Reklama

Polskie PGNiG otwarło dziś biuro handlowe w Londynie. Dlaczego akurat w tym mieście, mimo nadchodzącego Brexitu? W kuluarach uroczystości można było usłyszeć, że wspomniane wydarzenie polityczne nie powinno wpłynąć na branżę LNG, która upodobała sobie brytyjską stolicę. „To zupełnie inny sektor niż np. bankowy, w który wyjście Wielkiej Brytanii z UE uderzy z pewnością bardzo mocno” – mówi nam jeden z pracowników PTS, niemieckiej spółki-córki PGNiG, która będzie zarządzać nową placówką nad Tamizą. 

Za wyborem lokalizacji przemawia według moich rozmówców jeszcze jedna kwestia. „Londyn to wyjątkowe miejsce gromadzące rekordową ilość traderów. Można się od nich nie tylko wiele nauczyć, ale przy okazji intensywnych spotkań branżowych, które mają tu miejsce rodzi się wiele pomysłów na wspólne biznesy” – dodaje nasz rozmówca. Jego zdaniem Londyn góruje w tym zakresie nad Szwajcarią, która stanowi drugi ważny rynek, gdzie aktywnie działają w Europie firmy traderskie (warto zaznaczyć, że kraj ten znajduje się poza UE). Z tego samego powodu prowadzenie działalności handlowej w obszarze LNG nie byłoby tak efektywne z Warszawy. 

Kontakty międzyludzkie w obrębie branży LNG (również mniej oficjalne) mają być kluczowe, z ich pomocą PGNiG chce rozpocząć swoją globalną przygodę. O wierze w to świadczy choćby usytuowanie nowego biura, które znajduje się w świetnej lokalizacji -samym centrum miasta. 

O co tak naprawdę toczy się gra? 

PGNiG może wykorzystać 65% mocy terminala LNG im. Lecha Kaczyńskiego i zamierza aktywnie poszukiwać okazji zakupowych. Szczególną wagę wiąże się tu z coraz większym nasyceniem azjatyckich rynków, co powinno spowodować ukierunkowanie sprzedaży gazu skroplonego na Europie w nadchodzących latach i presję cenową. Ponadto podczas prezentacji w swoim londyńskim biurze PGNiG podkreśliło, że oprócz tego zjawiska spółce sprzyja także wzrastający udział spotów kosztem umów długoterminowych. W latach dwudziestych te pierwsze mogą sięgać już 50% transakcji.  

Takie umowy krótkoterminowe można by zawierać, a zakupiony gaz sprowadzać do Świnoujścia (na potrzeby własne, co może być kluczowe w kontekście zapowiedzi nieprzedłużania umowy jamalskiej) i dalej Europy Środkowej jeśli Polskę połączą interkonektory z sąsiadami (chodzi o powstanie tzw. hubu o potencjalnej konsumpcji rocznej do 75 mld m3 surowca). Idea ta jest tu bardzo mocno promowana – także wśród brytyjskiej prasy (na otwarciu biura był obecny np. przedstawiciel Financial Times). Jest to logiczne rozwinięcie prób, jakie polska spółka podjęła w ubiegłym roku by poszerzyć możliwość odbioru LNG o nowe kierunki (tj. poza wolumen docierający do Polski w ramach kontraktu katarskiego). 

Dziś działania PGNiG to droga w nieznane, na efekty przyjdzie nam poczekać przynajmniej dwa lata – bo właśnie na tyle wynajęto londyńskie biuro z możliwością przedłużenia jego działalności. Być może organizowane przez nową placówkę zakupy nie zmienią znacznie sytuacji na polskim i środkowoeuropejskim rynku gazu (choć mogą ośmielić nowych graczy, co jest ważne, bo obecnie z możliwości gazoportu nie korzysta nikt oprócz PGNiG), ale z pewnością mogą uatrakcyjnić portfel spółki (na który składa się gaz kupowany z wszystkich kierunków, a jego cenę się uśrednia) i pomóc jej zyskać nowych klientów.

Zobacz także: Łazor pokieruje londyńskim biurem handlowym PGNiG

Reklama
Reklama

Komentarze