Reklama

W ostatnim tygodniu, wbrew prognozom, po raz kolejny zwiększyły się zapasy ropy naftowej w USA – tym razem o 5,9 mln baryłek. Tymczasem spodziewano się ich spadku o 2,6 mln baryłek. Przypomnijmy, że strategiczne zapasy ropy wciąż utrzymywane są przez Waszyngton na poziomie większym niż 700 mln baryłek.

Dynamika wzrostu popytu na paliwa wyraźnie się zmniejsza w ostatnich tygodniach. Dzieje się tak przede wszystkim za sprawą hamującej gospodarki chińskiej, do której dołączają także gospodarki krajów rozwijających się (m.in. Rosja, Brazylia, Turcja). Ale to Chiny pozostają w centrum uwagi. Mało kto dziś wierzy w zapowiedzi Pekinu, że uda się utrzymać wzrost PKB na poziomie 7,5%. Ostatnio Goldman Sachs obniżył swoje prognozy do 7,3%. Niby niewiele, ale w przypadku Chin to prawdziwa przepaść.

Ale zmniejszony popyt na ropę to także zasługa… Iranu. W cieniu wydarzeń na Ukrainie mało kto dostrzega, że Iran, przy wyraźnym wsparciu ze strony USA, zwiększył sprzedaż ropy z 1,2 do 1,4 mln baryłek ropy dziennie. Mało tego, Teheran wciąż ma potencjał, aby zwiększyć swoją produkcję o kolejne 0,5 mln baryłek dziennie. Taki wolumen nie może nie wpływać na cenę surowca. Częściowe złagodzenie sankcji wobec Iranu przyniosło więc efekty znacznie bardziej wymierne niż sankcje nałożone przez UE na Rosję.

USA zachowują również olbrzymi wpływ na politykę Iraku. Dzięki powrotowi do pełnej sprawności operacyjnej terminalu naftowego w Basrze, kraj ten był wstanie w lutym br. wyeksportować na południe średnio 2,5 mln baryłek ropy dziennie, najwięcej od 1979 roku i o 390 tys. b/d więcej niż miesiąc wcześniej. W dodatku podczas kluczowego momentu kryzysu krymskiego (12 marca) turecki minister energii i zasobów naturalnych Taner Yildiz oświadczył, że „Turcja będzie dostarczać iracką ropę naftową na rynki światowe”. Informacja ta oznacza, że eksport irackiej ropy jeszcze bardziej wzrośnie dzięki efektywniejszemy wykorzystaniu przesyłu przez Kurdystan.

Warto także pamiętać, że cały czas możliwe jest uruchomienie dodatkowego wydobycia ropy (nawet o 1 milion baryłek dziennie) w Libii. Aby tak się stało konieczne jest jeszcze większe zaangażowanie USA – także militarne, w działania podejmowane przez rząd w Trypolisie. Chodzi o skuteczną walkę z rebeliantami, którzy okupują część terminali naftowych.

Wszystko wskazuje na to, że administracja prezydenta Obamy podjęła już odpowiednie kroki, które w perspektywie kolejnych tygodni powinny przynieść wyraźny spadek cen ropy na rynkach. Dlatego z drugiej strony nie można wykluczyć działań inspirowanych przez rosyjskie służby specjalne, zmierzających do destabilizowania sytuacji, przede wszystkim na Bliskim Wschodzie. Jednak obecnie taki rozwój wypadków wydaje się bardzo trudny do osiągnięcia. Także ze względu na wprowadzenie dodatkowych środków ostrożności po stronie służb NATO. 

Maciej Sankowski

Reklama

Komentarze

    Reklama