Reklama


Od Chrobrego do Grupy Wyszehradzkiej


Pierwszy klucz to ekspansja Bolesława Chrobrego, który wchłaniając Czechy i Słowację do swojego władztwa mógł z powodzeniem prowadzić ekspansję w kierunku Niemiec i Rusi. Dziś znaczenie polskich sąsiadów na wschodzie i zachodzie jest podobne, próba zwiększenia swojego politycznego znaczenia prowadzi zatem Rzeczpospolitą na południe.


Objęcie przewodnictwa w Grupie Wyszehradzkiej (V4) przez nasz kraj według oficjalnych rządowych dokumentów ma skonsolidować ten region pod polskim przewodnictwem. Służą temu m.in. spotkania przed posiedzeniami Rady Europejskiej, czy wspólne deklaracje polityczne takie jak to przed szczytem NATO w Chicago. Jak zapewnia minister Radosław Sikorski podczas naszego przewodnictwa we wspomnianej strukturze odbędzie się czternaście spotkań przedstawicieli ministerstw z Polski, Czech,Węgier i Słowacji. Wszystko to może - choć nie musi - przełożyć się na wzrost politycznego znaczenia naszego kraju. Na pewno jednak już w chwili obecnej taka forma współpracy międzyregionalnej wzmacnia nasze bezpieczeństwo energetyczne dzięki połączeniom gazowym pomiędzy naszymi krajami, czy realizacji idei korytarza północ-południe z gazoportu w Świnoujściu do terminalu Adria w Chorwacji. Warto także dodać, że państwa V4 utworzą grupę bojową liczącą 3000 żołnierzy, dowodzić nią będzie Polak. Gotowość osiągnie ona w pierwszej połowie 2016 roku.


Historia Europy Środkowej sprawia, że resentymenty związane z liderowaniem Rzeczpospolitej całemu wspomnianemu obszarowi nie napotyka takiego sprzeciwu jak w Europie Wschodniej. Warszawa wykorzystuje taki stan rzeczy na płaszczyźnie politycznej, energetycznej i militarnej. Wbrew lansowanym w naszym kraju tezom Grupa Wyszehradzka to bardzo perspektywiczna struktura dla działań dyplomatycznych Warszawy.


Od polsko- szwedzkiej unii personalnej do strategicznego sojuszu ze Szwecją


Drugim kluczem geopolitycznym jest próba zwiększenia polskiego potencjału politycznego w ewentualnej konfrontacji z Moskwą poprzez poszukiwanie sojusznika nad Bałtykiem. Autorem tych planów był Jan Zamoyski, który w wyborze Zygmunta III Wazy dostrzegał nie tylko jagiellońską krew jaka w nim płynęła, ale przede wszystkim możliwość zażegnania walki o Dominium Maris Baltici, co umożliwiłoby ukierunkowanie potencjału Rzeczpospolitej i Szwecji przeciwko Rosji (do czego de facto doszło w okresie wielkiej smuty, mimo wrogości obu krajów).


Współczesne dokumenty resortu Radosława Sikorskiego nazywają Szwecję „strategicznym sojusznikiem”. Kraj ten stanowi drugi filar Partnerstwa Wschodniego i aktywnie wspiera polską dyplomację na wschodzie. Sztokholm - co dla nas również istotne - z niepokojem spogląda na Rosję i rezygnuje z tradycyjnej neutralności wiążąc się - zresztą także w ramach tradycyjnego klucza geopolitycznego - siecią sojuszy z bałtyckimi sąsiadami. Tzw. „Plan Stoltenberga” zawiera wytyczne dla szwedzkiego parlamentu dotyczące zawarcia sojuszy wojskowych z Estonią , Łotwą, Litwą, Finlandią, Norwegią i Danią. W ubiegłym roku doszło do zawarcia sojuszu obronnego Szwecji i Estonii, pojawiły się także pogłoski i rozszerzeniu pierwotnego katalogu Stoltenberga o Polskę. Szef MON Tomasz Siemoniak potwierdził, że podczas wizyty króla Norwegii w Polsce poruszano temat omawianego powyżej projektu politycznego.


Region Morza Bałtyckiego może służyć Polsce jako polityczna odskocznia, dzięki wspaniałej reputacji międzynarodowej państw nordyckich w tym Szwecji, z którą blisko współpracujemy. To również potencjalny korytarz transferu nowych technologii. Aktywizacja tego historycznego klucza geopolitycznego nabrała tempa po 2008 roku, a dzięki nowym realiom tym razem może przynieść Polsce pozytywne owoce.


