OZE
Ochrona klimatu - piosenka, której w Polsce nie umiemy grać
5 marca odbyło się spotkanie Rady Unii Europejskiej ds. Środowiska z udziałem Ministra Środowiska Henryka Kowalczyka i pełnomocnika rządu ds. polityki klimatycznej Pawła Salka. Znaczenie polskiej delegacji jest niezwykle istotne, ponieważ już za kilka miesięcy (3-14 grudnia 2018 r.) w Polsce odbędzie się coroczna Konferencji Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (COP 24). Będzie to już trzeci COP w naszym kraju, dotychczas miejscem obrad był Poznań (COP14), Warszawa (COP19), a w tym roku Katowice.
Sięgając do danych statystycznych można w sposób obiektywny pokazać miejsce naszego kraju w działaniach na rzecz redukcji emisji CO2, jak również działania innych państw w tym zakresie. W 1988 roku emisja polskiej gospodarki wyniosła 475 mln ton CO2, w 2016 roku było to już 290,1 mln ton CO2. Jeśli zaś chodzi o redukcję emisji w ostatniej dekadzie, to w okresie 2005-2015r. redukcja emisji w Polsce wyniosła 0,6%. W tym samym okresie emisje w USA spadły o 1,1%, w Kanadzie o 0,7%, w Niemczech 0,9%, we Francji 2,2%, a w Rumunii o 3,1%. Z kolei w ChRL poziomy emisji wzrosły o 4,2%, podobnie w Indiach (o 6%) i w Brazylii (o 4%).
Ogółem w wysokorozwiniętych państwach OECD poziom redukcji wyniósł 0,9%, zaś w UE, będącej liderem w tej kwestii - 2%. W skali globalnej jednak wielkość emisji w latach 2005-2015 wzrosła o 1,6%, głównie za sprawą Państwa Środka. Od 2006 roku to Chińska Republika Ludowa stała się największym emitentem CO2, zwiększając swoja emisje z 6661,6 mln ton CO2 do 9123 mln ton CO2 w 2016 r. Największymi emitentami dwutlenku węgla w chwili obecnej są więc kolejno Chiny (27,3 % światowej emisji), USA (16%), UE (10,4%) i Indie (6,8%).
Przy okazji tworzenia i implementowania kolejnych globalnych porozumień klimatycznych istotnym staje się sprawdzenie skuteczności i efektywności dotychczasowych starań zmierzających do ograniczania emisji szkodliwego dla środowiska dwutlenku węgla. I tak w 1992 roku, a więc w chwili podpisania Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu, wielkość światowej emisji wynosiła 21 685,6 mln ton CO2. W 1997 roku, a zatem w roku podpisania Protokołu z Kioto – 23 055,9 mln ton CO2. Kiedy Protokół wszedł w życie, czyli w 2005 roku, emisja osiągnęła poziom 28 549,8 mln ton CO2. Wreszcie w 2015 roku, kiedy światowi przywódcy podpisywali Porozumienie Paryskie, do atmosfery dostało się 33 303,9 mln ton dwutlenku węgla.
Powyższe dane dobitnie pokazują więc, iż kolejne porozumienia, spotkania, deklaracje od 1992 roku doprowadziły do wzrostu emisji o 50%. W 2016 napisałem tekst Sukces czy porażka szczytu klimatycznego w Paryżu?[1], w którym pisałem, iż „Mimo upływających lat nie udało się osiągnąć globalnego kompromisu, opierającego się na sztywnych i jednoznacznych regulacjach. Cały czas kwestie te pozostają w sferze dobrej woli i polityk poszczególnych państw (tak jak ma to miejsce w przypadku Protokołu z Kioto), które będą preferowały maksymalizację swoich interesów, a nie działania na rzecz wszystkich mieszkańców Ziemi”. Od tego czasu moja diagnoza sytuacji nie uległa zmianie. Deklaracja ministra Kowalczyka podczas spotkania Rady, iż „najważniejszym celem COP24 pozostaje przyjęcie pełnego pakietu wdrażającego Porozumienie Paryskie” jest zadaniem ambitnym, ale niekoniecznie prowadzącym do zmiany trendu wzrostu emisji.
Biorąc pod uwagę praktykę działań i istotę obecnego systemu ochrony klimatu, o których pisałem już wcześniej w artykule Polityka klimatyczna oparta o miłosierdzie. „Ważne słowa Papieża”[2], w warstwie deklaratywnej pewnie wszyscy uczestnicy COP 24 w Polsce zgodzą się, iż trzeba działać, ale zapewne, tak jak do tej pory, działania te będą nieefektywne. Smutna konstatacja, iż nieuchronnie zbliżamy się do katastrofy, potwierdzają wyliczenia jeszcze w nieoficjalnej wersji raportu, przygotowanego na COP 24 w Katowicach - „Sumary for Policy Makers, IPCC SR 5.1”. Autorzy raportu uznali za bardzo prawdopodobne, że obecny trend emisji i zobowiązania państw spowodują wzrost temperatury powyżej 1,5 °C. Autorzy raportu przewidują, iż wzrost temperatury o 1,5° C nastąpi do 2040 roku. A zatem za 22 lata odczujemy efekty takiej zmiany temperatury.
Przekroczenie poziomu wzrostu o 1,5 °C spowoduje już pierwsze dramatyczne konsekwencje dla świata, które wraz ze wzrostem emisji będą się pogłębiać. Pojawią się problemy z dostępnością żywności, wody, a także zakłócenia w handlu i produkcji międzynarodowej, wynikające z występowania huraganów, powodzi i innych zdarzeń losowych. Spowoduje to jeszcze większy brak stabilności na świecie, który już obecnie nie jest przyjazny ze względu na terroryzm, agresywną Rosję i cyber zagrożenia.
Polska jako gospodarz COP 24 może odegrać istotną rolę moderatora działań w zakresie ochrony klimatu, dostrzegając, z jednej strony, iż nawet zredukowanie emisji o 90% w Unii Europejskiej nie przyniesie zatrzymania zmian klimatu, a z drugiej wiedząc, iż brak redukcji emisji w ChRL i USA w istotny sposób ogranicza pole dobrowolnych redukcji ze strony innych państw, także tych będących członkami UE. Podsumowując, nasza dyplomacja powinna być hiperaktywna w trójkącie ChRL, UE i USA. I nie chodzi tu tylko o budowę naszej pozycji jako ważnego kraju na świecie czy wzmacnianie naszej pozycji jako niestałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ, ale również realizacje interesów ekonomicznych i umiejętnego wykorzystania polityki klimatycznej do osłabienie roli eksporterów węglowodorów, a takim jest coraz bardziej agresywna Rosja.
[1] http://www.energetyka24.com/sukces-czy-porazka-szczytu-klimatycznego-w-paryzu
[2] http://www.energetyka24.com/ksiezopolski-polityka-klimatyczna-oparta-o-milosierdzie-wazne-slowa-papieza