Wywiady
Ekologiczne Enty, pochwała pokory, walka z chciwością. Jak czytać „Władcę Pierścieni”?
Pochwała pokory oraz umiaru, walka z grzechem pychy czy gnuśności, a nawet… nawoływanie do troski o klimat i środowisko. Takie przesłania można wyczytać we „Władcy Pierścieni”. Jakub Wiech rozmawia o chrześcijańskiej interpretacji najsłynniejszego dzieła Tolkiena z Ks. Prof. Stanisławem Adamiakiem.
Poniżej skrócona wersja wywiadu z Ks. Prof. Stanisławem Adamiakiem, rektorem Wyższego Seminarium Duchownego w Toruniu oraz autorem książki „Teologia Tolkiena”. Całość rozmowy dostępna w podcaście „Elektryfikacja” pod załączonym w artykule linkiem
Jakub Wiech: Czy „Władca Pierścieni” to dzieło katolickie?
Ks. Prof. Stanisław Adamiak: Jego autor, J.R.R. Tolkien na pewno był katolikiem, co do tego nie ma dyskusji. Ale czy każde dzieło katolika jest dziełem katolickim? Niekoniecznie. Ale jeśli chodzi o „Władce Pierścieni”, to mogę powiedzieć: tak, to jest dzieło katolickie. Natomiast bardzo piękną specyfiką tej powieści i w ogóle twórczości Tolkiena jest to, że katolicki wydźwięk nie jest tam narzucany, zupełnie jakby nie był intencją autora. To zresztą sam Tolkien wyraził w swych listach. Ale podsumowując: świat wartości, który widzimy tak we „Władcy Pierścieni”, jak i w całej twórczości Tolkiena, to jest świat chrześcijański.
Bo widzimy – np. we „Władcy Pierścieni” jak własnym poświęceniem walczy się ze złem?
To jest bardzo dobre pytanie, o czym jest „Władca Pierścieni”. Na pewno jest to książka o poświęceniu, o cierpieniu i o wartości poświęcenia się dla innych.
A co się kryje za Pierścieniem?
To jedno z trudniejszych pytań. Czym tak do końca jest Pierścień i co to znaczy „Władca Pierścieni”? Czy tu chodzi o Saurona, czy bardziej o sam Jedyny Pierścień? W powieści opisane jest to tak, że pierścień jest jakąś sumą zła. Trochę można to skojarzyć z frazą używaną, kiedy mówimy o Baranku Bożym, że „gładzi grzechy świata”. I Pierścień jest taką sumą grzechów, zła oraz pokus. Ale warto zaznaczyć, że choć Pierścień jest czymś, co kusi swoją ogromną mocą, jednak nie działa automatycznie. Pierścień prowadzi do zła, jeśli daje się mu przyzwolenie, jeśli człowiek, elf albo hobbit nie ma siły, żeby się temu opierać.
To kim jest Władca tego Pierścienia?
Nie wiem. To nie musi być nawet jedna istota – to mogą być wszyscy ci bohaterowie, którzy się oparli pokusie, którzy mają szansę stać się złym władcą potęgi Pierścienia, ale jednak znajdują w sobie siłę, by nad tym zapanować, przynajmniej do pewnego momentu. I w tym sensie można czytać tę książkę tak, że człowiek ma moc, żeby się przeciwstawić złu. Władcą Pierścienia może być też Frodo.
Właśnie, Frodo. Dlaczego Pierścień trafił akurat do niego?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba sięgnąć po „Silmarillion”, czyli w miarę kompletną mitologię Tolkiena. Tam widać, że w tym świecie jest ktoś taki, jak nasz Pan Bóg, jest Jedyny. Przez to pojawia się tam opatrzność – widoczna dość klarownie. We „Władcy Pierścieni” jest ona jakby w tle, zwłaszcza w polskim przekładzie. Natomiast po angielsku widać lepiej, że ta opatrzność działa jednak i tam, co da się wyczuć zwłaszcza w rozmowie Gandalfa z Frodem. Tam czarodziej stwierdza, że hobbit był przeznaczony, by dostać ten pierścień. To są konstrukcje strony biernej, które znamy z Biblii, czyli tzw. passivum divinum, strona bierna boska. Kiedy nie mówi się, kto działa, to w domyśle działa Pan Bóg. Więc w tym sensie Frodo dostaje Pierścień, bo tak chce opatrzność, ten Tolkienowski Pan Bóg. Natomiast dużo poważniejsze jest pytanie: dlaczego?
Dlaczego?
To również można wytłumaczyć posiłkując się Biblią. Są psalmy, które mówią, że Pan Bóg nie kocha się w sile rumaka, prędkości wojownika, co ma znaczyć, że z perspektywy boskiej wojny nie wygrywa się siłą oręża, ale czymś innym – np. takimi stosunkowo najmniej do tego nadającymi się ludzikami, jak hobbity. Spójrzmy na Wojnę o Pierścień właśnie z perspektywy hobbitów: oni nie pragną sławy czy bohaterstwa. Ich jedynym pragnieniem jest siedzieć u siebie w norkach przy kominku i żeby świat ich zostawił w spokoju. Tymczasem okazuje się, że żeby to się stało, trzeba właśnie w ten świat wyruszyć i go ratować. I to za cenę poświęcenia oraz cierpienia.
Wobec tego, dlaczego ta opatrzność nie mogła bezpośrednio pomóc hobbitom i na przykład zesłać te wielkie orły, żeby przewiozły Froda prosto do Mordoru?
