Nad Nord Streamem gromadzą się ciemne chmury. W marcu przedstawiciel Gazpromu poinformował o tym, że każda z dwóch nitek gazociągu jest wypełniona jedynie w jednej trzeciej. Z pewnością będzie to miało istotny wpływ na decyzję dotyczącą budowy kolejnych. W zeszłym roku rosyjski gigant poinformował o takich zamiarach przedstawiając nawet stosowne plany (patrz grafika).
Jeszcze w grudniu ubiegłego roku strategię Gazpromu zaczęła weryfikować rzeczywistość. Rząd Estonii postanowił odrzucić jego wniosek dotyczący wydania zgody na przeprowadzenie badań dna morskiego w wyłącznej strefie ekonomicznej tego kraju. Teoretycznie nie powinno to zablokować powstania kolejnych nitek, które mają przez nią przebiegać. Konwencja o prawie morza umożliwia bowiem każdemu państwu swobodne układanie rurociągów w tzw. wyłącznych strefach ekonomicznych a estoński sprzeciw opiera się na krajowej ustawie, która musi podporządkować się prawu międzynarodowemu. Niemniej wspomniany akt prawny, na który powołuje się rząd w Tallinie ma zastosowanie w przypadku olbrzymiego zagrożenia ekologiczne dla akwenu bałtyckiego. Tymczasem wyżej wymieniona konwencja o prawie morza sceduje na Estonię suwerenne prawo ochrony i zachowania środowiska morskiego w jej wyłącznej strefie ekonomicznej. Kwestia ta powoduje, że choć w ostatecznym rozrachunku wygranym w tym sporze będzie prawdopodobnie Gazprom, to jednak cała sprawa musi trafić do Międzynarodowego Trybunału Prawa Morza, a to potrwa...
Czytaj także: Kaspijski Nord Stream
Tymczasem czas gra na niekorzyść Gazpromu. Jedna z nitek miała zgodnie z planami Gazpromu dostarczać gaz do Wielkiej Brytanii już w 2016 roku. Było to zresztą tematem marcowych rozmów: telefonicznej premiera Camerona i prezydenta Putina oraz kwadrygi ministrów spraw zagranicznych i obrony Rosji oraz Wielkiej Brytanii. Czy tak się stanie? Podpisanie przez brytyjską Centricę umowy na dostawy gazu skroplonego od amerykańskiego Cheniere Energy stawia pod znakiem zapytania plany dostarczenia rosyjskiego błękitnego paliwa do Zjednoczonego Królestwa.
Zobacz również: Gazprom nie podda się bez walki i stawia na „Gold Stream”
Zgodnie z rosyjską strategią wielkie projekty energetyczne na początku są dyktowane wolą polityczną, a dopiero później poszukuje się dla nich uzasadnienia ekonomicznego. Wyżej wymienione kwestie uświadamiają nam, że czasem jest to bardzo trudne. Gdy rozpoczynano budowę Nord Streamu nikt nie przypuszczał w jak krótkim czasie rewolucja łupkowa wpłynie na jego opłacalność.
Piotr A. Maciążek