Górnictwo
Artur Soboń: umowa społeczna ws. górnictwa musi być racjonalna, do obronienia w KE
Negocjowana obecnie z górniczymi związkami umowa społeczna ws. transformacji górnictwa musi być racjonalna, a potem skutecznie obroniona w Komisji Europejskiej – ocenia wiceszef MAP Artur Soboń. „Do tego będę przekonywał stronę społeczną” – mówił wiceminister przed kolejną turą negocjacji.
W czwartek po południu w Katowicach rozpoczęło się kolejne spotkanie górniczych związków z przedstawicielami rządu na temat umowy społecznej, która ma określić szczegóły zaplanowanego stopniowo do 2049 roku wygaszania polskiego górnictwa węgla energetycznego.
Związkowcy sygnalizowali wcześniej, że rozmowy są bliskie finału, choć są jeszcze istotne rozbieżności dotyczące m.in. formuły gwarancji zatrudnienia w kopalniach (związki obstają za ustawowym charakterem gwarancji) oraz tego, że nie będą one likwidowane wcześniej (np. z powodu tzw. zdarzeń nadzwyczajnych), niż przewiduje uzgodniony już wstępnie harmonogram, nazywany przez stronę społeczną "osią czasu".
Szanse na osiągnięcie porozumienia już w czwartek związkowcy oceniali jako niewielkie. Również wiceminister nie chciał spekulować, kiedy możliwe będzie podpisanie umowy społecznej. Prawdopodobnie strony rozmów spotkają się także w piątek.
„To nie jest kwestia mojego samopoczucia, tylko raczej tęgo, czy strony będą chciały być racjonalne i zakończyć to porozumieniem” – mówił przed rozmowami wiceminister Soboń, pytany o szanse na szybkie zamknięcie rozmów i podpisanie umowy.
Odnosząc się do sugestii, że Komisja Europejska nie przyjmie ustaleń ze związkowcami, ponieważ wykraczają poza ramy wyznaczone decyzją Rady Europejskiej odnośnie pomocy dla górnictwa z 2010 roku, wiceminister przypomniał, że strona Polska od początku zmierza do tego, by przeprowadzić proces transformacji w oparciu o Traktat Europejski.
„To, że musimy opierać się bezpośrednio na traktatach, nie jest niczym odkrywczym (…). Idziemy zupełnie nową drogą, od samego początku o tym mówiliśmy. Z drugiej strony mam wrażenie, że ta umowa społeczna jest na tyle ważnym dokumentem - nie tylko dla Śląska czy dla górnictwa węgla kamiennego, ale w ogóle dla Polski, polskiej gospodarki i polskiej energetyki - że byłoby dobrze, aby udało się przekonać do niej całość opinii publicznej” – powiedział Soboń.
„Oczywiście potrzeba większości parlamentarnej, ale też - moim zdaniem – jest potrzeba tego, aby opinia publiczna miała głębokie przekonanie, że to jest dobry dokument dla Polski, dla Polaków. Ale żeby tak było, ten dokument musi być racjonalny, a potem skutecznie obroniony w KE. I do tego będę przekonywał stronę społeczną” – podsumował wiceminister.
Wiceszef MAP nie chciał odnosić się do rozbieżności w rozmowach. O tym, że w niektórych sprawach mają one wciąż kluczowy charakter, mówił natomiast przed czwartkowymi negocjacjami szef górniczej Solidarności Bogusław Hutek. Chodzi m.in. o to, czy gwarancje zatrudnienia górników i pracowników zakładów przeróbki węgla w kopalniach będą ustawowe (jak chcą związki) czy udzielone na poziomie górniczych spółek – a jeśli tak, to w jakiej formie (np. układów zbiorowych lub innych porozumień).
Inna rozbieżność dotyczy weryfikacji wskaźników, jakie będą musiały osiągać, już po zaakceptowaniu programu przez KE, kopalnie korzystające z pomocy publicznej. Wskaźniki te miałaby weryfikować Agencja Rozwoju Przemysłu lub wyznaczony przez nią podmiot.
„Będziemy tu uszczegóławiać zapisy, żeby nie było tak, iż np. nie są realizowane kontrakty (na dostawy węgla do energetyki – PAP), więc kopalnia nie spełnia wyznaczonych wskaźników, i będzie można ją zamknąć wcześniej niż termin wyznaczony na uzgodnionej osi czasu” – tłumaczył Hutek, wskazując, iż strona społeczna chce się zabezpieczyć przed możliwością wcześniejszej likwidacji kopalni „z byle powodu”.
Kolejny wciąż dyskutowany problem dotyczy tego, kto będzie mógł skorzystać z osłon socjalnych – czy będzie to dotyczyć tylko pracowników kopalń likwidowanych, czy także tych, które mają dłuższą perspektywę działania i np. przerost zatrudnienia.
Jak tłumaczył szef górniczej „S”, po zaplanowanej niebawem likwidacji ruchów Pokój i Wujek, kolejna kopalnia – zgodnie z harmonogramem – miałaby być likwidowana dopiero za osiem lat. Związki postulują, że gdyby wcześniej w innych kopalniach pojawiły się nadwyżki zatrudnienia (w stosunku do malejącego poziomu wydobycia), pracownicy również mogliby odchodzić korzystając z osłon – urlopów przedemerytalnych czy jednorazowych odpraw pieniężnych, których wysokość już uzgodniono.
„Dzisiaj nie będziemy spisywać porozumienia. Musimy te wszystkie rzeczy uszczegółowić. Może przez te dwa dni (czwartek i piątek - PAP) uda się te rozbieżności i niuanse uszczegółowić. Potem musimy dostać wersję do ewentualnego zaakceptowania i wrócić do swoich struktur związkowych, żeby to zaakceptować” – powiedział Bogusław Hutek.
Przybliżając mechanizm przyszłych dopłat do produkcji węgla, szef górniczej „S” powiedział, że miałyby one być oparte albo o parytet importowy (relację kosztów pozyskania krajowego węgla do kosztów sprowadzenia surowca z importu), albo o tzw. benchmark ARA, czyli rynkowe ceny węgla w zachodnioeuropejskich portach Amsterdam, Rotterdam, Antwerpia.
Pytany o obecną sytuację Polskiej Grupy Górniczej, związkowiec przywołał nieoficjalne informacje, zgodnie z którymi jeszcze przed końcem marca największa górnicza spółka powinna dostać wsparcie z tarczy finansowej Polskiego Funduszu Rozwoju dla dużych firm – PGG w połowie ub. roku wnioskowała o ponad 1,7 mld zł takiego wsparcia. „Wszystko jest na dobrej drodze” – powiedział dziennikarzom prezes PGG Tomasz Rogala, pytany, czy jest szansa na wsparcie z PFR jeszcze w marcu br.