Reklama

Analizy i komentarze

Koniec węgla w Wlk. Brytanii. Ostatnia elektrownia zamknięta, zużycie najniższe od 300 lat

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Wielka Brytania – jako pierwsze państwo grupy G7 – zakończyła produkcję energii elektrycznej z węgla. To coś więcej niż kamień milowy transformacji energetycznej. To koniec epoki.

Hrabstwo Nottinghamshire, leżące w środkowej Anglii, znane jest przede wszystkim dzięki postaci Robin Hooda – szlachetnego rozbójnika, który okradał bogatych, by nieść pomoc ubogim. Jednakże w ostatnich dniach region ten był na ustach Brytyjczyków z innego powodu – to właśnie tam leży elektrownia Ratcliffe-on-Soar, ostatnia zasilana węglem jednostka wytwórcza w Zjednoczonym Królestwie. Wygaszono ją 30 września 2024 r., co zakończyło 142-letnią historię brytyjskiej energetyki węglowej.

Rule, Britannia!

Jeśli chodzi o rewolucje przemysłowe, to Wielka Brytania zawsze była w awangardzie. To tu narodził się nowożytny przemysł górniczy węgla kamiennego, to tu powstały pierwsze maszyny parowe, to tu po raz pierwszy zaprzęgnięto te wynalazki do wsparcia produkcji, rolnictwa czy transportu. Tutaj zbudowano także pierwszą na świecie elektrownię węglową – Holborn Viaduct Power Station. Nieistniejąca już jednostka mieściła się w Londynie i dała początek potężnej gałęzi energetyki.

Przez całe dekady węgiel był absolutną podstawą brytyjskiej gospodarki. W szczytowym momencie produkcji, tzw.peak coal, który przypadał na rok 1913, w górnictwie tego surowca zatrudnienie znajdowało ok. milion osób, a wydobycie sięgało prawie 300 mln ton, z czego ok. 220 mln pochłaniało zapotrzebowanie krajowe. Jeszcze w 1980 roku węgiel odpowiadał za 80% produkcji brytyjskiej energii elektrycznej. Jednakże w ciągu następnych 40 lat wszystko miało się zmienić.

Węgiel wyszedł po angielsku

Najpierw sektorem węglowym wstrząsnęły strajki górników z I połowy lat 80., później Wielka Brytania zaczęła przestawiać się na coraz tańszy i coraz bardziej dostępny gaz, na to nałożyły się coraz bardziej rygorystyczne wymogi unijnej oraz krajowej polityki klimatycznej. W roku 2008 brytyjski rząd przyjął Climate Change Act, czyli ustawę która - z czasem - zobowiązała Brytyjczyków do osiągnięcia neutralności klimatycznej w roku 2050. Z kolei przyjęta w 2013 roku ustawa Energy Act ustaliła wymogi emisyjne dla jednostek wytwórczych, których węgiel po prostu spełnić nie mógł. Pozycji tego surowca nie poprawił nawet Brexit - o ile w 2012 roku węgiel odpowiadał za 40% produkcji energii elektrycznej w Zjednoczonym Królestwie, o tyle w 2015 roku było to już jedynie 22%.

YouTube cover video

Gwoździem do węglowej trumny okazały się nowe moce w źródłach odnawialnych i jądrowych, które zaczęły powstawać na Wyspach. Rozwój tych technologii – zwłaszcza zaś energetyki wiatrowej – sprawił, że jednostki węglowe coraz rzadziej wchodziły do systemu, a z czasem były zamykane. O ile w 2010 roku w Wlk. Brytanii działało 18 elektrowni na węgiel, tak w 2024 – już tylko jedna. Do wczoraj. Równolegle w brytyjskim systemie pracuje prawie 60 GW mocy w OZE oraz 6,5 GW w atomie - łącznie źródła te odpowiadają za 55% generacji energii elektrycznej. Taka strategia transformacji przynosi powoli efekty - Brytyjczycy chwalili się już m. in. tym, że w sierpniu 2024 roku udział źródeł bezemisyjnych w ich miksie wytwórczym sięgnął prawie 80%, co przełożyło się na bardzo niską intensywność emisji z energetyki - 83 gCO2/kWh. Dla porównania, opierająca się praktycznie wyłącznie na energii jądrowej Francja cieszy się intensywnością emisji z sektora energetycznego na poziomie 30gCO2/kWh, a Polska - ok. 600 gCO2/kWh.

Wracając do węgla: po wygaszeniu opartej na nim energetyki surowiec ten po prostu przestał być Brytyjczykom potrzebny. W ciepłownictwie prawie go nie używają (jest to m. in. pokłosie doświadczeń z wielkim smogiem), jedynym istotnym konsumentem jest przemysł stalowy. Obecne zużycie węgla na Wyspach kształtuje się na poziomach zbliżonych do I połowy XVIII wieku.

Ostatnia droga Temeraire’a

Jak zostało wspomniane wyżej: jeśli chodzi o rewolucje przemysłowe, to Wielka Brytania zawsze była w awangardzie. Nie inaczej jest i teraz, bo transformacja klimatyczna to również rewolucja przemysłowa, a Brytyjczycy w niej przodują. Londyn stawia sobie tu ambitne cele – chce do 2030 roku całkowicie zdekarbonizować wytwarzanie energii elektrycznej (czyli wyrzucić z niej gaz) oraz dojść do neutralności klimatycznej w roku 2050. Czy im się to uda? Nie wiadomo – można jednak stwierdzić, że zarówno sukcesy, jak i problemy Wielkiej Brytanii na polu transformacji energetycznej będą z czasem docierać na kontynent. To również wzorzec znany z pierwszej, historycznej rewolucji przemysłowej.

Reklama

Komentarze

    Reklama