Reklama

Klimat

Szczyt klimatyczny a rosnące ceny energii na świecie [KOMENTARZ]

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Szczyt klimatyczny COP26 w Glasgow powoli dobiega  końca. Jak zwykle przy tego typu wydarzeniach zdania co do jego efektów są i będą mocno rozbieżne.

Szczyt klimatyczny COP26 w Glasgow powoli dobiega  końca. Jak zwykle przy tego typu wydarzeniach zdania co do jego efektów są i będą mocno rozbieżne. Jedni uważają, że „akty strzeliste” w postaci deklaracji definitywnego odejścia od wydobycia węgla do końca lat „czterdziestych” przez większość krajów na świecie, to wielki sukces. Inni będą mieli w pamięci ponad 400 prywatnych odrzutowców, którymi przylecieli na obrady uczestnicy Szczytu, czy skądinąd ważną deklarację premiera Indii – trzeciej gospodarki świata – że ten subkontynent stanie się zeroemisyjną gospodarką dopiero (a może właśnie już ?) w 2070 roku, kiedy to premier Narendra Modi obchodziłby 120 urodziny…

Nie ma jednej drogi zielonej transformacji

Wydaje się, że dla zwykłych mieszkańców Ziemi, większe znaczenie od politycznych deklaracji, wygłaszanych przez polityków w zależności od doraźnych potrzeb wyborczych, mają działania podejmowane przez największe firmy świata lub te, które mają duże oddziaływanie lokalne. Konieczność działania na rzecz powstrzymania zmian klimatycznych przez zarządy firm przeszła z fazy „chwilowej mody” do fazy najbardziej pożądanej zawierającej się w sformułowaniu „myśl globalnie, działaj lokalnie”. Z raportu Instytutu na rzecz Klimatu, Środowiska i Energii w Wuppertalu wynika, że już ponad 500 firm z całego świata o obrotach przekraczających 1 miliard dolarów rocznie, wyznaczyło sobie własne cele klimatyczne, zapisując je w swoich strategiach. Na dziś, z uwagi na brak metodologii porównawczej, trudno jednak jednoznacznie określić, które z tych przypadków są rzeczywistymi działaniami na rzecz zmniejszenia energochłonności i szkodliwości stosowanych technologii, a które tylko pustymi frazesami. Wydaje się, że tych pierwszych jest jednak znacznie więcej niż tych drugich, co wynika z coraz większej świadomości klimatycznej nie tylko pracowników, ale i społeczności lokalnych, w których funkcjonują te przedsiębiorstwa.

W tym kontekście otwartym pozostaje pytanie nurtujące od kilkunastu tygodni nie tylko mieszkańców Polski, ale i przeważającej części współziemian: czy szczyty takie jak COP26, konferencje, na których debatują najtęższe umysły tego świata jak uczynić życie na naszej planecie lepszym, w jakikolwiek sposób przekładają się na ceny paliw i energii na stacjach benzynowych, płynących ropo- lub gazociągami, czy skumulowanych w gniazdkach elektrycznych ? Czy mając przed oczyma wizję roku 2030, 2050 czy wspomnianą już 2070, nie tracimy z punktu widzenia tego co tu i teraz ? A jeśli te działania są potrzebne, to jaki model gospodarczy i społeczny będzie najbardziej efektywny dla wprowadzenia tych zmian ? Czy konieczna sanacja dotychczasowej struktury funkcjonowania energetyki powinna być oparta na małych i średnich firmach czy może na wielkich koncernach multienergetycznych, którym łatwiej jest wdrażać nowoczesne i czyste technologie ?

I tu dochodzimy do smutnej konstatacji: NIE MA jednego, uniwersalnego rozwiązania, modelu gospodarczego, który mógłby być w jednakowo skuteczny sposób zaimplementowany w każdym kraju i przynosił tak samo dobre rozwiązania. Podstawowe cele, jak neutralność klimatyczna do wyznaczonego roku, efektywność energetyczna czy stosowanie na szeroką skalę czystych technologii w przemyśle mogą i powinny być wspólne dla wszystkich, ale narzędzia dla ich wprowadzenia muszą być różne.

image

 Reklama

Globalizacja procesów gospodarczych oraz politycznych miały bezpośredni wpływ na wzrost cen paliw nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Ceny surowców, przede wszystkim oczywiście gazu, ale też i ropy naftowej na światowych rynkach, musiały spowodować szokujące dla niemal wszystkich odbiorców detalicznych i przemysłowych, wzrosty cen benzyny i oleju napędowego. Trzeba mieć świadomość, że ani Orlen, Lotos czy PGNiG nie są graczami takiej skali, aby na rynkach na których działają, mogły w jakikolwiek sposób, kupować surowce po cenach niższych niż oferowanych przez globalnych graczy.

