Koncepcję importu przez Polskę energii z obwodu kaliningradzkiego śledziłem przez wiele miesięcy. Zakładała ona budowę ukierunkowanej na eksport bałtyckiej elektrowni atomowej we wspomnianej rosyjskiej eksklawie oraz dystrybucji produkowanego w niej prądu do naszego kraju poprzez mający powstać w okolicach Mamonowa most elektroenergetyczny. Było to bardzo groźne rozwiązanie z perspektywy naszego bezpieczeństwa energetycznego, ale jednocześnie interesujące cenowo dla konsumentów. Dlatego jego realizacja była potencjalnie możliwa a stanowisko Warszawy przez wiele miesięcy niejednoznaczne. Ostatecznie pod koniec maja br. jako pierwszy w kraju poinformowałem o tym, że cały projekt wstrzymano i poddano daleko idącym modyfikacjom. Podkreślałem wtedy również, że tak nagła i daleko idąca decyzja wynika prawdopodobnie z braku zgody strony polskiej na udział w rosyjskiej inicjatywie.
Czytaj: Polski rząd nie zgodził się na import energii z obwodu kaliningradzkiego?
Niedawne słowa Andrieja Timonowa, dyrektora departamentu informacji Rosenergoatomu stanowią ciekawe podsumowanie całej sprawy. Podczas konferencji Atomexpo 2013 stwierdził on m.in. , że "obecnie, gdy ciągle brakuje kontraktów na eksport energii, to nie ma sensu już budować dużej i kosztownej elektrowni. Nie ma też sensu się spieszyć". Rosjanie dość otwarcie podkreślają zatem, że do planów, które poniosły niedawno fiasko mogą wrócić, gdy napotkają one na lepszy klimat polityczny. Co rozumieją pod takim pojęciem?
Timonow stwierdza, że "nie należy wykluczać sprzedaży nadwyżek kaliningradzkiej energii w krajach sąsiednich. Chodzi już jednak o mniejsze ilości". Sepkulując można sobie wyobrazić choćby propozycję wybudowania przez stronę rosyjską, za pieniądze rosyjskie, międzynarodowych energomostów"- dodaje. "To jednak jest przedmiotem dalszych rozmów, które ani na moment nie zostały przerwane"- kończy swoją wypowiedź. Z powyższych słów można wywnioskować dwa warianty według, których będą postępowali Rosjanie.
Pierwszym, który notabene jest doskonale zauważalny także w przypadku Jamału 2, może być stałe sugerowanie opinii publicznej nad Wisłą toczącego się polsko- rosyjskiego dialogu w omawianej sprawie. To wygodne narzędzie nacisków w kontekście silnej polaryzacji polskiej sceny politycznej mogące w skrajnym przypadku doprowadzić nawet do jej dekompozycji.
Drugą opcją może być próba forsowania schematu eksportu rosyjskiej energii nad Wisłę w wariancie minimum opartym o mniejsze reaktory bałtyckiej elektrowni atomowej. Niwelowałaby ona w dużym stopniu kwestię argumentów akcentujących negatywny wpływ całego przedsięwzięcia na bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju. Jednocześnie powyższy scenariusz doprowadziłby do budowy mostu elektroenergetycznego pomiędzy obwodem kaliningradzkim a Polską, co przełożyłoby się na "nowe otwarcie" w perspektywie długoterminowej.
Czytaj także: Finalizacja rosyjskich planów dotyczących eksportu energii z obwodu kaliningradzkiego do Polski
Bez względu na kierunek przyszłych wydarzeń z wypowiedzi Andrieja Timonowa wyłania się dość klarowny obraz sytuacji. Rosjanie nie mają zamiaru zrezygnować ze swoich planów i rozpoczynają obliczoną na wiele lat do przodu grę. Nieobciążeni demokratycznym cyklem wyborczym mogą sobie na to pozwolić.
Piotr A. Maciążek