Ostatnie 24 godziny przyniosły dwie ważne informacje w kontekście sytuacji na globalnych rynkach naftowych.
Pierwsza dotyczy prezentacji EIA (Energy Information Administration), wedle której amerykańskie zapasy ropy naftowej są już największe od 80 lat i wynoszą 466,7 mln baryłek (wzrost o 8,2 mln baryłek). W dalszej perspektywie oznacza to silną presję na spadek cen ropy. Pełne magazyny (nie tylko amerykańskie, ale także innych państw czy traderów) i zaspokojenie potrzeb lokalnych rynków przełoży się bowiem na eksport surowca i jeszcze większą nadpodaż globalną, której swoją drogą sprzyja rekordowe wydobycie w Arabii Saudyjskiej czy Kuwejcie. To dlatego agencja Bloomberg przedstawiła prognozy wedle, których w najbliższych miesiącach spadek cen ropy naftowej do poziomu 20 $ za baryłkę jest możliwy.
Druga informacja dotyczy rozpoczęcia operacji wojskowej w Jemenie przez koalicję państw arabskich z Zatoki Perskiej na czele z Arabią Saudyjską. W jej wyniku baryłka ropy naftowej typu Brent zdrożała o 3,17% do poziomu 58,27 $ a typu WTI o 3,82% do poziomu 51,09 $. Interwencja ma związek z pogłębiającą się niestabilnością Jemenu, w którym coraz większe sukcesy odnoszą szyickie milicje Huti wspierane przez Iran. Kwestia ta spotkała się ostrą reakcją ze strony sunnickiej Arabii Saudyjskiej, która podkreśla, że zagrożone działaniami jemeńskich rebeliantów są jej złoża naftowe położone we wschodniej części Arabii.
Obie przedstawione powyżej informacje skłaniają do refleksji nad dalszym zachowaniem rynków, które zignorowały informację o rekordowych zapasach ropy w USA skupiając się na interwencji w Jemenie. Wydaje się, że drożejące „czarne złoto” to zjawisko krótkotrwałe i trend spadkowy powróci bardzo szybko. Z drugiej jednak strony należy pamiętać o tym, że Jemen sąsiaduje z cieśniną Bab al - Mandab – kluczową w kontekście tankowców przepływających z Zatoki Perskiej przez Morze Czerwone i Kanał Sueski w kierunku Europy. Biorąc pod uwagę wsparcie jakie szyiccy Huti otrzymują ze strony Iranu głębokiej destabilizacji tego szlaku handlowego po prostu nie można wykluczyć. Tym bardziej, że Teheran ponosi olbrzymie straty w kontekście spadków cen ropy a nawet wedle jednej z teorii tłumaczących to zjawisko jest obok Rosji bezpośrednim powodem jego zaistnienia (chodzi o amerykańsko – saudyjską kooperację zmierzającą do osłabienia obu państw). Tymczasem wiele środowisk w Iranie nie jest zainteresowanych pozytywnym efektem negocjacji atomowych z państwami zachodnimi a tym samym zdjęciem sankcji (np. Pasdaran – tzw. „druga armia” kraju ajatollahów podległa Najwyższemu Przywódcy- który z kontrabandy i omijania restrykcji uczynił intratne źródło dochodów).
Wspomniane grupy interesów mogą być dodatkowo wspierane przez Rosję, dla której dalsze spadki cen ropy to dramatyczna informacja. Jej budżet oparto bowiem o prognozę cenową 50 $ za baryłkę. Warto w tym kontekście przypomnieć, że już przy poziomie cenowym 40 $ za baryłkę Moskwa opróżniłaby swój Fundusz Rezerwowy (na którym lokowała od lat zyski ze sprzedaży węglowodorów) do końca 2015 r. W przypadku potwierdzenia się prognozy Bloomberga sytuacja byłaby o wiele poważniejsza i mogłaby wymusić na władzach sięgnięcie do rezerw dewizowych lub poszukiwanie innych form pozyskania kapitału (kredyty, emisja obligacji). W ostateczności rosyjski rząd musiałby wdrożyć program cięć, już obecny w oświacie, służbie zdrowia i kulturze, który mógłby dotknąć sfery obronnej, bezpieczeństwa wewnętrznego bądź socjalnej. Dlatego Kremlowi może zależeć na wykorzystaniu operacji jemeńskiej i przekształceniu jej w kryzys naftowy spowodowany paraliżem szlaku komunikacyjnego pomiędzy Kanałem Sueskim i Zatoką Perską. Takie plany akcentował zresztą swego czasu Iran w kontekście cieśniny Ormuz. Wykorzystanie szyickich Huti pozwoliłoby mu osiągnąć taki sam cel, tyle że w korzystniejszy sposób propagandowy – przerzucający na stronę trzecią odpowiedzialność za rozwój wydarzeń…