. Wszystko, co niepewne, dotyczy spraw wewnętrznych. Z jednym wyjątkiem. Nowy układ sił to z kolei złe wieści dla Ukrainy. Postawa Macrona wobec rosyjskiej agresji jest znana, ale w Zgromadzeniu Narodowym nowej kadencji pojawi się jeszcze więcej deputowanych, którzy mają inny ogląd na tę sprawę. Po prostu: prezentują prorosyjskie postawy i nie są to wyłącznie przedstawiciele prawicy, bo i francuska lewica ma w swoich szeregach wiele osób z wyraźną sympatią względem Moskwy – kwituje dr Olech.

Reklama

Komentarze

    Reklama