Problemy z zapewnieniem półwyspowi krymskiemu zaopatrzenia w energię elektryczną pokazują jak duże wyzwania stoją przed osłabioną spadającymi cenami ropy naftowej i zachodnimi sankcjami gospodarką rosyjską w obliczu prowadzonej przez Kreml ekspansji terytorialnej. Mimo nasilającej się propagandy powiązane z władzami agencje informacyjne pokroju Tass przyznają, że w wariancie optymistycznym zajęty rok temu przez Rosję fragment państwa ukraińskiego pozostanie niesamodzielny energetycznie jeszcze przez 5 lat.
Rosyjskie władze uspokajają i twierdzą, że w 2015 r. powstanie linia elektroenergetyczna o mocy 300 – 350 MW, która będzie stanowić pierwszy etap projektowanego mostu energetycznego pomiędzy Krymem i Krajem Krasnodarskim. Ma ona zaspokoić najbardziej palące potrzeby półwyspu. Drugi etap inwestycji zakończy się natomiast w 2017 r. i przewiduje budowę linii o mocy 800 – 840 MW. Dla porównania projekt polsko – litewskiego mostu energetycznego jest realizowany od 2011 r. i dopiero w 2015 r. zostanie uruchomiona linia o mocy 500 MW, a w 2020 r. o mocy 1000 MW.
Powyższy przykład pokazuje, że Rosjanie realizując zamysł błyskawicznego uzyskania samodzielności energetycznej przez Krym będą musieli zlekceważyć większość standardów, których spełnienie w cywilizowanych krajach jest konieczne by rozpocząć inwestycje tego typu. Najpewniej pominięte zostaną wszelkie aspekty ekologiczne projektu, kwestie działek pod budowę nowej linii elektroenergetycznej przebiegającej przez półwysep będą natomiast regulowane w sposób autorytarny, z pogwałceniem praw lokalnej społeczności.
Już teraz wiadomo jednak, że sam most energetyczny nie wystarczy, by uniezależnić Krym od dostaw prądu z Ukrainy. Rządowa strategia rozwoju społeczno – gospodarczego półwyspu przewiduje, że konieczna będzie jeszcze budowa przynajmniej jednej elektrowni w okolicach Symferopola, która załatałaby kolejne 20% deficytu. Nie jest jasne jakiego typu miałaby to być jednostka. Najprawdopodobniej chodzi o blok węglowy biorąc pod uwagę olbrzymie niedostatki gazu na Krymie i stosowanie na nim na szeroką skalę sprowadzanego przez terminal w Kerczu LPG.
Według rosyjskich szacunków szczytowe zapotrzebowanie Krymu na energię elektryczną to 1300 MW, lokalne elektrownie dysponują natomiast mocą 130 MW. Z tego wniosek, że po wdrożeniu pierwszego etapu mostu energetycznego deficyt na obszarze anektowanym przez Rosję wyniesie około 870 – 820 MW. Po zakończeniu drugiego etapu – około 370 – 330 MW. W zależności od realizacji planów zgłaszanych przez Kreml elektrownia, która powstanie w okolicach Symferopola powinna więc posiadać moc około 870 – 370 MW. Mowa więc w przybliżeniu o 58% lub 24% obecnej mocy Elektrowni Opole.
Olbrzymim wyzwaniem byłoby więc samo rozpoczęcie budowy takiej jednostki i przerzucenie niezbędnego parku maszynowego i materiałów na półwysep nie mówiąc już o przyszłej rentowności takiej inwestycji (sprowadzanie surowca spoza Krymu). Zapewne z tego powodu jak informuje agencja Tass w Radzie Federacji (wyższej izbie rosyjskiego parlamentu) dyskutuje się nad możliwością budowy na półwyspie krymskim siłowni jądrowej zwracając uwagę na to, że program taki był realizowany w czasach Związku Sowieckiego. W jego wyniku zbudowano 90% bloku o mocy 1000 MW na Przylądku Kazantip.
Jak widać zapewnienie Krymowi niezależności energetycznej od Ukrainy wydaje się dziś ekstremalnie trudne. W najbliższych latach władze rosyjskie będą zatem musiały szukać porozumienia z Kijowem i pozyskiwać prąd znad Dniepru. Chyba, że zamiast realizacji kosztownych inwestycji na półwyspie Kreml postanowi utworzyć „lądowe połączenie” ze swoim nabytkiem terytorialnym kontynuując ofensywę w kierunku Mariupola i Przesmyku Perekopskiego. Taki ruch ułatwiłby integrację sieci elektroenergetycznych obu obszarów dziś rozdzielonych morzem.