Od Unii Lubelskiej do strategicznego partnerstwa z Ukrainą


Trzecim kluczem geopolitycznym, z którego aktywnie korzysta polskie MSZ jest polityka jagiellońska. Wbrew tezom konstruowanym na użytek politycznej walki wewnętrznej resort Sikorskiego jest bardzo aktywny na wschodzie. Czasem w sposób kompletnie nieudolny jak na Litwie i Białorusi, czasem zadowalający mimo niesprzyjających realiów jak na Ukrainie.


W 1569 roku do Królestwa Polskiego włączono Ukrainę, odtąd był to najbardziej absorbujący kierunek polskiej polityki na odcinku wschodnim. Także dziś część rosyjskich ekspertów np. Artiom Malgin na łamach „Białych plam-czarnych plam” - czyli publikacji polsko-rosyjskiej komisji ds. trudnych - nazywa naszą politykę wschodnią „ukraińską”. I rzeczywiście była jej podporządkowana cała prezydencja naszego kraju w UE. Staramy się jak możemy by umowa stowarzyszeniowa z Kijowem weszła w życie. Niestety tradycyjne dla tego kraju balansowanie „na dwóch stołkach” nie ułatwia nam zadania.


Aktywność Rosji w krajach lansowanego przez nas Partnerstwa Wschodniego jest ogromna i jak się okazuje skuteczna. Aktywizacji ulega idea państwa związkowego Białorusi i Rosji, realna staje się groźba prywatyzacji gospodarczych „pereł w koronie” Łukaszenki, które mogą wpaść w ręce rosyjskich oligarchów. Mińsk aktywnie uczestniczy również w „rosyjskim NATO” (OUBZ) i Unii Celnej (UC) będąc prymusem postsowieckiej integracji. Atrakcyjne oferty Kremla skierowane są także w stronę Ukrainy. Idea wspólnej obrony przeciwlotniczej krajów Wspólnoty Niepodległych Państw, czy strefy wolnego handlu na tym obszarze działa na wyobraźnię naddnieprzańskich oligarchów. Militaryzacja separatystycznych regionów Gruzji tj. Abchazji i Osetii Południowej, sojusz rosyjsko-armeński czy wysoce prawdopodobne wsparcie Moskwy dla przeciwnika obozu Saakaszwilego - Ivanishwilego skutecznie wydłuża drogę Tbilisi do Unii Europejskiej, na czym zależy Polsce. Podobną rolę pełni konflikt o Górski Karabach w przypadku Azerbejdżanu i naddniestrzański w przypadku Mołdowy.


Podsumowując, choć polski MSZ stara się aktywizować historyczny, wschodni klucz geopolityczny to jednak na tym wektorze ponosi porażki. Terytorium to jest olbrzymie a środki rosyjskie zbyt duże, by w głowach dyplomatów z Szucha mógł zrodzić się pomysł na ogarnięcie tego chaosu. Dlatego prawdopodobnie Radosław Sikorski coraz bardziej lansuje wizję „polityki piastowskiej”, a na wschodzie, który jest kluczowy dla naszego bezpieczeństwa skupia się na maleńkiej Mołdowie bądź bliskiej nam geograficznie i historycznie Ukrainie. Teren ten pozostaje nadal wielką niewiadomą, polskie niepowodzenia dyplomatyczne i świadomość „losu Rzeczpospolitej, który rozstrzyga się na wschodzie” (Piłsudski) nie napawa optymizmem.


Zupełnie nowymi koncepcjami geopolitycznymi polskiej dyplomacji jest aktywizacja trójkątów weimarskiego i kaliningradzkiego, choć ten drugi nie jest wspomniany na kartach „Perspektyw Polskiej Polityki Zagranicznej 2012-16”. Dlatego są one tematem zupełnie odmiennych rozważań.


Z wspomnianych w niniejszym tekście kluczy geopolitycznych sięgających swymi korzeniami polskiej historii najbardziej perspektywiczny pozostaje wyszehradzki. On już w chwili obecnej przynosi Rzeczpospolitej realne korzyści wykraczające poza sferę polityczną. Bałtycki wyda plony w zależności od śmiałości szwedzkich decyzji, wiele zależy od tego jak bardzo kraj ten będzie chciał porzucić tradycyjną neutralność. Po stronie polskiej jest na razie wola, by „budować most” nad wodami Bałtyku, ale do tanga trzeba dwojga. Natomiast klucz wschodni napawa pesymizmem. Nowa nadzieja naszej dyplomacji - Partnerstwo Wschodnie nie zdaje egzaminu, aktywność rosyjska przynosi efekty, a relacje z potencjalnym partnerem litewskim są bardzo złe.


Piotr A. Maciążek

Reklama
Reklama

Komentarze