Wiadomości
Ponad 200 ofiar, Hiszpanie rzucają błotem w premiera. Jak doszło do powodzi w Walencji?
Niedawno w Polsce, teraz w Hiszpanii. Tragiczne w skutkach powodzie napędza zmiana klimatu.
29 października Walencję i okolicę dotknęły ulewne deszcze, które spowodowały tragiczną w skutkach powódź. Znamy już bilans ofiar – zginęło co najmniej 218 osób. Suma opadów w niektórych miejscach sięgnęła 500 mm w ciągu kilku godzin – to tyle, ile średnio pada w ciągu roku. Odnotowano również gradobicia i tornada.
Opady wywołało lokalne zjawisko zwane DANA (izolowana depresja na dużych wysokościach). To rodzaj burzy wywoływany przez zimne powietrze, które na dużych wysokościach odłącza się od głównego prądu powietrznego. Zimne powietrze wędruje nad rozgrzane wody Morza Śródziemnego i powoduje unoszenie się ciepłego i wilgotnego powietrza. W efekcie powstają chmury, które są nie tylko bardzo zasobne w wodę, ale też mogą utrzymywać się nad danym obszarem przez wiele godzin. Według meteorologów gwałtowne burze spowodowane tym zjawiskiem to nic nowego – dlaczego więc tym razem były tak tragiczne w skutkach?
W tym przypadku przyczyną tak ekstremalnego zdarzenia była nadzwyczajnie wysoka temperatura wody w Atlantyku, która spowodowała intensywne parowanie, a w efekcie obfite opady deszczu. Według wskaźnika Climate Shift Index: Ocean przez zmianę klimatu takie temperatury były od 50 do 300 razy bardziej prawdopodobne. Według Climameter naturalna zmienność klimatu prawdopodobnie odegrała niewielką rolę.
Według Reutersa powódź, która wystąpiła w regionie, była najbardziej śmiercionośnym zjawiskiem pogodowym we współczesnej historii Hiszpanii oraz najgorszą w skutkach powodzią w Europie od 1967 r. Prognozy wskazują, że ekstremalne opady związane ze zjawiskiem DANA mogą dodatkowo wzrosnąć o 88 proc. w rejonie północno-wschodniej Hiszpanii, która i tak jest już silnie narażona.
Ta powódź różni się od tego, z czym mieliśmy do czynienia w Polsce we wrześniu 2024 r. W przypadku Hiszpanii była to powódź błyskawiczna, czyli taka, która występuje bezpośrednio po wystąpieniu silnych opadów – w ciągu kilku godzin – a nie w wyniku spiętrzenia fali powodziowej na rzece.
Tymczasem w Hiszpanii trwa wyścig w rzucaniu oskarżeń, kto jest winny tej powodzi. Spór toczy się o to, które instytucje miały jurysdykcję na obszarach dotkniętych katastrofą. Z krytyką spotkał się m.in. lider Walencji Carlos Mazón. Wzywano także do jego rezygnacji. 3 listopada mieszkańcy regionu protestowali podczas wizyty hiszpańskiego króla Felipe, królowej Letizii i premiera Pedro Sancheza, którzy zostali obrzuceni błotem przy wznoszonych okrzykach „mordercy, mordercy!”. Władze, zarówno lokalne jak i te państwowe, są oskarżane o zbyt późne ostrzeżenia o zagrożeniu oraz spóźnioną reakcję służb ratunkowych, gdy powódź już nadeszła.