Reklama

Konflikt na lokalnym podwórku

Na początku sierpnia prezes Transnieftu Nikołaj Tokariew skierował list do wicepremiera FR Arkadija Dworkowicza, w którym podkreślił, że deficyty paliwowe Dalekiego Wschodu Rosji nie wynikają z polityki operatora sieci przesyłowej, ale nadmiernego eksportu paliw przez Rosnieft. Korespondencja była reakcją na złożenie przez Rosnieft skargi na Transnieft do Federalnego Urzędu Antymonopolowego (FAS). Została umotywowana brakiem otrzymywania informacji dotyczących wolnych mocy w ropociągach.

W szerszym aspekcie list Tokariewa był kontynuacją nabrzmiewającego od maja konfliktu pomiędzy obydwoma gigantami naftowymi. Według prezesa Transnieftu potrzeby paliwowe na Dalekim Wschodzie da się zabezpieczyć za pomocą rafinerii w Komsomolsku i Chabarowsku. Tymczasem Rosnieft skoncentrował swoje wysiłki na intensywnej rozbudowie kompleksu petrochemicznego Nachodka. Zdaniem Transnieftu mają one zbyt duży rozmach a spółka jako operator nie ma wystarczających środków finansowych by zespolić Nachodkę z lokalną infrastrukturą energetyczną. Mało tego, inwestycja Rosnieftu nie ma charakteru strategicznego, dlatego koszty przeznaczane na zwiększanie jej potencjału lepiej byłoby przeznaczyć na rozwój złóż ropy naftowej na Syberii wschodniej.

Konflikt przekracza granice Rosji

Zaprezentowany powyżej spór pomiędzy dwiema kluczowymi spółkami naftowymi w Rosji koncentrował się w ostatnich czterech miesiącach na kwestiach rywalizacji wewnętrznej. Nawet u swojej genezy, poszukiwania źródeł finansowania budowy infrastruktury przesyłowej koniecznej dla realizacji kontraktu chińskiego, nie wpływał w sposób bezpośredni na interesy rosyjskie realizowane na terytorium państw trzecich. Sytuacja ta ulega jednak zmianie. Świadczą o tym dwa wydarzenie.

Po pierwsze, plany Rosnieftu dotyczące odwrócenia kierunku przesyłu surowca w ropociągu Baku- Noworosyjsk i jego dostarczania przez ropociąg Baku- Tbilisi- Ceyhan (BTC) nad Morze Śródziemne zostały skrytykowane przez Transnieft. Zdaniem tego koncernu wspomniana koncepcja jest nieefektywna ekonomicznie, o wiele tańszy byłby bowiem przesył ropy do rafinerii Rosnieftu na Sardynii za pomocą infrastruktury kontrolowanej przez rosyjskiego operatora. Reakcja Transnieftu rodzi zatem pytanio zakres kontroli jego sporu z Rosnieftem przez Kreml. BTC to przecież „naftowe Nabucco” i Moskwa powinna być zainteresowana partycypowaniem w tym przedsięwzięciu.

Po drugie, przepychanki Rosnieftu i Transnieftu dotykają także Białoruś. Aresztowanie Władisława Baumgertnera, dyrektora generalnego rosyjskiego koncernu Uralkalij oraz do niedawna szefa rady nadzorczej Białoruskiej Kompanii Potasowej, sprowadziło na Mińsk falę rosyjskiej krytyki. Rosja zażądała jego uwolnienia i zaczęła grozić sankcjami. Bardzo szybko po tych wydarzeniach Transnieft ogłosił, że konieczny będzie remont ropociągu Drużba, w związku z czym ograniczeniu o około 25% ulegnie przesył ropy naftowejna Białoruś. Jednak nieoczekiwanie planom tym ostro sprzeciwił się prezes Rosnieftu- Igor Sieczin... Stanowisko rosyjskie, tak jak w przypadku ropociągu Baku- Noworosyjsk, zaczęło wyglądać niespójnie.

Walka rosyjskich elit czy celowe działania Kremla?

Konflikt Rosnieftu i Transnieftu prowokuje zatem pytanie o naturę nasilającej się konkurencji pomiędzy czołowymi rosyjskimi spółkami energetycznymi. Przyjmując najbardziej prawdopodobną optykę- jego genezy jako świadomego planu politycznego- może on pełnić rolę klucza otwierającego dostęp do zamkniętych do tej pory dla Rosjan rynków. Doskonałym przykładem, którym można zobrazować tą tezę jest zbliżenie skonfliktowanego z Gazpromem- Rosnieftu z azerskim SOCARem.

Z drugiej jednak strony, nie można wykluczyć również tarć w obrębie rosyjskiej elity władzy. Taki scenariusz tłumaczyłby z kolei dość chaotyczne działania czołowych rosyjskich spółek naftowych w kontekście „wojny potasowej” na Białorusi oraz negocjacji związanych z odwróceniem przesyłu surowca w ropociągu Baku- Noworosyjsk.

 

Reklama
Reklama

Komentarze