Klimat
Miętus dla E24: Żadne państwo nie podważa antropogenicznej zmiany klimatu [WYWIAD]
„Nikt nie podważa roli człowieka w globalnym ociepleniu, faktu, że jest to proces antropogeniczny. Żadne współczesne państwo nie będzie negocjować z faktami naukowymi” – mówi prof. Mirosław Miętus, klimatolog z IMGW-PIB.
Jakub Wiech: Czy pierwsza część nowego raportu IPCC poszerza znacząco naszą wiedzę na temat zmiany klimatu?
Prof. Miętus: Patrząc z perspektywy pierwszej grupy roboczej, która opublikowała efekty swoich prac, kolejny raport potwierdza konkluzje wcześniejszych raportów, przy czym są one lepiej udokumentowane. Jeśli coś w poprzednich publikacjach było określane, jako rzecz wciąż wymagająca badań, to w kolejnych mamy znacznie wyższy poziom wiedzy i pewności. Raporty stają się też bardziej szczegółowe, skupiają się na sprawach, które były uznawane za ważne, lecz nie były dostatecznie udokumentowane. Raporty IPCC powstają w oparciu o analizy publikacji naukowych, które okazały się w okresie między raportami. Szósty raport pierwszej grupy roboczej liczy prawie 4000 stron. Poprzedni miał ok. 1300 stron, wcześniejsze – po 1100, a pierwszy ok. 800. Wzrasta liczba stron, wzrasta też liczba autorów. Coraz więcej osób angażuje się w te badania. Konstruowanie zespołu autorskiego jest bardzo skomplikowanym procesem, ale bardzo przejrzystym. Autorom stawia się tylko jeden warunek – muszą mieć udokumentowany dorobek, polegający na publikacjach prac w recenzowanych czasopismach o określonym współczynniku wpływu (impact factor). Ten zespół wie, co robi. Sam uczestniczyłem w pracach bezpośrednio trzeciego raportu i w przygotowaniach czwartego raportu, potem zrezygnowałem z tej pracy, gdyż uznałem, że trzeba więcej zrobić w kraju. W Polsce spojrzenie na temat zmiany klimatu i jej konsekwencji zawsze było nieco spóźnione w stosunku do tego, co się dzieje na świecie.
Ile części nowego raportu będzie jeszcze publikowane?
Pozostały raporty dwóch grup roboczych pracujących nad wpływem zmiany klimatu na poszczególne systemy naturalne i gospodarcze oraz nad kwestią łagodzenia obecnej zmiany klimatu wraz z konsekwencjami politycznymi, społecznymi i ekonomicznymi. Jest jeszcze podsumowanie, czyli Summary, które spina te wszystkie części.
Opublikowana pierwsza część posługuje się dość kategorycznym językiem…
Raport w sposób opisowy definiuje pojęcie naukowej wiarygodności pewnych faktów czy przesłanek. To jest zdefiniowane w słowniku IPCC, to jest skwantyfikowane, tak żeby zapamiętać wszystkie kategorie. Ta pewność wynika z aktualnego stanu wiedzy. Natomiast niektóre rzeczy trzeba sygnalizować, w kilku punktach raport zaznacza, że dana rzecz jest możliwa, ale obecnie mało prawdopodobna, jak np. wzrost poziomu morza w skali najbliższych dwóch tysiącleci, który może sięgnąć nawet kilkudziesięciu metrów, co jednak jest mało prawdopodobne, bo wymaga kilku przesłanek, które nie muszą być spełnione. Będą one zależeć m.in. od naszej ścieżki emisji. Niemniej, mamy dużą pewność co do tego, jakie konsekwencje realizowania określonej ścieżki wystąpią w XXI wieku. Muszę jednak zaznaczyć, że moje doświadczenia są takie, iż IPCC zawsze było bardzo optymistyczne, jeśli chodzi o tzw. ścieżkę Business As Usual - zawsze zakładano, że spodziewana emisja będzie mniejsza niż ta, która faktycznie wystąpiła.
Reklama
Czy zatem raporty IPCC są zbyt ostrożne?
Nie, są bardzo odpowiedzialne. IPCC i WMO (Światowa Organizacja Meteorologiczna – przyp. red.) to naukowi doradcy Konwencji Narodów Zjednoczonych ds. zmiany klimatu. Na podstawie danych dostarczanych przez IPCC powstają takie dokumenty, jak Porozumienie paryskie, to w oparciu o nie prowadzi się rozmowy np. na konferencjach COP. Oczywiście naukowcy mogą mówić kategorycznie, ale proszę też pamiętać, że choć sam raport nie jest dyskutowany na sesjach plenarnych, to omawia się tam słowo po słowie tzw. Summary for Policymakers. I w tej kwestii musi być konsensus, jeśli jakiś kraj ONZ zgłosi sprzeciw, to sprawa musi być dyskutowana tak długo, aż się znajdzie odpowiednią dla wszystkich formę zapisu. Kraje często zgłaszają bardzo różne zastrzeżenia co do poszczególnych sformułowań. Dyskusja osób uczestniczących w przyjmowaniu Summary for Policymakers może się wydawać jałowa, ale prowadzi do tego, że dokument jest uznawany przez wszystkie rządy. Niemniej, nikt nie podważa roli człowieka w globalnym ociepleniu, faktu, że jest to proces antropogeniczny. Żadne współczesne państwo nie będzie negocjować z faktami naukowymi. Były próby stworzenia anty-IPCC, były nagrody dla naukowców za publikację w recenzowanym periodyku naukowym artykułu wskazującego, że zmiana klimatu ma inne przyczyny. To się nie udało. Nikt tego nie znalazł.
I dlatego też obecny raport posługuje się w kilku miejscach sformułowaniem „unequivocal”, czyli „jednoznaczny”. To bardzo mocne stwierdzenie jak na naukę.
To słowo jest bardzo dobre, ono wskazuje, że coś jest już niezaprzeczalnie pewne.
A czy najnowsza publikacja IPCC przesądza, że nie damy rady wypełnić ram nakładanych przez Porozumienie paryskie?
Raport stwierdza, że w każdej ścieżce rozwoju, od SSP1 do SSP5, osiągnięcie w połowie XXI wieku progu 1,5 st. C powyżej średniej temperatury powietrza dla okresu 1851-1900 jest w zasadzie przesądzone. Ale scenariusz SSP1-1.9 daje szanse na to, że przyjęty proces łagodzenia obecnej zmiany klimatu przybierze taką postać, że na koniec bieżącego wieku ocieplenie przybierze postać 1,4 st. C.
Dziękuję za rozmowę.
Prof. dr hab. Mirosław Miętus - fizyk, oceanograf i klimatolog, pracownik m.in. Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej PIB, autor wielu prac z zakresu detekcji klimatu Polski, Stały Przedstawiciel Polski w Światowej Organizacji Meteorologicznej, przedstawiciel Polski na sesjach plenarnych Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC).