Czy OZE wywołały blackout w Hiszpanii?

Blackout na Półwyspie Iberyjskim sparaliżował życie codzienne ponad 55 milionów osób. Choć sytuacja została w większości opanowana, pytania o przyczyny tej energetycznej katastrofy wciąż pozostają bez odpowiedzi, a wskazywanie palcem w stronę OZE wywołuje polityczne i społeczne napięcia.
Półwysep Iberyjski stopniowo wraca do normalności po bezprecedensowej awarii energetycznej, która wstrząsnęła regionem w poniedziałkowe popołudnie. Rozległy blackout sparaliżował życie codzienne w kontynentalnej części Hiszpanii oraz w znacznej części Portugalii, doprowadzając do całkowitego zatrzymania funkcjonowania kluczowej infrastruktury miejskiej. W Madrycie i Lizbonie przestała działać sygnalizacja świetlna oraz metro, co doprowadziło do chaosu komunikacyjnego, a ruch kolejowy na terenie obu państw został niemal natychmiast wstrzymany. Zakłócenia dotknęły również szpitale i największe lotniska, gdzie setki lotów zostały opóźnione lub odwołane, a pasażerowie pozostawieni bez informacji. Brak zasilania dotknął również poszczególne rejony południowej Francji.
Skala awarii okazała się ogromna i według szacunków, przerwa w dostawie energii elektrycznej dotknęła ponad 55 milionów osób. W obliczu tak poważnego kryzysu rządy Hiszpanii i Portugalii zdecydowały się na ogłoszenie stanu wyjątkowego, co umożliwiło szybkie uruchomienie specjalnych procedur w takich sytuacjach.
Ostatecznie kryzys został opanowany. Jak poinformował we wtorkowy poranek premier Hiszpanii Pedro Sánchez, „po intensywnej nocy pracy udało się przywrócić 99,95% zapotrzebowania na energię elektryczną, a wszystkie stacje przesyłowe wznowiły działanie w pełnym zakresie”. Lokalne media potwierdzają, że prąd wrócił do większości miast, a komunikacja miejsca ponownie funkcjonuje, ale proces przywracania pełnej sprawności zajmie trochę czasu. Nadal poważnym problemem pozostaje łączność i w wielu regionach, zwłaszcza poza większymi miastami, użytkownicy wciąż skarżą się na przerwy w działaniu sieci i brak dostępu do internetu.
Co się wydarzyło?
Hiszpański operator systemu energetycznego, Red Eléctrica, podczas dzisiejszej konferencji prasowej ujawnił pierwsze szczegóły potężnej awarii, która niemal całkowicie wyłączyła prąd na Półwyspie Iberyjskim. Spotkanie z mediami śledził Javier Blas z Bloomberga, który relacjonował, że wszystko zaczęło się o 12:33, kiedy odnotowano pierwsze poważne zakłócenie, prawdopodobnie spowodowane nagłą utratą dużej ilości energii w południowo-zachodnim regionie kraju.

Sieć próbowała się ratować stabilizując sytuację w milisekundy, ale już po 1,5 sekundy doszło do kolejnego zdarzenia bardzo podobnego w skutkach. Eksperci nie wykluczają, że jedno mogło wywołać drugie. Wówczas miała zacząć się prawdziwa lawina, która błyskawicznie rozlała się po całym systemie energetycznym Półwyspu Iberyjskiego. Połączenia z Francją o przepustowości sięgającej 2,5 GW zostały przerwane prawdopodobnie z powodu zbyt niskiego napięcia, co jeszcze bardziej pogorszyło sytuację. Kilka sekund później doszło do kolejnego nagłego i masowego spadku produkcji z OZE, a po chwili zaczęły się odłączać kolejne elektrownie jądrowe, gazowe i wodne.
Dostępne w sieci dane sugerowały, że po awarii udało się utrzymać ok. 10 GW z 25 GW mocy dostępnych przed zdarzeniem. Jednak we wtorek operator sprostował te informacje, przyznając, że w rzeczywistości system całkowicie się wyłączył, a produkcja energii spadła do zera. Jednocześnie wykluczono cyberatak jako źródło awarii.
Czy OZE doprowadziły do blackoutu w Hiszpanii?
W ostatnich latach Hiszpania wyrosła na europejskiego lidera zielonej transformacji i dziś ponad połowa energii elektrycznej w kraju pochodzi ze źródeł odnawialnych, przede wszystkim z wiatru i słońca. W dniu awarii niemal cały system energetyczny opierał się wyłącznie na fotowoltaice, bowiem energia słoneczna odpowiadała aż za 75% całkowitej produkcji w kraju, jednak źródła te nie są w stanie ustabilizować się w przypadku nagłych zmian. Gdy doszło do gwałtownego zaburzenia, sieć nie miała czym się bronić. To właśnie wtedy do akcji powinny wkroczyć stabilniejsze źródła, jak elektrownie gazowe i jądrowe. Problem w tym, że… się wyłączyły.
