Reklama

Powołując się na anonimowe źródła „FT” poinformował o trwających w spółce pracach analitycznych nad ekonomicznymi aspektami prowadzenia wojny cenowej. Zdaniem gazety inwestorzy obawiają się, że Gazprom zastosuje tę samą strategię na rynku gazu, co Arabia Saudyjska na rynku naftowym. Gigant dysponuje bowiem potężną rezerwą produkcyjną na poziomie 100 mld m sześc. gazu, które w każdej chwili może rzucić na rynek w celu sztucznego zaniżenia cen.

Według analityka paryskiego banku Société Générale , Thierry’ego Braulta, na wojnę cenową z Amerykanami, Gazprom przeznaczy  1,3 mld dolarów, co stanowi mniej niż 1 proc. wpływów ze średniej rocznej sprzedaży firmy.

Jednak według cytowanych przez „FT” analityków nie dojdzie do podobnej eskalacji, ponieważ rosyjskiemu gigantowi powinna stosunkowo łatwo przyjść obrona pozycji na rynku w Europie. Ceny błękitnego paliwa są tu już dość niskie, więc wystarczy niewielka obniżka, aby dostawy skroplonego gazu ze Stanów do Europy przestały się opłacać.

Doniesienia „Financial Timesa” szybko zdementował wiceprezes Gazpromu Aleksandr Miedwiediew, który w wypowiedzi dla rosyjskiej agencji informacyjnej TASS oświadczył, że jego spółka nie ma potrzeby rozpętywania wojny cenowej w Europie. Zaznaczył jednak, że w razie zmniejszenia kosztów amerykańskiego LNG Gazprom może poczuć się zmuszony do skorzystania z rezerwy w celu ograniczenia własnych nakładów. „Już teraz nasze koszty w dziedzinie wydobycia, transportu i marketingu są najniższe. Mamy więc bardzo duży margines bezpieczeństwa” – uspokajał.

Zobacz także: Amerykanie odkryli nowe złoże gazu w Gruzji

Zobacz także: Austria wspiera Nord Stream II i krytykuje Polskę

Reklama
Reklama

Komentarze