Reklama

W spółkach związanych z branżą energetyczną, na które ma wpływ skarb państwa, trwa właśnie proces wymiany prezesów. Z Enei odwołano Krzysztofa Zamasza, z Energi Andrzeja Tersę, z PGNiG Mariusza Zawiszę, a z Taurona Jerzego Kurellę. Ostatni przykład jest dość wymowny bowiem w branży spekulowano, że jako jedyny ma szansę na zachowanie stanowiska, przede wszystkim ze względu na przeszłość (za czasów poprzedniego rządu PiS kierował pracami spółki Bełchatów Opole Turów). Tego typu tezy wzmacniały dodatkowo zdjęcia z uroczystości barbórkowych, na których menadżer pojawił się w bliskim otoczeniu premier Beaty Szydło. Stało się jednak inaczej. Przykład prezesa Kurelli to dobry punkt wyjściowy do rozważań o innych zmianach personalnych, szczególnie w odniesieniu do prezesów mających opinie „niezatapialnych”.

Najlepszym przykładem jest tu chyba Paweł Olechnowicz z Lotosu, który na fotelu prezesa „przeżył” już sześciu premierów i dwunastu ministrów skarbu państwa. To niekwestionowany rekord. Menadżerowie, z którymi miałem okazję rozmawiać, nie ukrywają, że spółka żyje nadzieją, iż i tym razem zachowa on stanowisko. Jednak informacje kuluarowe wskazują na alternatywny scenariusz. Część zastrzegających anonimowość rozmówców widzi Olechnowicza w kierownictwie innej spółki skarbu państwa, sugerując jednocześnie, że w nowym rządzie jest duże zrozumienie dla pomysłu konsolidacji sektora paliwowego. Najczęściej wymienianą opcją jest oczywiście fuzja Lotosu i Orlenu, ale pojawiają się i inne opcje np. z udziałem PGNiG. Jak udało nam się dowiedzieć jeszcze w trakcie kadencji rządu PO/PSL w gazowej firmie trwały nawet wstępne prace dotyczące planów konsolidacyjnych. Czy będą kontynuowane? Nowy prezes gazowego giganta, Piotr Woźniak, stwierdził kilka dni temu, że „warto zastanowić się nad tym jakie efekty dałaby synergia Grupy Lotos i Orlen. Korzyści mogą pojawić się w przypadku ekspansji zagranicznej czy akwizycji na rynku surowców”. Wśród naszych rozmówców nie brakuje jednak również głosów odsyłających Olechnowicza na zasłużoną emeryturę.

Innym niezwykle intrygującym przykładem „niezatapialnego” jest Jacek Kaczorowski, prezes PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna. Czemu zawdzięcza swoją siłę? Rozmówcy są zgodni – przede wszystkim dzięki świetnym relacjom ze związkami zawodowymi. Kaczorowski pozostaje na stanowisku już 5 lat i być może będzie kontynuować swoją pracę dzięki solidnemu umocowaniu w NSZZ Solidarność oraz gwałtownemu manewrowi „skrętu” w stronę PiS. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że Jacek Kaczorowski jest działaczem PO – o czym informował Puls Biznesu w zamieszczonej na swoich łamach „liście wstydu”. Chodzi o zestawienie  428 członków Platformy oraz ich krewnych i znajomych, którzy pracują w spółkach skarbu państwa. 

Ostatnim interesującym przykładem „niezatapialnego”, choć z zupełnie innych względów, o którym chciałbym wspomnieć jest Marcin Idzik. Znany bardziej ze zbrojeniowego PHO niż z energetyki. Obecnie jest prezesem EuroPol Gazu. To joint venture PGNiG i Gazpromu sprawujące pieczę nad Gazociągiem Jamalskim. Idzik był związany z PO od początku swojej kariery zawodowej. Najpierw jako współpracownik Bogdana Klicha, potem Tomasza Siemoniaka w MON. Do EuroPol Gazu trafił bez doświadczenia w energetyce, co wzbudzało uzasadnione kontrowersje. Podobnie jak w przypadku Kaczorowskiego jego prezesura może nie być mile widziana w PiS. W przeciwieństwie do szefa PGE GiEK nie stoją za nim jednak związkowcy, ale… Rosjanie. Dokumenty regulujące pracę spółki EuroPol Gazu powodują, że zmiana w składzie zarządu wymaga zgody wszystkich udziałowców. Nie jest więc możliwa bez zgody strony rosyjskiej. W kontekście nowej sytuacji politycznej jest mało prawdopodobne, aby Rosjanie zgodzili się na roszadę. Warto przy okazji wspomnieć, że podczas tzw. „afery jamalskiej” w wyniku nacisków polskiego rządu, udało się przekonać ówczesnego prezesa Mirosława Dobruta (ale po wielu miesiącach!) do rezygnacji. Czy tak będzie i tym razem?

Zobacz także: Zmiany w zarządzie Taurona

Reklama
Reklama

Komentarze