Jak się okazuje storpedowanie przez Londyn projektu budowy brytyjskiej nitki Nord Stream [1] to niejedyny problem jaki w ostatnich godzinach spadł na Gazprom i jego kluczowy bałtycki projekt. Jak poinformował Aleksander Nowak, rosyjski minister energetyki, Komisja Europejska znów odsunie w czasie decyzję w sprawie udostępnienia gazowemu potentatowi pełnej przepustowości OPAL a więc lądowej odnogi Gazociągu Północnego [2]. Polityk stwierdził ponadto, że sprawa najprawdopodobniej będzie przez Brukselę przekładana jeszcze wiele razy co stawia na razie pod znakiem zapytania plany Moskwy dotyczące przekierowania nad Bałtyk części wolumenu gazu eksportowanego na Zachód przez Ukrainę.
Stanowisko Brukseli należy odczytywać w kategoriach wsparcie udzielonego nowym władzom w Kijowie. Wzmacnia ono bowiem (przynajmniej czasowo) pozycję tranzytową Ukrainy. To także czytelny sygnał Brukseli pod adresem Kremla, który liczył na to, że łagodząc swoje stanowisko podczas rozmów gazowych z Ukrainą uzyska z tego tytułu koncesje od Unii Europejskiej pośredniczącej w negocjacjach [3].
Dementując doniesienia francuskiego La Figaro [4] o możliwym zniesieniu sankcji pod koniec października br. Komisja Europejska (w nowym składzie) pokazuje, że jedynie trwałe respektowanie zawieszenia broni nad Dnieprem przez Moskwę i jej najemników może doprowadzić do zniesienia obostrzeń ekonomicznych (co de facto i tak faworyzuje Rosję, która okupuje Donbas i Krym). Tymczasem w cieniu wyborów na Ukrainie tzw. separatyści kontynuują ostrzał pozycji sił rządowych m.in. w Mariupolu i na lotnisku koło Doniecka, niewykluczona jest także ich ofensywa w kierunku Debalczewa.