Hiszpania posiada pięć elektrowni jądrowych, które na co dzień zapewniają stabilną i przewidywalną produkcję energii. Jednak w sytuacjach nagłych zakłóceń, takich jak gwałtowny spadek częstotliwości lub napięcia w sieci, uruchamiany jest automatyczny system bezpieczeństwa, który odłącza reaktory, by zapobiec ich uszkodzeniu. Tak właśnie stało się podczas ostatniego kryzysu i jednostki zostały odłączone od sieci w ramach standardowej procedury ochronnej. Choć takie działanie ma chronić infrastrukturę, w warunkach już istniejącej niestabilności może pogłębić problem, bowiem wyłączenie jednego z najbardziej niezawodnych źródeł energii w krytycznym momencie pozbawiło system cennego wsparcia. Premier Pedro Sánchez podczas konferencji prasowej przyznał, że elektrownie jądrowe nie zdołały zapewnić większej odporności niż źródła odnawialne i zamiast pomóc zniknęły z systemu w jednej chwili. W takim wypadku istotną rolę odgrywają tu tzw. usługi Black Start, czyli zdolność niektórych elektrowni do samodzielnego uruchomienia się bez zewnętrznego źródła zasilania, lecz proces ten jest czasochłonny.
A co z gazem? Wysoka produkcja z odnawialnych źródeł energii przy stosunkowo niskim zapotrzebowaniu sprawiła, że droższe technologie – takie jak elektrownie gazowe – zostały odsunięte na dalszy plan lub działały na minimalnym poziomie. To klasyczny przykład działania mechanizmu merit order, w którym system w pierwszej kolejności korzysta z najtańszych dostępnych źródeł energii, wypychając droższe z rynku. W hiszpańskim przypadku oznaczało to, że jednostki gazowe, które mogłyby odegrać kluczową rolę jako rezerwa w sytuacjach kryzysowych, były nieaktywne. Gdy doszło do nagłego spadku produkcji z OZE, nie były w stanie w porę zareagować i dostarczyć brakującej mocy, co znacząco pogłębiło destabilizację systemu.
Eksperci podkreślają też, że Hiszpania nie posiadała wystarczających rezerw w postaci elektrowni gazowych czy wodnych, które mogłyby szybko zareagować na spadki produkcji z OZE. Ponadto, brak rozwiniętych systemów magazynowania energii uniemożliwił zrównoważenie sieci w krytycznym momencie. Tymczasem Hiszpański operator zwrócił uwagę na jeszcze jeden istotny aspekt, jakim jest wyjątkowo ograniczone połączenia międzysystemowe Półwyspu Iberyjskiego z resztą Europy. Jedynym realnym wsparciem w sytuacjach kryzysowych pozostają linie przesyłowe do Francji o przepustowości 2,5 GW, co (jak przyznał operator) stanowi zaledwie symboliczny most ratunkowy wobec skali całego systemu energetycznego dla regionu. Gdy to połączenie się załamało, cały system stracił oparcie i przestał funkcjonować
Choć wciąż nie ustalono co dokładnie zapoczątkowało załamanie podaży mocy w hiszpańskim systemie energetycznym, pozostaje pewne, że sieć próbowała się ustabilizować i być może udałoby się to osiągnąć, gdyby nie nagłe zerwanie połączenia z francuskim systemem przesyłowym. Więcej szczegółów poznamy po publikacji oficjalnych analiz przygotowanych przez hiszpańskiego operatora oraz Europejskie Stowarzyszenie Operatorów Systemów Przesyłowych ENTSO-E. Zgodnie z przyjętą procedurą, po tego typu incydentach opracowywany jest raport, który szczegółowo bada przyczyny awarii i pozwala wyciągnąć wnioski na przyszłość, by lepiej zabezpieczyć europejskie sieci energetyczne
Podczas dzisiejszej konferencji premier Pedro Sánchez stanowczo odrzucił tezę, jakoby przyczyną blackoutu była nadprodukcja z OZE, podkreślając, że źródła kryzysu są znacznie bardziej złożone. W reakcji na wydarzenia zapowiedział dwa niezależne śledztwa – jedno na poziomie krajowym, drugie na unijnym – oraz konieczne reformy mające na celu wzmocnienie odporności i bezpieczeństwa hiszpańskiej sieci energetycznej. Zapowiedział również rozbudowę sieci międzysystemowych, które mają w przyszłości zapobiegać podobnym scenariuszom.