Reklama


„Bez polskiej Solidarności nie byłoby demokratycznej Mongolii”- powiedział mongolski prezydent Tsakhiagiin Elbegdorj swojemu polskiemu odpowiednikowi dodając, że jej legenda Maciej Jankowski był jego doradcą. To zresztą obok Wałęsy, z którym zorganizowano swoją drogą spotkanie, najważniejsza dla Mongołów ikona polskiej opozycji. Jednak jak się okazuje wizyta azjatyckiego przywódcy wykroczyła poza sferę kurtuazyjnych popisów oratorskich i dyplomatycznych ceremoniałów obierając kurs na konkret.


Oprócz rytualnego forum biznesowego i podpisania wspólnych programów w zakresie nauki i szkolnictwa, gospodarki i obronności światło dziennie ujrzała bowiem również kwestia polskiej ambasady w Ułan Bator. Bronisław Komorowski w obecności Tsakhiagiina Elbegdorja stwierdził bowiem, że „rzeczą ważną jest by wznowiła ona swoją działalność”. Przypomnijmy, że została ona zamknięta w ramach oszczędności 31 lipca 2009 roku. Jednocześnie polski prezydent podkreślił iż, "to co było konieczne z punktu widzenia zmian orientacji polskiej polityki zagranicznej jeszcze przed paroma laty, dzisiaj powinno podlegać korekcie ze względu właśnie na nowe okoliczności zacieśniającej się i rokującej dobre nadzieje współpracy polsko- mongolskiej".


Tyle tylko, że decyzja ta podjęta przez ministra Sikorskiego była nie tylko niekonieczna, ale i nielogiczna. Już wtedy powszechna była wiedza o wielkim napływie zagranicznego kapitału do Mongolii i wielkich złożach metali ziem rzadkich w tym kraju, którymi nasze MSZ zaczęło aktywnie interesować się już dwa lata później. Stwierdzenie Komorowskiego to zatem raczej dorabianie gęby do krytycznego wobec resortu Sikorskiego raportu NIK. W jego świetle zamykanie placówki z powodów oszczędności w 2009 roku skonfrontowane z planami ponownego jej otwarcia jest kuriozalne. Jest i jak już wspominałem było, oto fragment interpelacji poselskiej Anny Bańkowskiej dotyczącej omawianej problematyki: „Mongolia to również kraj, w którym rozpoczyna się proces inwestowania polskich przedsiębiorców. W Mongolii wiele osób pełniących istotne funkcje zna Polskę, gdyż przed laty u nas studiowała. Ambasada w Mongolii jest placówką skromną, niewymagającą szczególnych nakładów.” W podobnym tonie napisano interpelację Wiesława Wody: „od pewnego czasu, głównie dzięki ożywionej działalności ekonomicznego pionu ambasady, ma miejsce wyraźna intensyfikacja gospodarczych powiązań RP z Republiką Mongolii.”


Dziś jak widać argumenty z 2009 roku trafiły nie tylko do prezydenckich, ale i rządowych głów- również podsekretarz stanu w ministerstwie gospodarki Andrzej Dycha zapowiedział na wspomnianym już polsko- mongolskim forum biznesowym powrót polskiej ambasady do Ułan Bator. A może decyzja ta jest po prostu podyktowana właśnie sławetnym raportem NIK? Mongolska księgowość MSZ mogłaby podkręcić strumień negatywnych informacji skierowanych w Sikorskiego.


Piotr A. Maciążek

Reklama
Reklama

Komentarze