Szczęście nie opuszcza Władimira Putina. Jeszcze nie wybrzmiały echa szczytu w Antalyi, a prezydent Rosji znowu jest na fali. Pytanie nie tyle o co gra Rosja, bo to z grubsza wiemy, ale jakimi kartami zamierza grać?
- Prezydent Rosji dość jasno definiuje swoje cele: deklaruje daleko idącą pomoc w walce i dążeniu do eliminacji Państwa Islamskiego w zamian za co domaga się od zachodnich partnerów:
- Powrotu Rosji w roli rozgrywającego do światowego stolika przywódców.
- Zdefiniowania nowego podziału stref wpływów ze szczególnym uwzględnieniem interesów Rosji, czego wyrazem jest sytuacja na Ukrainie.
- Zniesienia sankcji gospodarczych nałożonych na Moskwę.
- Rok 2015 upłynął w dużej mierze na sondowaniu zachodnich partnerów w podniesionych wyżej kwestiach. Moskwa najwyraźniej wyciągnęła wnioski ze szczytu w australijskim Brisbane, gdzie Władimir Putin był wyraźnie izolowany od pozostałych uczestników. Tym razem, w tureckiej Antalyi, Putin był pierwszoplanową postacią.
- Czas rosyjskiej ofensywy dyplomatycznej również jest nieprzypadkowy. Unia Europejska nie potrafi sobie poradzić z falą uchodźców i rosnącym zagrożeniem bezpieczeństwa wewnętrznego, co wzmaga procesy dezintegracyjne. Spektakularny kryzys przywództwa w Niemczech jest tego najlepszym przykładem. Innymi słowy Unia zajęta jest sobą i nie za bardzo wie jak wybrnąć z zaistniałej sytuacji. Z drugiej strony 2016 to rok wyborczy w USA, które również w dużej mierze zajmą się własnymi problemami. Prezydent Obama będzie z miesiąca na miesiąc tracił na znaczeniu. Konkluzja: Putin uznał, że lepszego czasu na redefinicję światowej pozycji Rosji nie będzie.
Coś jednak poszło nie tak i wbrew rosyjskim oczekiwaniom Zachód, choć zainteresowany zaangażowaniem Moskwy w walkę z Państwem Islamskim, okazał zaskakującą nieustępliwość w sprawie sankcji. Stało się tak pomimo, iż zamachy w Paryżu (na pierwszy rzut oka) tylko wzmocniły siłę rosyjskich argumentów. Ba, prezydent Francji wszedł w buty „zarezerwowane” dotychczas dla niemieckich polityków – stając się nagle głównym orędownikiem sprawy rosyjskiej w Europie. Oczywiście pozostaje pytanie, na ile Francji starczy determinacji, i czy nie jest to postawa czysto wizerunkowa. Z dzisiejszej perspektywy widać, że chyba właśnie tak jest.
Tak czy inaczej, Rosjanie nie tylko nie skorygują kursu, ale wręcz zaostrzą go.
- Rosja jeszcze bardziej zaznaczy swoją obecność militarną w Syrii, a incydenty z udziałem Turcji będą się powtarzać mimo deklaracji o chęci deeskalacji napięcia.
- Rozczarowanie Rosji postawą Zachodu ws. sankcji uwidoczni się zaognieniem sytuacji na Ukrainie z jednej strony i powrotem do retoryki „straszaka energetycznego” z drugiej strony. Gaz i ropa wracają do gry tradycyjnie zimą, w ujęciu tranzytowym. Warto dodać, że narzędzie to jest szczególnie istotne, bo dotyczy także Turcji, która odbiera rosyjski gaz via Ukraina.
- Putin będzie dalej grał kartą oznaczoną symbolem „ropa IS”, co czyni już w odniesieniu do Turcji. Karta ta jest o tyle niebezpieczna, że Moskwa może oskarżyć inne państwa EU o handel ropą pochodzącą z nieznanych źródeł. Warto dodać, że centrum handlu to dziś turecki port Ceyhan, gdzie dziś krzyżują się nielegalne dostawy z IS z ropą kurdyjską, która nabywana jest przez niektóre firmy europejskie. Surowiec nie ma ani odmiennej barwy, ani zapachu. O oskarżenia więc nietrudno.
Wiedza rosyjskich służb specjalnych na temat działalności Państwa Islamskiego w Europie wydaje się znacznie bardziej komplementarna niż ta, która dysponują służby zachodnie, wciąż mające problem z międzysojuszniczą wymianą informacji. Przewiduję ochłodzenie relacji polegające na wyciszeniu nieoficjalnych kanałów informacyjnych pomiędzy zachodnimi a rosyjskimi służbami. Aż do czasu kolejnego zamachu w Europie, który jest tylko kwestią czasu.
Maciej Sankowski