Wiadomości
PGG szykuje się na sezon grzewczy. Otworzy nowe punkty dystrybucji węgla
Polska Grupa Górnicza (PGG) szuka szansy na dotarcie do większej liczby klientów. Liczba punktów wspomagających dystrybucję węgla ma zwiększyć się do 250, a nowe placówki powinny powstać tam, gdzie dotychczas było ich zbyt mało.
PGG właśnie ogłosiła przetargi na prowadzenie 29 nowych składów węgla, które znajdą się w sieci Kwalifikowanych Dostawców Węgla. KDW prowadzą punkty odbioru węgla, który klienci indywidualni zamawiają poprzez internetowy sklep PGG. Tym samym liczba punktów w sieci wzrośnie z 221 do 250.
PGG przekonuje, że nowe miejsca wybrano w lokalizacjach, gdzie dotąd nie było dużego zagęszczenia punktów KDW i dostęp do nich był ograniczony. „Dla wielu chętnych brak pobliskiego składu mógł stanowić barierę przy zakupie węgla z e-sklepu PGG S.A” – przekazano w komunikacie prasowym.
Nowe składy mają powstać m.in. woj. lubelskim (5 punktów), mazowieckim (5), po trzy nowe pojawiają się w woj. wielkopolskim, kujawsko-pomorskim, warmińsko-mazurskim oraz zachodniopomorskim.
„Więcej składów KDW, bliżej domu, to przede wszystkim lepsza dostępność węgla z PGG oraz większa wygoda w jego nabywaniu dla Klientów. Skrócenie odległości do punktów odbioru węgla powinno także przełożyć się na dodatkowe oszczędności na kosztach transportu węgla, a tym samym obniżyć koszty ogrzewania gospodarstw domowych, które będą chciały skorzystać z oferty PGG” – twierdzi PGG.
Z czego wynikają ostatnie problemy i wyższe ceny węgla opałowego?
Ruch PGG jest nastawiony na kwestie logistyki, bo z dostępem do dobrego opałowego węgla dla domów – co przyznają organizacje związane z branżą – może być różnie.
Na zwałach wciąż jest dużo węgla, jest to jednak paliwo dla energetyki zawodowej. Według danych Agencji Rozwoju Przemysłu z końcem czerwca br. zapasy wynosiły ponad 5,3 mln ton. Węgiel dla energetyki znacząco potaniał, w połowie tego roku jego średnia cena za tonę ukształtowała się na poziomie ok. 480 zł (PSCMI 1) i 586 zł/t (PSCMI 2).
Gorzej jest z węglem dla gospodarstw domowych (opałowym), który musi spełniać bardziej wyśrubowane normy – po prostu powinien być lepszej jakości. Jego dostępność u sprzedawców jest mniejsza niż przed laty, choćby dlatego, że przez wiele lat sprowadzano go z Rosji. Teraz, po embargu, zamiast dostaw z tego kierunku do Polski trafia węgiel np. z Kazachstanu. Polska Izba Gospodarcza Sprzedawców Węgla (PIGSW) szacowała, że roczne zapotrzebowanie na węgiel wśród gospodarstw domowych wynosi około 6,5 mln ton. Zaledwie 3 mln ton surowca, nadającego się do spalania przez odbiorców indywidualnych, mogą natomiast dostarczyć krajowe kopalnie.
Czytaj też
Ceny za tonę najtańszego węgla opałowego w sklepie PGG to z kolei 1200 zł. Nadal to mniej niż w 2022 roku, gdy na rynku można było natrafić na oferty rzędu 3000 zł/t, a i wtedy PGG uchodziła za najtańszego dostawcę. Głównie dlatego, że tak zdecydowały władze, słynnym mrożeniem cen, także węgla.
To paradoks, na który warto zwrócić uwagę: w latach ubiegłych, kiedy produkcja węgla była wyższa, łatwiej było o węgiel opałowy. Izba zrzeszająca sprzedawców węgla tłumaczyła to tak: „Problem z nadmiarem miałów na rynku powoduje, że krajowi producenci zmuszeni są zmniejszać wydobycie. Zmniejszone wydobycie skutkuje zmniejszeniem produkcji węgla opałowego, który jest de facto produktem ubocznym przy produkcji miałów dla energetyki (węgiel opałowy jest produkowany przy okazji wydobycia miałów węglowych). Gigantyczny problem z nadmiarem miałów węglowych może więc skutkować zmniejszoną podażą węgla opałowego”.