Iluzoryczne pole manewru cenami paliw

O rekordowych cenach gazu w ostatnich tygodniach napisano niemal wszystko, więc nie ma sensu powtarzać, jak negatywny ma to skutek dla całego rynku energetycznego. Ceny baryłki ropy naftowej w dostawach na grudzień na nowojorskiej giełdzie towarowej kształtują się na poziomie ponad 80 USD, co oczywiście nie jest rekordową ceną (rynek pamięta jeszcze czasy kiedy baryłka ropy naftowej kosztowała znacznie powyżej 100 dolarów, ale było to spowodowane albo wojnami w Zatoce Perskiej, albo blokadami gospodarczymi), ale i tak bardzo wysoką w czasie pokoju. Odkładając na bok polityczne dyskusje na temat odwagi w obniżaniu akcyzy i podatków w cenie benzyny i ON, należy stwierdzić, że zgodnie z unijnymi unormowaniami dotyczącymi minimalnej ich wielkości, pole manewru jest iluzoryczne. Eksperci nie pozostawiają złudzeń, że w warunkach wolnej gospodarki rynkowej nie da się w sposób realny i długofalowy nakazać koncernom paliwowym redukcji cen paliw. Dotyczy to zarówno cen benzyny, jak i gazu. Można oczywiście ograniczyć marże handlowe – co akurat jest obecnie czynione – ale i tak nie powstrzyma to obiektywnie wysokich obecnie cen tych surowców.

Remedium na taki stan rzeczy mogłoby być wydobycie krajowe, ale w przypadku ropy naftowej są to wielkości pomijalne w skali rocznego zużycia, a w przypadku gazu ziemnego roczne wydobycie na poziomie około 3,8 mld m3, stanowiące w przybliżeniu 20% rocznej konsumpcji gazu w Polsce, już jest uwzględnione w cenie taryfowej dla odbiorców indywidualnych. Więc tu nie znajdziemy przestrzeni dla istotnych obniżek cen tego surowca.

Pytaniem otwartym pozostaje kwestia, czy istnienie jednego, multienergetycznego przedsiębiorstwa mogłoby korzystnie wpływać na cenę paliw, w tym gazu, dostarczanego klientom. I tu można powiedzieć, że co ekspert to inne zdanie. W mojej jednak opinii, dobrze zarządzany, wykorzystujący wszystkie możliwe synergie (słowo wytrych, ale jednak) multienergetyczny koncern, ma znacznie większe możliwości amortyzowania, w krótkim czasie, niekorzystnych zjawisk cenowych, niż mniejsze podmioty, które są bardziej wrażliwe na spekulacje na globalnych rynkach. Ponadto, liczne przykłady dużych firm pokazują, że są one bardziej skłonne do stosowania na szeroką skalę w swojej działalności nowoczesnych i przyjaznych środowisku technologii, niż mniejsze podmioty, które nie generują takich środków finansowych, które umożliwiłyby im przestawienie się na realizowanie założeń przyjętych chociażby na kończącym się właśnie Szczycie Klimatycznym COP26 w Glasgow.  

Jerzy Kurella – ekspert Instytutu Staszica ds. energetycznych. Radca prawny. Przez wiele lat związanych z PGNiG, w tym wiceprezes i p.o. prezesa Spółki. Ekspert Parlamentarnego Zespołu ds. Sprawiedliwej Transformacji Energetycznej.

Reklama

Komentarze (4)

