Reklama

Portal o energetyce

Okręt nazistów zagraża polskim plażom. Ekolodzy: to tykająca bomba środowiskowa [KOMENTARZ]

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Ekolodzy ostrzegają: na dnie Zatoki Gdańskiej spoczywa wrak niemieckiego okrętu, który może być źródłem ogromnej katastrofy środowiskowej. Tankowiec t/s Franken, zatopiony przez Sowietów w 1945 roku, wciąż skrywa w swoich ładowniach miliony litrów paliwa. Jeśli dojdzie do jego wycieku, skażone zostaną dziesiątki kilometrów polskich plaż, a zagładzie ulegną siedliska chronionych gatunków. Tymczasem, eksperci twierdzą, że wrak może wkrótce zawalić się pod własnym ciężarem.

Franken to niemiecki tankowiec, który służył jako zaopatrzeniowiec dla okrętów Kriegsmarine od 1943 roku. Nie wypływał poza Bałtyk, stacjonował na redzie Gdyni lub Helu. Przewoził paliwo m.in. dla krążownika Prinz Eugen oraz dla okrętów torpedowych i trałowych. 8 kwietnia 1945 roku Franken został zbombardowany przez sowieckie samoloty. Wybuchy bomb spowodowały rozerwanie okrętu i oddzielenie się dziobu od reszty jednostki. Wrak spoczął na dnie Zatoki Gdańskiej, kilka mil morskich od Półwyspu Helskiego, na głębokości od 47 do 72 metrów. Najdłuższy zachowany fragment mierzy około 130 metrów długości.

Problemem zatopionej niemieckiej jednostki badacze zajmują się już od lat. Po raz pierwszy, kwestię analizowano już w połowie ubiegłego stulecia. Wszystko ze względu na ładunek, jaki prawdopodobnie wciąż znajduje się na pokładzie Frankena.

Według ekspertów Fundacji MARE oraz specjalistów z Instytutu Morskiego w Gdańsku, jednostka ta mogła pomieścić w ladowniach prawie 10 000 ton paliw i olejów różnych typów. Zdaniem badaczy, którzy przeanalizowali dokumenty historyczne, w momencie zatonięcia jednostki znajdowało na niej się ok. 3000 ton ładunku i paliwa okrętowego. Oznacza to, że z wraku Frankena może wydostać się do wód Bałtyku nawet 1,5 miliona litrów szkodliwych substancji.

Tymczasem, jak pisze w swoim raporcie Fundacja MARE, korozja wraku powoduje coroczny ubytek w kadłubie Frankena o nawet 0,14 milimetrów stali. Od momentu zatopienia tej jednostki, jej poszycie skurczyło się o ok. 7 milimetrów. Dalsze korodowanie kadłuba może spowodować, że wrak dosłownie zawali się pod swoim własnym ciężarem.

Co jeśli dojdzie do nagłego wycieku paliw z Frankena? Ekolodzy są zgodni: nastąpi katastrofa środowiskowa. Ze względu na obecne w Zatoce Gdańskiej prądy, substancje z wraku zostaną rozprowadzone po plażach od miejscowości Piaski aż po Hel. Jak pisze w swoim opracowaniu Fundacja MARE „zniszczone zostaną polskie plaże (…) w tym liczne rezerwaty, siedliska chronionych fok szarych oraz niezwykle cenne przyrodniczo obszary Natura 2000”.  Eksperci twierdzą, że w wyniku możliwego wycieku, nieodwracalnie znikną siedliska cennych i chronionych gatunków.

Pozostaje jednak pytanie, jakie kroki powinny zostać podjęte celem neutralizacji tego zagrożenia. Wrak położony jest dość głęboko. Dodatkowo, pokrywa go istna plątanina sieci i żyłek wędkarskich. Sprawia to, że Franken jest niebezpiecznym obiektem do badania. W 2015 roku zginęło dwóch nurków, którzy eksplorowali tę jednostkę. Jest to dodatkowa trudność przy monitorowaniu stanu wraku.

W zachowawczym tonie wypowiedział się cytowany przez PAP minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk. „Chciałbym wszystkich uspokoić. Naprawdę nie ma żadnego zagrożenia. Monitorujemy na bieżąco ten wrak” – stwierdził.

"Nie wolno tego pochopnie ruszać, bo można doprowadzić do naprawdę paraliżu i ogromnej katastrofy ekologicznej, właśnie tak reagując spontanicznie, czy bez przygotowania na tego typu zagrożenia" – dodał.

Spokoju Gróbarczyka nie podzielają jednak lokalne władze. Jeszcze w lipcu marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk zaapelował do ministra gospodarki morskiej o pilne podjęcie działań mogących zapobiec katastrofie ekologicznej.

Reklama
Reklama

Komentarze