Reklama

Klimat

A co będzie, gdy na granicy staną setki milionów migrantów klimatycznych? [KOMENTARZ]

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Niewielka grupa migrantów z Bliskiego Wschodu, którą reżim w Mińsku skierował na granice z UE, wstrząsnęła polską debatą publiczną. Co się jednak stanie, gdy do bram Europy zapukają setki milionów migrantów klimatycznych?

Pielgrzymki polityków i celebrytów na granicę, zabawa w berka ze Strażą Graniczną, oskarżenia wobec rządu i opozycji, stan wyjątkowy – to tylko niektóre efekty kryzysu na granicy polsko-białoruskiej, który wywołany został przez władze w Mińsku. Reżim Aleksandra Łukaszenki cynicznie posłużył się migrantami z Bliskiego Wschodu, których podsyłał obrzeża Unii Europejskiej - najpierw na granicę z Litwą, potem z Polską. Względnie niewielkie grupy wystarczyły, by zelektryzować debatę publiczną i skłonić władze w Warszawie do wprowadzenia – po raz pierwszy w historii – stanu wyjątkowego na części terytorium kraju.

Sytuacja na granicy z Białorusią jest aranżowana przez reżim w Mińsku – dowodów na tę okoliczność jest cała masa. Białoruski dyktator Aleksander Łukaszenka chce się najwyraźniej zemścić na UE za pomoc okazaną tamtejszej opozycji. Jednakże obrana przezeń taktyka może zaskakiwać skutecznością oraz rodzić inne pytania, na przykład: jak potężny kryzys polityczny pojawi się, gdy do bram Europy zapukają setki milionów migrantów klimatycznych.

image

 Reklama

Zjawisko migracji klimatycznych nie jest niczym nowym – historia zna sytuacje, w których zachodząca z przyczyn naturalnych regionalna zmiana klimatu wpłynęła na ludność zamieszkującą określony teren przymuszając ich do szukania nowego miejsca do życia. Przyczynami klimatycznymi tłumaczy się np. ekspansję arabską z czasów wczesnego średniowiecza czy migrację wewnętrzną w USA w latach 30. Migracje z przyczyn atmosferycznych mogą przybierać również czasową, krótkotrwałą postać – tak było np. po przejściu huraganu Katrina przez Stany Zjednoczone w roku 2005 czy podczas powodzi w Pakistanie w roku 2010.

Jednakże obecna zmiana klimatu skutkująca m.in. globalnym ociepleniem nie zachodzi z przyczyn naturalnych. Powoduje ją człowiek poprzez emisje gazów cieplarnianych, które – wychwytując promieniowanie - podgrzewają atmosferę Ziemi. Proces ten, zachodzący w nienotowanym wcześniej tempie, może pchnąć ogromne rzesze ludzi do ucieczki z regionów, które nie będą nadawać się do życia.

Według opracowania Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji w 2050 roku na świecie może żyć 200 milionów osób, które będą zmuszone porzucić swoje miejsce zamieszkania ze względu na zmianę klimatu. Oznacza to, że problem dotknie jednego na 45 mieszkańców Ziemi - szacunki wskazują, że populacja globu wyniesie wtedy ok. 9 miliardów osób. Autorzy opracowania wskazują, że skala migracji klimatycznej może być różna, zależnie od m.in. przyjętych przez ludzkość środków zaradczych względem zachodzącej obecnie zmiany klimatu, podnoszenia się poziomu mórz czy dotkliwości ekstremalnych zjawisk pogodowych.

Jeśli zjawisko migracji klimatycznej faktycznie dotknie 200 mln osób już w 2050 roku, to kraje bogatej Północy będą miały nie lada problem. To właśnie te państwa – z racji swojej zamożności oraz położenia – staną się docelowym miejscem ucieczki migrantów klimatycznych.

Liczbę 200 milionów warto osadzić w pewnej skali. Kryzys uchodźczy z 2015 roku, którzy zatrząsnął Unią Europejską, spowodowany był migracją około 2 milionów osób. Do czego dojdzie, jeśli do bram Europy zapuka dziesięć razy więcej uciekinierów? Jakie działania zostaną podjęte? Jaka będzie reakcja europejskiego społeczeństwa? Na kim spocznie odpowiedzialność za tę sytuację? Biorąc pod uwagę obecne problemy z migrantami i rozmaite sposoby politycznej rozgrywki kartą migracyjną, aż strach szukać odpowiedzi na postawione wyżej pytania.

Reklama
Reklama

Komentarze