Reklama

Analizy i komentarze

„Nowa wojna klimatyczna”. Jak Michael Mann rozlicza denialistów

Fot. Pixabay

Książka profesora Michaela Manna „Nowa wojna klimatyczna” pokazuje dokładnie, jak przez lata różne grupy interesu starały się zaburzyć społeczną percepcję w kwestii globalnego ocieplenia.

Reklama

W ostatnich miesiącach słowo „wojna" kojarzy się wyłącznie z napaścią Rosji na Ukrainę. Tymczasem niedługo przed 24 lutego na rynku pojawiła się książka profesora Michaela Manna zatytułowana „Nowa wojna klimatyczna", która opisuje zgoła inny konflikt. Ten wybitny geofizyk i popularyzator wiedzy o klimacie przeanalizował dekady zmagań różnych grup interesów o świadomość społeczną na temat globalnego ocieplenia. Jego książka to kompendium wiedzy o manipulacjach, dezinformacjach i sztuczkach, po które sięgały różne gremia, chcące spowolnić walkę ze zmianą klimatu.

Reklama

Mann już na początku swych rozważań zauważa, że naukowcy doskonale zdają sobie sprawę z katastrofalnego wpływu człowieka na klimat. Dyskusje na ten temat trwają co najwyżej w publicystyce, ale nie w kręgach fizyków atmosfery czy meteorologów – specjaliści mają bowiem mnóstwo dowodów wskazujących, że człowiek, poprzez m. in. emisje gazów cieplarnianych, podnosi średnią temperaturę powierzchni Ziemi. Co ważne, zgadzają się z tym naukowcy pracujący w różnych krajach, w różnych instytucjach i za pieniądze z różnych źródeł – nawet od koncernów naftowych. Zauważa to sam Mann pisząc: „warto w tym miejscu przytoczyć cytowane na wstępie słowa ekspertów z ExxonMobil z lat siedemdziesiątych XX wieku: <>.

Jednakże dla takich podmiotów jak firmy zajmujące się wydobyciem i sprzedażą paliw kopalnych, taka wiedza jest niezwykle niebezpieczna. Szeroka świadomość na temat przyczyn i zakresu zmiany klimatu mogłaby pozbawić te podmioty zysków. Dlatego też przestrzeń informacyjna stała się polem wielu bitew toczonych w ramach wojny o ludzkie umysły. „Przenieśmy się teraz o kolejnych parę lat w przyszłość, do 2002 roku, by zapoznać się z niesławnym memorandum Luntza. Frank Luntz jest zawodowym specjalistą od sondaży, który od dawna doradza Partii Republikańskiej, bazując na wiedzy pozyskanej z badań opinii publicznej i grup fokusowych. W memorandum z 2002 roku, które wpadło w ręce organizacji Environmental Working Group, Luntz ostrzegał swoich republikańskich, hołubiących paliwa kopalne klientów słowami: <> - wskazuje Mann, prezentując czytelnikowi szeroki katalog zabiegów, które miały odciągnąć zainteresowanie społeczeństwo od sprawy klimatu.

Reklama

Jednym z podstawowych działań podejmowanych przez grupy walczące ze świadomością klimatyczną jest podkopywanie zaufania do nauki oraz wytwarzanie wrażenia podziału wewnątrz środowiska naukowego. Jest to zgodne z tzw. taktyką FUD (ang.Fear, Uncertainty, Doubt), którą można sprowadzić do słów:jeśli nie możesz kogoś przekonać, to chociaż wzbudź w nim niepewność. Działaniem służącym do tego była np. Petycja oregońska – dokument mający obrazować podziały wśród klimatologów w kwestii wpływu człowieka na ziemską atmosferę. „Petycja oregońska, pod którą podpisało się 31 tysięcy osób reprezentujących rzekomo środowisko naukowe, do dziś jest przedstawiana jako dowód powszechnego sprzeciwu ludzi nauki wobec badań dowodzących wpływu człowieka na zmiany klimatu. Tak się dzieje, mimo że w rzeczywistości wśród sygnatariuszy było niewielu naukowców (swoje podpisy złożyli m.in. Geri Halliwell z zespołu Spice Girls czy B.J. Hunnicutt, postać z telewizyjnego serialu MA\S\*H). Warto nadmienić, że sygnatariusze, którzy faktycznie byli naukowcami, w większości oświadczyli, że wycofali poparcie dla petycji, w ogóle nie pamiętali, że coś takiego podpisali, już nie żyją albo nie odpowiedzieli, gdy „Scientific American" próbował się skontaktować z nimi w tej sprawie" – pisze Mann. Petycja oregońska do dziś prezentowana jest w dyskusjach jako argument w sprawie naukowych podstaw twierdzenia o wpływie człowieka na zmiany klimatu – choć została już przeanalizowana i wyjaśniona.

Jednym z najważniejszych działań dezinformacyjnych na polu klimatu była tzw. rzekoma afera Climategate. „Siły negacji i obstrukcjonizmu postanowiły jednak uderzyć jeszcze raz, parę tygodni przed rozpoczęciem szczytu w Kopenhadze fabrykując wspomniany skandal. Nawet nazwa, którą udało im się doczepić do tej afery – Climategate – była produktem starannie przygotowanej narracji, narzuconej decydentom i opinii publicznej w ramach zbiorowego wysiłku organizacji fasadowych przemysłu paliw kopalnych, ich bulterierów i konserwatywnych mediów (...). Na podstawie tych przekłamań negacjoniści klimatyczni twierdzili, że naukowcy fałszują swoją pracę i uczestniczą w wyrafinowanym spisku, mającym na celu oszukanie za pomocą trików opinii publicznej! Organizacje fasadowe powiązane z braćmi Koch i krytykanci opłacani z funduszy przemysłu chcieli, by opinia publiczna straciła zaufanie do badających klimat naukowców" – pisze o tej sprawie Mann.

„Przez kolejne dwa lata w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii przeprowadzono w tej sprawie około tuzina rozmaitych śledztw i dochodzeń. Wszystkie oczyściły naukowców ze stawianych im zarzutów. Nie było żadnego manipulowania danymi, żadnych prób oszukiwania opinii publicznej. Jedynym karygodnym postępkiem, jakiego się doszukano, były samo włamanie na serwer i kradzież e-maili naukowców." – podkreśla geofizyk.

Książka Manna to podręcznik do obrony przed dezinformacją – klarownie pokazuje, jak rozmaite grupy interesu (głównie z kręgów biznesu i polityki) starają się zamazać realny stan wiedzy na temat zmiany klimatu. Sztuczki stosowane na tym polu można łatwo zaobserwować także na innych – za każdym razem chodzi bowiem o to samo: o ukształtowanie opinii publicznej w zgodzie z interesem nielicznych, a w sprzeczności z faktami.

Artykuł powstał w ramach projektu #Faktyoklimacie realizowanego ze Stowarzyszeniem Demagog

Reklama

Komentarze

    Reklama