Analizy i komentarze
Tuvalu tonie. Mieszkańcy proszą o uznawanie traconych granic i państwa
Premier Tuvalu naciska na Organizację Narodów Zjednoczonych, by ta zapewniła uznanie państwowości jego kraju nawet gdy ten zniknie pod wodą. Wyspiarskiemu krajowi grozi bowiem zalanie przez podnoszące się wody Pacyfiku.
Wielki mały kraj
Tuvalu to malutkie państwo wyspiarskie położone na Oceanie Spokojnym. Zajmuje powierzchnię niecałych 26 kilometrów kwadratowych, czyli jest o 10 kilometrów kwadratowych mniejsze od warszawskiego Mokotowa. Dziewięć wysp, które wchodzą w skład kraju, zamieszkuje ok. 11 tysięcy osób. To drugi najmniej ludny kraj świata, zaraz po Watykanie, pod względem powierzchni - 4. najmniejszy. Tuvalu jest wyjątkowe także pod innym względem - państwu grozi zagłada ze względu na postępującą zmianę klimatu.
Rosnąca globalna temperatura przekłada się na wzrost poziomów mórz i oceanów. Ten jest nieco różny w zależności od regionu, ale średnio w skali świata wzrósł o ok. 21-24 cm od 1880 roku. Stanowi to poważne zagrożenie dla Tuvalu, którego wyspy są płaskie - wystają tylko do 5 metrów ponad poziom morza. Dlatego też archipelag powoli znika pod wodą. ONZ przewiduje, że Tuvalu może zostać zalane jeszcze w XXI wieku.
Ocalić od zapomnienia
Walka z procesem zalewania jest jednym z głównych problemów politycznych w tym kraju. Mieszkańcy Tuvalu rozpoczęli już działania adaptacyjne - obsadzają wybrzeża swoich wysp roślinnością, która ma wyhamować zalewanie i umocnić brzegi. Budują także wały oraz sztucznie powiększają wyspy. Jednakże zdają sobie sprawę, że to nie wystarczy. Dlatego też rozpoczęli przygotowania na nadejście sytuacji, w której archipelag tonie, a oni tracą fundament swojej państwowości.
W roku 2022 władze Tuvalu ogłosiły projekt utworzenia cyfrowej repliki kraju w cyberprzestrzeni celem zachowania dziedzictwa kulturowego. Z kolei w 2023 roku Australia zgodziła się przyjmować corocznie 280 obywateli Tuvalu, otwierając w ten sposób program migracji klimatycznej. Kupno ziemi w innych państwa (nie tylko w Australii, ale także w Nowej Zelandii czy Fidżi) jest rozważane jako najsensowniejsza opcja zachowania państwowości Tuvalu. Co ważne, kraj ten ma już zawarte porozumienia międzynarodowe, które stanowią m. in., że kiedy napór wody będzie już zbyt silny, mieszkańcy archipelagu mają być ewakuowani przez nowozelandzką marynarkę wojenną.
Teraz natomiast premier Tuvalu Feleti Teo udał się na szczyt ONZ z wnioskiem do Narodów Zjednoczonych, by te stworzyły ramy prawne celem zachowania tuwalskiej państwowości oraz granic nawet po zalaniu wysp przez Pacyfik. Chodzi o wprowadzenie zmian w prawie morskim, które umożliwią sprawowanie kontroli nad obecnym zasięgiem terytorialnym oraz szeroką wyłączną strefą ekonomiczną Tuvalu (o powierzchni 900 tys. kilometrów) nawet w sytuacji, w której archipelag zniknie pod wodą.
Państwo bez ziemi
Przypadek Tuvalu to precedens dla prawa międzynarodowego. Ziemia jest bowiem postrzegana w jego rygorach jako kluczowa dla istnienia instytucji państwa. Dalsze losy tego kraju będą jednak nie tylko intrygującym kazusem dla prawników, ale także - a raczej: przede wszystkim - kolejnym symptomem narastającego problemu zmiany klimatu.