Portal o energetyce
Niemcy redukują emisje. Ale tylko przy dobrej pogodzie [KOMENTARZ]
Jak doniosły media znad Łaby, niemieckie emisje dwutlenku węgla spadły w 2018 roku o 4,2% w porównaniu do roku poprzedniego. Jednakże wynik ten jest nie tyle sukcesem transformacji energetycznej, co efektem wyjątkowo długiego i ciepłego lata oraz łagodnej zimy.
Według wstępnych danych, które przytoczył portal cleanenergywire.org (CLEW), Niemcy wyprodukowali w 2018 roku 869 mln ton CO2, co jest spadkiem w porównaniu do roku 2017, kiedy to w RFN wyemitowano 907 ton tego gazu. Jak informuje CLEW, oznacza to spadek rokroczny o ok 4,2%.
„Niemiecki rząd ogłosił, że jest to to największy spadek emisji od 2009 roku i pierwsza zauważalna redukcja w krajowych emisjach od czterech lat” – podaje CLEW.
RFN musi intensywnie redukować swe emisje, by zbliżyć się chociaż do poziomów wykreślonych przez cele klimatyczne na rok 2020. Według tych założeń, Niemcy powinny do tego czasu obniżyć produkcję CO2 o 40% względem wyników z roku 1990, a więc o ok. 500 mln ton, do pułapu 751 mln ton.
Już teraz wiadomo jednak, że cele te nie zostaną zrealizowane. Rząd w Berlinie ma tego świadomość – minimalizowanie porażki redukcji emisji dwutlenku węgla było jednym z zadań tzw. Kohlekomission, czyli Komisji Węglowej, zajmującej się przyszłością wykorzystywania węgla w Niemczech.
Problemy dotyczące emisji są dla Niemiec tym bardziej kłopotliwe, że kraj ten zainwestował miliardy euro w swoją transformację energetyczną zwaną Energiewende. Pochłonęła ona już tak dużo środków, że nawet rząd RFN nie jest w stanie podać konkretnych wyliczeń w tym zakresie. Jednym z niewielu szacunków tych wydatków, które padły z ust przedstawicieli niemieckich władz była kwota biliona euro – takie środki Niemcy miały przeznaczyć na Energiewende do końca lat 30-tych XXI w. według ministra Petera Altmaiera. Ta wypowiedź niemieckiego polityka z 2013 roku może jednak być niedoszacowana – wynika to m.in. z konieczności sfinansowania procesu jednoczesnego odchodzenia od atomu i węgla. Sam Altmaier powiedział, że Niemcy potrzebują więcej czasu na porzucenie wytwarzania energii w elektrowniach węglowych, gdyż jednocześnie wygaszają swe elektrownie jądrowe
Wobec tak potężnej transformacji energetycznej, wielu obserwatorów uznało, że odnotowany spadek emisji to właśnie zasługa tego przedsięwzięcia. W takim tonie pisał o wynikach emisyjnych RFN m.in. Frankfurter Allgemeine Zeitung Jednakże to nie Energiewende sprawiła, że niemieckie emisje spadły. Odpowiedzialna za to jest długie i ciepłe lato nadzwyczaj łagodna zima w roku 2018.
„Susze w ciągu lata 2018 zmniejszyły poziom wody w rzekach, co przełożyło się na obniżone zdolności spływu paliw, a w rezultacie – skok ich cen” – pisze CLEW. Tego typu zjawiska zazwyczaj zmniejszają też produkcję energii w jednostkach konwencjonalnych, które mają problemy z chłodzeniem. Co więcej, łagodna zima spowodowała też znaczny spadek emisji w gospodarstwach domowych. „Ten sektor przyczynił się do ok. 40% redukcji emisji” – podaje CLEW.
Energiewende dość słabo radzi sobie z redukcją niemieckich emisji, które znacznie szybciej spadały tuż po zjednoczeniu Niemiec – wtedy bowiem zamykany był nieefektywny, przestarzały, a przez to bardzo emisyjny przemysł. Likwidowano też stare bloki węglowe. Proces ten zaowocował spadkiem emisji dwutlenku węgla w latach 1990-2000 o ok. 200 mln ton. W kolejnej dekadzie 2000-2010 spadek był już wolniejszy i wyniósł 100 mln ton. Druga dekada XXI wieku, która jest zarazem czasem intensywnych wydatków na Energiewende, może przynieść jeszcze gorszy wynik. W 2010 roku Niemcy produkowały bowiem 943 mln ton CO2, a w roku 2017 – 907 mln ton. Oznacza to redukcję emisji o zaledwie 36 mln ton w ciągu 7 lat. Chyba, że pozostałe lata tej dekady również będą tak korzystne atmosferycznie, jak rok 2018.