„Podczas gdy premier mówi o odsunięciu procesu budowy elektrowni jądrowej, grupa PGE sygnalizuje odmienne stanowisko. Projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii trafia do Komitetu Stałego Rady Ministrów tylko po to, by zostać skierowany ad acta. O kontrolę nad wdrożeniem projektu wydobycia gazu z zasobów niekonwencjonalnych rywalizują ze sobą trzy ministerstwa. W efekcie procesy inwestycyjne w energetyce zatrzymały się”
Konkluzja brzmi dość ponuro. Otóż energetyka, choć kluczowa z punktu widzenia strategicznych i ekonomicznych interesów państwa, nie ma dziś gospodarza. Sektor rozdarty jest między trzema ministerstwami. Kto inny wykonuje funkcje właścicielskie (MSP), kto inny wyznacza cele strategiczne – także w kontekście legislacji (MG) a jeszcze kto inny podejmuje decyzje w arcyważnych kwestiach dotyczących zobowiązań w sferze pakietu klimatycznego. Niestety, w tym zgiełku brakuje koordynatora, który potrafiłby wskazać cele nie tyko strategiczne, ale i cząstkowe. Rozmawiając z politykami w Brukseli można wręcz odnieść wrażenie, że Polska nie prowadzi jednolitej polityki energetycznej. Generalnie wiadomo o co nam chodzi, ale kiedy schodzimy na poziom uzgodnień szczegółowych okazuje się, że nie mamy spójnej wizji.
Czytaj także: Międzyresortowy zespół ds. energetyki nie sprawdził się. Czas na ministerstwo
Dlatego pytanie o zasadność powołania ministerstwa energetyki będą powracać.
Czytaj także : Jesienna ofensywa legislacyjna rządu w energetyce
Rząd zaczyna chyba dostrzegać te problemy koordynacyjne, co widać choćby po zapowiedzi działań w Sejmie. W miejsce mało aktywnej podkomisji stałej ds. energetyki powołana zostanie Komisja Nadzwyczajna, która jesienią zajmie się ustawami wchodzącymi w skład tzw. Dużego Trójpaku. Podobny ruch przydałby się na szczeblu rządowym.
Maciej Sankowski