Uroczyście otwarty w marcu br. węgiersko-słowacki interkonektor gazowy nadal nie jest operacyjny mimo, że Słowacja zaopatrywana w gaz przez Gazprom to kraj, który bardzo boleśnie odczułby skutki ewentualnej wojny gazowej pomiędzy Rosją i Ukrainą [1]. Powodem takiego stanu rzeczy ma być zdaniem Słowaków nieprzeprowadzenie przez Węgrów testów instalacji, choć spekuluje się także, że wbrew oficjalnym zapewnieniom nie została ona po prostu dokończona po stronie węgierskiej.
Problemy wzmiankowanego interkonektora są niezwykle interesujące ponieważ stanowi on jeden z kluczowych elementów powstającego Korytarza Gazowego Północ-Południe, który ma połączyć infrastrukturę przesyłową pomiędzy gazoportem w Świnoujściu i planowanym terminalem Adria LNG na chorwackiej wyspie Krk. Projekt ten stanowi zagrożenie dla interesów Gazpromu w Europie Środkowej integrując lokalne rynki i otwierając je na zewnętrzne dostawy LNG. To dlatego im bliżej realizacji jego poszczególnych komponentów tym bardziej wzmagają się wymierzone w nie działania Rosjan.
22 października Intefax poinformowała, że Słowacja konsultuje ze stroną rosyjską planowaną budowę interkonektorów gazowych z Polską i Węgrami [2]. Agencja uzupełniła swoją depeszę o informację, że łączniki "są elementem koncepcji Jamał-Europa II" (konkurencyjnej wobec Korytarza Północ-Południe). Bratysława zdementowała powyższe doniesienia, choć to akurat niczego nie rozstrzyga, biorąc pod uwagę fakt, że negocjuje ona obecnie nową umowę długoterminową z Gazpromem. Kilka dni po rewelacjach Interfaxu słowacka prasa zaczęła roztrząsać kwestię nieoperacyjności interkonektora z Węgrami i to mimo, że został on uroczyście otwarty ponad pół roku wcześniej. Przypadek? Nie sądzę tym bardziej, że rozliczne problemy dotykają również inne elementy Korytarza Gazowego Północ-Południe. By nie szukać daleko wystarczy przytoczyć kolejne opóźnienia notowane przez budowany w Świnoujściu gazoport.
Depesza Interfaxu na temat słowacko-rosyjskich rozmów związanych z budową interkonektorów z Polską i Węgrami może być jedynie zręczną prowokacją mającą podważyć zaufanie pomiędzy Warszawą i Bratysławą. Jednak w oskarżeniach dotyczących celowego opóźniania przez Budapeszt operacyjności łącznika ze Słowacją może kryć się ziarno prawdy. Wiktor Orban jest bowiem od dłuższego czasu kluczowym elementem, za pomocą którego Rosjanie oddziałują na Europę Środkową w obszarze gazu. Tylko w okresie ostatnich 30 dni jego rządy zaowocowały deklaracjami o gotowości przyśpieszenia budowy węgierskiego odcinka South Stream mimo sprzeciwu KE [3]) a także wstrzymaniem rewersowych dostaw błękitnego paliwa na Ukrainę. Ogłoszenie decyzji w tej sprawie Budapeszt okrasił zresztą odezwą skierowaną do władz w Kijowie wzywającą do nadania autonomii ukraińskim Węgrom [4]. Jeśli dodamy do tego obrazu doniesienia mediów o wstrzymywaniu przez stronę węgierską testów interkonektora węgiersko-słowackiego to sytuacja zaczyna być wysoce niepokojąca szczególnie w kontekście kluczowego dla Polski Korytarza Gazowego Północ-Południe. Tym bardziej, że i w tym wypadku Orban mógł uznać, że pierwsze zimowe chłody i nasilające się ryzyko wybuchu rosyjsko-ukraińskiej wojny gazowej to dobry moment na utarcie nosa Bratysławie "ciemiężącej" słowackich Węgrów...