Dlatego od kilku miesięcy trwa ożywiona dyskusja na temat nie tyle nawet możliwości, ale konieczności obniżenia cen prądu. Partie rządzące – CDU/CSU i liberalna FDP chcą przede wszystkim zmniejszyć dotacje na energetykę odnawialną i w ten sposób ograniczyć rosnące koszty energii. Minister środowiska Peter Altmaier zaproponował nowelizację ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE), która prowadziłaby do stopniowej obniżki poziomu dotacji na zieloną energię oraz zmian w ulgach dla energochłonnych przedsiębiorstw.
Takim pomysłom sprzeciwiają się władze poszczególnych landów. Argumentują, że doprowadzi to do likwidacji miejsc pracy i zahamowania inwestycji w OZE.
Władze landowe nie biorą jednak pod uwagę kosztów utrzymania miejsc pracy w sektorze OZE, które znacznie przekraczają koszty zasiłku dla bezrobotnych. Z punktu widzenia ekonomicznych interesów państwa bardziej rozsądne jest mimo wszystko ograniczenie przywilejów producentów odnawialnej energii.
Czytaj także: Energiewende- energetyczna pułapka za bilion Euro
Pod względem wysokości ceny energii elektrycznej dla przemysłu Niemcy są na piątym miejscu wśród państw członkowskich UE, pod względem ceny dla gospodarstw domowych – na miejscu trzecim. Cena prądu dla gospodarstw domowych w Niemczech w latach 2000–2012 wzrosła aż o 85%.
Niemieccy politycy zwracają szczególną uwagę na rosnące ceny energii dla przemysłu, którego produkcja staje się niekonkurencyjna w skali UE. A to już problem, którego nie można bagatelizować, bo ma istotny wpływy na większość kluczowych wskaźników gospodarczych. Nowelizacji niemieckich przepisów można spodziewać się jeszcze przed wrześniowymi wyborami. Jednak na wyraźne efekty przyjdzie jeszcze poczekać.
Maciej Sankowski