Ogromne emocje wywołał tekst Andrzeja Kublika w GW poświęcony sytuacji Gazoportu i portu w Świnoujściu. Czy rzeczywiście gazociąg Nord Stream ograniczy do minimum możliwość przyjmowania dużych statków (w tym gazowców)?
Pod koniec czerwca 2009 pod patronatem ówczesnego Ministra Skarbu Państwa spółki Qatargas i PGNiG podpisały strategiczną umowę na dostawy skroplonego gazu do Polski. Począwszy od 2014 roku, przez kolejnych 20 lat, katarska spółka zobowiązała się dostarczać do Polski 1,5 mld m3 skroplonego gazu rocznie. Realna dywersyfikacja - grzmiał rząd. Dostawy z Kataru mają zaspokajać 10 proc. realnego zapotrzebowania Polski na gaz - cieszyły się media. Ustalono, że dostawy gazu rozpoczną się pomiędzy czerwcem a grudniem 2014 roku.
Już na pierwszy rzut oka projekt Gazoportu stał niejako w sprzeczności z ideą Nord Stream w tym sensie, że rosyjska infrastruktura znajduje się na dnie torów podejścia do portu w Świnoujściu a także Gazoportu. Powstało więc wrażenie, że Rosjanie chcą nas de facto odciąć od możliwości importu skroplonego gazu. Tymczasem ten poważny zarzut wydaje się być formułowany w oparciu o dość słabe przesłanki.
Po pierwsze warto odpowiedzieć sobie na fundamentalne pytanie - w jaki sposób statki wpływają na Morze Bałtyckie. Otóż przez Cieśniny Duńskie, które stanowią naturalne połączenie Morza Bałtyckiego z Morzem Północnym i dalej Oceanem Atlantyckim. Podstawowa droga wodna na Morze Bałtyckie wiedzie wyznaczoną trasą „T” o głębokościach minimalnych 17 metrów. Biegnie ona poprzez Cieśninę Kattegat i Wielki Bełt. Druga trasa dla statków o mniejszym zanurzeniu odgałęzia się w Cieśninie Kattegat w kierunku Cieśniny Sund - pisze Jerzy Hajduk w Zeszytach Naukowych Akademii Morskiej w Szczecinie w pracy pt. "Bezpieczeństwo żeglugi na akwenie Bałtyku Zachodniego". Głębokość minimalna toru wodnego na poziomie 17 metrów ogranicza zanurzenie statków do maksymalnie 15 metrów.
Jak z tymi ograniczeniami chcą sobie poradzić Katarczycy? Gaz LNG do Gazoportu ma dostarczyć firma Nakilat, która dysponuje największą na świecie flotą gazowców, wśród których królują jednostki typu Q-flex. Obecnie pływa 16 jednostek tego typu o pojemności 210-216 tys m3 i zanurzeniu 12,5 m, a kolejnych 16 planuje się wdrożyć do eksploatacji.
Tymczasem Port w Świnoujsciu podkreśla, że może przyjmować jednostki o maksymalnej długości 270 metrów i zanurzeniu 13,2 metrów. Głębokość podejść do Świnoujścia - już po ograniczeniach wynikających z położenia rosyjskiego gazociągu, spełnia niezbędne minimum (13,5 metrów).
Wygląda na to, że postulaty pogłębiania portu oraz podejść nie mają większego sensu, zważywszy na ograniczenia naturalne (Cieśniny Duńskie) oraz koszty tego typu przedsięwzięcia. Poza tym wydaje mi się, przy całym szacunku dla naszych prób zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego kraju (poprzez dywersyfikację kierunków dostaw), że Rosjanie kierowali się przede wszystkim własnym interesem, chcąc ograniczyć rolę państw tranzytowych, a nie polskiego Gazoportu.
Wiele hałasu o nic? Być może, co nie oznacza, że nie należy uważnie śledzić poczynań stron rosyjskiej i niemieckiej, które mogą w przyszłości ograniczać nasze projekty.
Maciej Sankowski