To jest chyba najczęściej zadawane pytanie na forach tolkienowskich. Śledziłem długie dyskusje, gdzie omawiano je nawet z perspektywy współczesnych systemów obrony przeciwlotniczej. Ale patrząc fabularnie, to po pierwsze, orły są niezależne – nie wiem, czy one by tak chciały. Po drugie, faktycznie mogłyby zostać przechwycone przez, nazwijmy to, rozmaite mordorskie systemy antydostępowe. I to ma sens.
A propos sensu. Sensem rozpoczynającego się Wielkiego Postu jest męka, śmierci i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Czy we „Władcy Pierścieni” zaszyto figury nawiązujące właśnie do Chrystusa i Misterium Męki Pańskiej?
Sam Tolkien raczej by uciekał przed taką interpretacją. Dlatego nie podobały mu się „Opowieści z Narnii” C.S. Lewisa, gdzie Aslan jest wypisz-wymaluj Panem Jezusem. Tolkien wychodził z założenia, że jest jedna historia prawdziwa, tą historią jest Ewangelia i ona jest tak wspaniała i tak ważna, że nie można się pod nią podszywać. Ale mimo tego trochę chrystusowych analogii i alegorii w swoim dziele zaszył.
Na przykład?
Wrzucenie pierścienia do Orodruiny dokonuje się 25 marca. W średniowieczu przyjmowano, że jest to data Wielkiego Piątku, a więc dzień śmierci Jezusa. Oczywiście sam Frodo nie jest Chrystusem, natomiast w jego historii widzimy kogoś, kto samotnie, uginając się pod ciężarem, wchodzi na górę, żeby ocalić innych. Skojarzenia są więc jednoznaczne; zwłaszcza, że sam Frodo w pewien sposób ociera się o śmierć czy przez nią przechodzi – mowa o sytuacji z jaskini Szeloby, w której Frodo został przez Sama uznany za zmarłego. Ale ten motyw powtarza się także u Gandalfa i Aragorna. Gandalf umiera i powraca, Aragorn przechodzi przez Ścieżkę Zmarłych. W tym sensie można potraktować „Władcę Pierścieni” jako wielkopostną lekturę. Jako przypomnienie o tym, czym jest Wielki Post. I tu warto zaznaczyć, że powieść tak opowiada także historię pewnych wyrzeczeń i oczyszczenia. Czasami są to sytuacje bardzo gwałtowne, jak w przypadku Boromira, który ulega pokusie i błyskawicznie ją odpokutowuje swoją śmiercią.
Spójrzmy na drugą stronę tej opowieści: czy Sauron to Szatan?
Uważna lektura „Władcy Pierścieni” daje na to odpowiedź. W jaskini Szeloby Sam z Frodem mówią o tym, że kiedyś ktoś inny stał przed wyzwaniami większymi niż oni, a sam Sauron jest tylko sługą tego większego Złego. To pokazuje, że Sauron nie jest odpowiednikiem Szatana, tylko ewentualnie pomniejszym złym duchem. To jest szerzej objaśnione w „Silmarillionie”, który jest czymś w rodzaju Tolkienowskiej Księgi Rodzaju. Warto zaznaczyć, że „Władca Pierścieni”, jak i w ogóle cały świat Tolkiena bronią się przed manichejskim, dualistycznym pojmowaniem rzeczywistości, które nawet dziś przenika do Kościoła.
To znaczy?
Chodzi tu o traktowanie Szatana jako kogoś równorzędnego Bogu, z identyczną siłą i mocą. To są pokusy gnostyckie z pierwszych wieków chrześcijaństwa. A tymczasem Zły nie jest równorzędny Bogu – tak w chrześcijaństwie, jaki we „Władcy Pierścieni”.
To może da się wykorzystać Tolkiena do ewangelizacji? I za jego pomocą promować nie tylko Dobrą Nowinę, ale też np. przesłanie encykliki Laudato Si«?
To jest wielka literatura, która przeżyła już próbę czasu oraz próby wciśnięcia jej w szufladki, że to jedynie książki dla młodzieży albo pozycje przygodowe. I obecnie faktycznie można używać jej do zadawania prostego pytania: z kim ty się bardziej utożsamiasz, z entami czy z Sarumanem?
W książce Księdza Profesora „Teologia Tolkiena” znalazł się cytat z listów Tolkiena, gdzie pisał, iż planował opowiadanie, którego akcja działa się już po wydarzeniach z „Władcy Pierścieni”, ale zrezygnował z tego pomysłu, bo w jego koncepcji ludzie przesiąknięci dobrobytem zaczęli przywoływać zło, które zażegnali tocząc Wojnę o pierścień. Czy to nie jest tragiczna dla ludzi refleksja?
To jest również głęboko katolickie i realistyczne. W pewnym momencie „Władcy Pierścieni” Gandalf mówi do Froda, że żyjemy tu i teraz i mamy sobie poradzić z tym, co jest tu i teraz. Naszym zadaniem jest zająć się tym, co dzieje się obecnie, obojętnie od skali tych wydarzeń. Frodo, Gandalf czy Aragorn nie odpowiadają za to, co będzie się dziać w Minas Tirith setki lat później. Ale to dzięki nim miasto nie znalazło się pod władzą Mordoru. Próby wyeliminowania zła w sposób definitywny i całkowity bardzo źle się w historii kończyły. To zresztą jeden z zarzutów, które Kościół stawiał systemom totalitarnym: ich dążenia do powszechnej szczęśliwości są po prostu nierealistyczne, za tym jest jakaś utopia, idea zaprowadzenia absolutnego dobra. Tego się nie da się zrobić, bo natura ludzka jest skażona, jest skłonna do złego. Ale jest też zdolna do dobrego.
Dziękuję za rozmowę!