Zmiana stanowiska rosyjskiego ministerstwa środowiska i zasobów naturalnych wydaje się zaskakująca w kontekście nabrzmiewającego konfliktu pomiędzy szefem wspomnianego resortu a największą spółką naftową w Rosji.
20 sierpnia naftowy gigant oprotestował wyniki postępowania prowadzonego przez państwową agencję Rosnedra, w wyniku którego Łukoil otrzymał licencję w rejonie tajmyrskim. Rosnieft sam liczył na jej otrzymanie. Swój protest wyraził w formie specjalnego listu do ministra środowiska i zasobów naturalnych FR Siergieja Donskoja. Stwierdził w nim, że Łukoil otrzymał perspektywiczną koncesję, mimo iż oferował gorsze warunki jej zagospodarowywania w tym niższe parametry wydobycia. Łukoil nie zgadza się z zarzutami i ma zamiar wziąć aktywny udział w zakwestionowaniu argumentów Rosnieftu przy wsparciu Rosnedry. Co ciekawe w maju br. szef Rosnieftu oskarżał Donskoja o niezgodny z prawem lobbing na rzecz Łukoilu.
Koncesja, o którą walczy Rosnieft oprotestowując decyzję Rosnedry, ma teoretycznie charakter lądowy i nie narusza dotychczasowego monopolu na prace w Arktyce. Jednak w jej skład wchodzi także użytkowanie okolicznych rzek i dostęp tranzytowy do obszaru wydobywczego. W praktyce więc otworzy to Łukoilowi duże możliwości w zakresie stworzenia odpowiedniej logistyki na Dalekiej Północy i dalszego wywierania presji na rząd w kwestii otwarcia dostępu do szelfu. Czy okaże się ona skuteczna w kontekście informacji ministerstwa środowiska FR o przyznaniu w najbliższym czasie Rosnieftowi i Gazpromowi nowych licencji w Arktyce? Dziś trudno odpowiedzieć na to pytanie.
Zobacz także: Bitwa o Arktykę. Rosyjskie elity walczą między sobą o zasoby północy
Zobacz także: Trzęsienie ziemi w rosyjskich elitach. Ulubieniec Putina zdradzony przez protektora