  1. lotnik-energetyk

    I właśnie rosnące ceny energii świadczą o tym, że paliwa kopalne nie mają przyszłości, ich tylko ubywa, a ceny dyktuje popyt-podaż, na świecie jest za dużo elektrowni na węgiel i węglowodory, już nie starcza dla nich paliwa, ja wiem, że katoprawacy twierdzą inaczej, pana Ziemkiewicza nie wpuszczono do UK bo jest zbyt energochłonny, katofaszyści kopcie, kopcie, ale wy nawet kopać nie potraficie, w sprawie Turowa wyszło szydło z wora, w kopalni miała miejsce katastrofa geologiczna, z powodu nieudolności kierownictwa, oprócz tego spalił się taśmociąg dostarczający węgiel brunatny z odkrywki do elektrowni, która rzekomo według katoprawaków była Polsce niezbędna, ale przerwa w pracy była? Była i jakoś blackoutu nie było, ale pomińmy milczeniem już tych pisowskich świrów, oni i tak zawsze będą mieć rację. Energii ze źródeł odnawialnych jak sama nazwa wskazuje w najgorszym wypadku nie ubywa, więc cena nie rośnie. Odpowiedzią na problemy ludzkości będzie najważniejszy ludzki narząd, czyli umysł, czyli fuzja jądrowa najtańsze i praktycznie nieskończone źródło energii, przed rodzajem ludzkim jeszcze długie, długie lata istnienia i na pewno inteligentni ludzie wymyślą coś jeszcze lepszego niż fuzja jądrowa, ja wiem, że około 50% społeczeństwa jest podatne na propagandę prawaków, ale oni krótko żyją, bo tłusto jedzą, a opracowanie nowatorskich technologii wymaga czasu, czasem całego życia, więc my inteligentni ludzie możemy bogobojnych i antyaborcyjnych pominąć pełnym wyższości milczeniem, niech oni drą mordy, przyszłość i tak należy do nas, czasem mam wrażenie, że ta prawicowa hołota to nie mój gatunek biologiczny, oni przynajmniej w zdobywaniu wiedzy są niżej, per aspera ad astra, fuzja jądrowa jak znalazł.

    1. Felek

      Lepsze niż fuzja? Pewnie dałoby się ale nie sądzę by na Ziemi był to dobry pomysł. Za dużo tu fanatyków, fundamentalistów i oszołomów, którzy gdyby tylko mogli to chętnie przycisnęli by czerwony guzik z napisem "DETONACJA". Zabawa w anihilację materii-antymaterii może być jednak zbyt niebezpieczna, choć niewątpliwie dostarczałaby niewyobrażalnych ilości energii! Ma jedną wadę - brak pełnej kontroli oznacza, że nasza planeta potencjalnie mogłaby dotkliwie ucierpieć na takim eksperymencie. Może nawet dojść do szkody całkowitej jak to mawiają ubezpieczyciele. Oznacza to jednak zniszczenie planety. Choć na szczęście możemy wyprodukować naprawdę znikome ilośći antymaterii więc chyba nie mamy się czego obawiać przynajmniej na razie. Poprzestałbym na fuzji, bo wodoru nie brakuje we wszechświecie a na samym księżycu jest sporo helu-3, który też nadawałby się do syntezy jądrowej. Możemy długo dopracowywać samą fuzję i odbiór energii z tej reakcji syntezy jąder atomowych. W zasadzie to wszystko czego potrzebujemy by raz na zawsze zapomnieć o smogu i wariujących cenach wszystkiego. Póki co więc należy skupić się na rozwoju energetyki atomowej (rozszczepianie ciężkich jąder atomu) a kiedy będziemy gotowi, zacząć przejście na energetykę fuzyjną (synteza lekkich jąder atomu). Paliwa kopalne należy raz na zawsze zostawić w spokoju głęboko pod Ziemią. Kontrolując oczywiście ich wydobycie, bo są nadal potencjalnym niebezpieczeństwem klimatycznym. Od czasu do czasu trzeba będzie też część z nich zużywać, bo niekoniecznie chcemy cyklicznych zlodowaceń ale jednocześnie nie chcemy też tak gwałtownego wzrostu temperatur jak obecnie. Bo na ten moment jest jeszcze generalnie spoko, miło i przyjemnie w strefie umiarkowanej ale już za 100-200 lat będzie znacznie gorzej.

  2. Arek

    Czyli nie da się uporządkować cen gazu, cen paliwa to co dalej ?.

  3. Autor Komentarza

    Wystarczy zmienić unijne unormowania, i nagle pole manewru przestaje być iluzoryczne. Pewnie wszystkie osoby potrzebne do takiej zmiany były obecne na COP26. Tylko chęci zabrakło. Odpowiedź na pytanie o multienergetycznego giganta jest znana: hodowanie monopoli zawsze kończy się źle: wzrost cen, spadek jakości, bezsilność klienta i zaangażowanie w politykę (bierne jako dawca posad i pieniędzy, bądź czynne jako gracz ze swymi ambicjami, celami i interesami). I jeszcze ważna kwestia w przypadku takiego międzynarodowego przedsiębiorstwa: jakie mamy gwarancje, że będzie ono realizowało nasze cele? Raczej jest całkiem pewne, że będzie realizowało swoje cele naszym kosztem.

  4. KrakowiAk

    Po prostu jest nas na tej planecie za duzo. Zuzywamy za duzo energii, za duzo wody, za duzo czystego powietrza. Surowce energetyczne Beda voraus drozsze

Reklama