Reklama

Górnictwo

Niemcy: protesty przy wioskach wyburzanych pod kopalnie węgla

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

W Niemczech trwają protesty w obronie wsi, które wyburza się pod budowę kopalni węgla brunatnego.

Choć Niemcy zadeklarowały, że do 2038 roku całkowicie zrezygnują z wykorzystania węgla, to funkcjonowanie tamtejszych elektrowni zasilanych tym surowcem wymaga dalszej rozbudowy kopalń odkrywkowych. Te zaś rozrastają się kosztem okolicznych miejscowości. W Nadrenii Północnej-Westfalii z powierzchni ziemi ma zniknąć wkrótce pięć wiosek: Berverath, Oberwestrich, Unterwestrich, Keyenberg i Kuckum. Ustąpią one miejsca kopalni Garzweiler.

Jak podaje portal taz.de, w pobliżu skazanych na wyburzenie wiosek trwają protesty ekologów, którzy okupują drogi będące - jak twierdzą działacze - granicą między kopalnią a mającymi zniknąć wioskami. Jedna z takich akcji miała miejsce w środę 22 lipca, trwała od 8 rano do 14. Wtedy też protest został usunięty przez policję.

Kwestia rozbudowy kopalni Garzweiler była przedmiotem długoletnich sporów politycznych i społecznych. Największymi (a często też: jedynymi) przeciwnikami ekspansji zakładu byli Zieloni. W 1997 roku wystąpili nawet ze skargą sądową przeciwko planom poszerzenia terenów wydobywczych. Wiadomo też, że przeciwna projektowi była część CDU. Jednakże, partia ta nigdy nie zdecydowała się oficjalnie opowiedzieć tej sprawie. Głos zabrał natomiast działacz SPD i członek Bundestagu Christoph Zöpel, który stwierdził, że „kopalnia Garzweiler jest anachronizmem”. Jednak w jego partii górę wziął lobbing górniczych działaczy związkowych, którym zależało na obecnych i nowych miejscach pracy.

Faktyczne zatwierdzenie planów poszerzenia terenów wydobywczych Garzweiler nie obyło się bez protestów. W roku 2007, ze względu na odrzucenie przez niemiecki sąd protestów lokalnych mieszkańców i organizacji ekologicznych, aktywiści rozbili w budynku sądu namioty. Po dziewięciu dniach okupacji zostały one zlikwidowane przez policję. W 2015 roku sześć tysięcy osób utworzyło żywy łańcuch dookoła odkrywki. W tym samym roku około tysiąc osób wdarło się na teren kopalni i zajęło potężną koparkę, którą wydobywa się węgiel. Do opanowania sytuacji został wysłany oddział 1200 funkcjonariuszy. W ruch poszły pałki i gaz łzawiący. Rannych zostało 36 osób, policja aresztowała około stu protestujących. Sytuacja ta jako żywo przypomina wydarzenia związane z obroną starożytnego lasu Hambach.

W Niemczech wysiedlenia pod budowę kopalń są czymś zupełnie normalnym. W 2013 roku Federalny Trybunał Konstytucyjny zatwierdził przeniesienie 12 miejscowości, w których mieszkało ok. 8000 osób. Orzeczenie niemieckiego FTK wskazywało, że wywłaszczenie nie narusza „prawa do domu”, a dostawy energii- możliwe dzięki wydobyciu węgla brunatnego- są ważne dla dobra wspólnego. Mieszkańcy tych miejscowości żyli w cieniu wypędzenia już od 2006 roku. Wioski nie rozwijały się, wyjeżdżali z nich młodzi ludzie.

Jednym z symboli tych wysiedleń jest sprawa miejscowości Immerath. Wszystko za sprawą niewielkiego neoromańskiego kościoła pod wezwaniem św. Lamberta. Ta świątynia, zbudowana jeszcze w XIX wieku w oparciu o plany architekta Erasmusa Schüllera, stała się ostatnim bastionem ekologów protestujących przeciwko poszerzaniu terenów wydobywczych. W szczytowym momencie kościół musiała zabezpieczać policja. Zogniskowanie manifestacji na miejscu kultu odniosło zamierzony skutek medialny – o przyczynach wyburzania kościoła doniosły media na całym świecie. Oświadczenie wydała też firma RWE, która- jak doniosły niemieckie media- skupiła się raczej na walorach widowiskowych przedsięwzięcia. Koncern napisał m.in., że obserwatorzy mogą oglądać rozbiórkę ze specjalnej platformy.

Reklama
Reklama

Komentarze