W pierwszym przypadku chodzi rzecz jasna o miażdżący raport NIK dotyczący kwestii wydobycia niekonwencjonalnego błękitnego paliwa nad Wisłą. Skala patologii ujawniona przez wspomniany organ poraża, począwszy od opieszałości legislacyjnej czy struktury procesu decyzyjnego (powierzonego w latach 2007- 12 trójce urzędników), po konstrukcję przydzielanych koncesji, które okazały się zbyt duże w odniesieniu do możliwości finansowych zagospodarowujących je firm (co oczywiście skutkowało spowolnieniem liczby wykonywanych w Polsce odwiertów). W powyższym kontekście warto zaznaczyć jeszcze jedną rzecz. Skoro zdecydowano się na upublicznienie dokumentu stanowiącego de facto gotowy akt oskarżenia w odniesieniu do osób i instytucji odpowiedzialnych za rozwój rodzimej rewolucji łupkowej można jedynie przypuszczać jak wielka skala nadużyć wiąże się z utajnionym przez ministra gospodarki raportem NIK dotyczącym polsko- rosyjskich negocjacji gazowych (o czym świadczą przecieki prasowe podkreślające negatywną rolę PGNiG w utrzymaniu wysokich cen surowca dostarczanego przez Gazprom).
Kolejna porcja złych informacji energetycznych z początku roku dotyczy projektu polskiej elektrowni atomowej. Rada Naczelna PSL rozpoczęła dyskusję nad uchwałą, która zakłada rezygnację Polski z tej inwestycji i przekierowanie przeznaczanych na nią środków na Odnawialne Źródła Energii (związek części Ludowców z sektorem OZE zostanie zapewne szczegółowo opisany w kolejnym raporcie NIK, który utajni ministerstwo gospodarki...). Sytuacja ta stawia pod znakiem zapytania spójność rządu i to w momencie, gdy Rada Ministrów będzie musiała przyjąć Program Polskiej Energetyki Jądrowej stanowiący de facto mapę drogową dla całego projektu. W dodatku zgodnie z doniesieniami prasowymi odpowiedzialny za atom Aleksander Grad zamierza opuścić PGE EJ1. Ruch ten przypomina przysłowiową ucieczkę z tonącego okrętu. Warto zresztą wspomnieć, że nawet jeżeli elektrownia powstanie, to może mieć problem z dystrybucją produkowanej przez siebie energii ponieważ nadal nie przegłosowano Ustawy o korytarzach przesyłowych (znów ten bałagan legislacyjny!).
Ostatnia porcja drastycznych informacji noworocznych z polskiego sektora energetycznego (bo przecież są i doniesienia mniej spektakularne jak np. próba reanimowania pogrążonego w agonii Polimexu- Mostostalu odpowiedzialnego za rozbudowę elektrowni w Kozienicach) dotyczy trzeciego z wielkich projektów dywersyfikujących dostawy energii do Polski tj. gazoportu. Jak informuje PAP, minister skarbu Włodzimierz Karpiński wraz ze swoim resortem "pracuje nad alternatywą na dostawy katarskiego LNG". Innymi słowy oznacza to dalszy ciąg wielkich kłopotów z terminowością inwestycji, która jest absolutnie kluczowa ze względu na zawarty kontrakt gazowy. Problemów z wspomnianą infrastrukturą można spodziewać się zresztą także w przyszłości- na początku stycznia Dziennik Gazeta Prawna informował, że powodem dymisji przez ministra skarbu, szefa transportowego dozoru technicznego były liczne zastrzeżenia jakie zgłaszał w związku z budową terminala LNG...
Noworoczne informacje dotyczące gazu łupkowego, siłowni jądrowej i gazoportu to de facto energetyczne „tango down”. Pokazują one w pełni skalę zaniedbań i niemocy rządu w kluczowym dla bezpieczeństwa państwa sektorze gospodarki. Takiej sytuacji sprzyja również brak kontroli społecznej. Być może sytuację tą zmieni realna groźba blackoutów w Polsce w najbliższych latach.