Górnictwo
ME: Decyzja ws. kopalni Krupiński w ciągu 2 tygodni
W najbliższych dwóch tygodniach powinna zapaść ostateczna decyzja dotycząca oferty brytyjskiej spółki Tamar Resources, deklarującej chęć zakupu i reaktywacji kopalni węgla Krupiński w Suszcu - zapowiedział w poniedziałek wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski.
Podczas spotkania z dziennikarzami w Katowicach wiceminister przypomniał, że Jastrzębska Spółka Węglowa (JSW) przygotowała i niebawem przedstawi kompleksowy plan zagospodarowania terenu likwidowanej kopalni - przedtem jednak powinna zostać zamknięta sprawa oferty złożonej przez Brytyjczyków. 3 lipca, podczas posiedzenia sejmowej Komisji ds. Energii i Skarbu Państwa, szefowie resortu energii oceniali tę ofertę jako niepopartą stosownymi dokumentami i zabezpieczeniami finansowymi. Jednak formalnie Tamar nie otrzymał jeszcze odpowiedzi w sprawie swojej propozycji.
"Myślę, że przez najbliższe dwa tygodnie będą musiały zapaść jakieś ostateczne decyzje, bo robi się w tej sprawie pewien pat" - ocenił Tobiszowski, wyjaśniając, że nierozstrzygnięta ostatecznie sprawa oferty mogłaby blokować planowane działania związane z przygotowanym przez JSW programem zagospodarowania terenów kopalni Krupiński na powierzchni. Niebawem plan ma być oficjalnie zaprezentowany.
"Tam są naprawdę śmiałe, bardzo ciekawe projekty - to pierwszy tak kompleksowy projekt zagospodarowania terenów poprzemysłowych. Byłoby źle, gdyby nie dało się pokazać tego pozytywnego planu, w którego realizacji liczymy m.in. na wsparcie finansowe z Komisji Europejskiej, ale także z innych instytucji pozarządowych i różnego rodzaju instytucji finansowych. Dobrze, byśmy to właściwie promowali; gdyby cały czas +wisiała+ nam jakaś nierozstrzygnięta dyskusja (ws. oferty reaktywacji kopalni - PAP), obniżałoby to walor projektu zagospodarowania Krupińskiego" - powiedział wiceminister.
Jak mówił, każdy dzień wstrzymywania działań likwidacyjnych (musiałoby to nastąpić na czas kilkumiesięcznego due diligence potencjalnego inwestora w kopalni - PAP) kosztuje ok. 250 tys. zł. "Jeśli by się okazało, że inwestor nam się wycofa po pół roku czy siedmiu miesiącach, ktoś zada nam pytanie: dlaczego podjęliście takie ryzyko i wydatkowaliście ileś milionów z pieniędzy publicznych?" - dodał Tobiszowski.
Jednocześnie wiceminister zastrzegł, że resort energii nie chce autorytatywnie przesądzać przyszłości złoża węgla na południe od głównego obszaru górniczego kopalni Krupiński. Przypomniał, że tzw. koncesję badawczą na rozpoznanie tego złoża otrzymała Jastrzębska Spółka Węglowa. Tobiszowski podkreślił też, postawa ministerstwa nie jest podyktowana niechęcią do inwestorów zewnętrznych.
"Nie jest tak, że my dogmatycznie nie chcemy inwestorów zewnętrznych. Bardzo chętnie zapraszam tych, którzy mają środki i chcą inwestować, bo wtedy oni wzmacniają nasze środki, które angażujemy w spółkach Skarbu Państwa" - mówił Tobiszowski, nawiązując do przygotowanego przez JSW planu zagospodarowania terenów likwidowanej kopalni.
W końcu marca ub. roku Jastrzębska Spółka Węglowa przekazała kopalnię Krupiński, uznaną za trwale nierentowną, do SRK w celu likwidacji. Sprzeciwiali się temu związkowcy, ale też samorządowcy z Suszca i okolicznych miejscowości, którzy wskazywali, że Krupiński ma bogate złoża poszukiwanego na rynku węgla koksowego i przy odpowiednich inwestycjach oraz zarządzaniu ma perspektywę opłacalnego funkcjonowania przez kilkadziesiąt lat. O reaktywację kopalni zabiega m.in. śląsko-dąbrowska Solidarność, która niedawno zwróciła się do premiera Mateusza Morawieckiego, by objął osobistym nadzorem działania, umożliwiające ponowne uruchomienie Krupińskiego.
W czerwcu br. spółka Tamar Resources, która jest zainteresowana odtworzeniem kopalni, poinformowała, że Komisja Europejska nie ma zastrzeżeń do ponownego otwarcia zakładu, ale postawiła dwa warunki. Pierwszym jest zwrot udzielonej pomocy publicznej - Brytyjczycy oświadczyli, że jest to przewidziane w jej biznesplanie. Drugim warunkiem – według spółki - jest modyfikacja wniosku notyfikacyjnego dotyczącego finansowania ze środków publicznych likwidacji kopalń, co leży w gestii Ministerstwa Energii.
Jak mówił 3 lipca, podczas posiedzenia sejmowej komisji, minister energii Krzysztof Tchórzewski, złoże węgla, którym interesuje się brytyjska spółka Tamar Resources w kontekście potencjalnego zakupu likwidowanej kopalni Krupiński, jest w dyspozycji Jastrzębskiej Spółki Węglowej, która prowadzi tam badania, a w przyszłości może rozpocząć eksploatację węgla. Jak podała podczas obrad Spółka Restrukturyzacji Kopalń, do której obecnie należy kopalnia, dotąd na działania likwidacyjne wydano 188,3 mln zł.
Tchórzewski poinformował wówczas, że deklarujący zainteresowanie kopalnią brytyjski inwestor to spółka z kapitałem założycielskim zaledwie stu funtów, której wsparcie kwotą 90 mln dol. deklaruje – jednak jak dotąd bez potwierdzających to dokumentów – brytyjski fundusz Greenstone Capital. Z oferty wynika, że reaktywację kopalni Krupiński inwestor widzi w kontekście złoża węgla koksowego na południe od obecnego obszaru górniczego kopalni, podczas gdy koncesję na badanie tego obszaru od stycznia br. na pięć lat ma JSW. Tamar chciałby przeprowadzić szczegółowe badanie kopalni Krupiński (tzw. due diligence) w ciągu dziewięciu miesięcy, aby później – jak deklarował – zainwestować w sumie ok. 600 mln zł i wydobywać 2,4 mln ton węgla rocznie. Nie przedstawił jednak - jak mówił Tchórzewski - wiarygodnych dokumentów na poparcie swoich deklaracji.
Podczas posiedzenia komisji przedstawiciele resortu energii i JSW przedstawili ustalone w toku specjalnego audytu informacje dotyczące umów zawartych przez spółkę w latach 2013-2016, dotyczących kopalni Krupiński i związanej z niemieckim inwestorem spółki Silesian Coal. Firma ta chciała eksploatować pobliskie złoże Orzesze, z wykorzystaniem infrastruktury kopalni Krupiński – miała za to płacić JSW do 120 mln zł. Na związane z tym prace jastrzębska spółka wydała natomiast 87,8 mln zł, co - jak wynika z audytu - można traktować jako szkodę poniesioną przez JSW w latach 2013-2016. Śledztwo w tej sprawie prowadzi katowicka prokuratura regionalna, sprawdzając, czy doszło do popełnienia przestępstwa.
ML/PAP