Gazeta przypomina zapowiedzi rosyjskich oficjeli dotyczące zakończenia tranzytu rosyjskiego gazu przez terytorium Ukrainy już w 2019 roku – a więc dokładnie w momencie, kiedy wygasa obowiązujący obecnie kontrakt. Zdaniem cytowanych przez nią ekspertów, we wspomnianym powyżej terminie możliwe będzie zaledwie ograniczenie wolumenu przesyłanego surowca do około 10 mld m3 rocznie.
W specjalnym raporcie kreślą oni dwa potencjalne scenariusze rozwoju sytuacji:
Pierwszy zakłada, że do 2020 roku Gazprom zdąży wybudować tylko jeden z czterech planowanych odcinków Turkish Stream – zostanie on ,,zarezerwowany” dla zaspokojenia potrzeb energetycznych Turcji. Oczywiście Rosja będzie w stanie dostarczać część gazu z pominięciem Ukrainy, zwiększając na przykład wykorzystanie z rurociągu Nord Stream, ale należy pamiętać, że do tego potrzebna jest zgoda Unii Europejskiej. Zakładając jednak pozytywne rozpatrzenie sprawy, Moskwa odniosłaby i tak zaledwie połowiczny sukces, co oznaczałoby konieczność podjęcia rozmów o nowej umowie tranzytowej z Kijowem.
Drugi scenariusz mówi o tym, że nawet jeśli Gazprom zdąży ukończyć w pełni realizację Turkish Stream oraz uzyska zezwolenie na wykorzystanie pełnej przepustowości Nord Stream, to wciąż może mieć poważne trudności z wyeliminowaniem Ukrainy z systemu tranzytowego. Chodzi rzecz jasna o nierozwiązaną dotychczas kwestię transportu surowca z Turcji na terytorium UE – budowa rurociągu przez terytorium Grecji nie jest bowiem wcale oczywista, biorąc pod uwagę członkostwo tego kraju we Wspólnocie oraz uzależnienie od zewnętrznych wierzycieli, którzy mogą znaleźć się pod presją polityczno–ekonomiczną. Według ekspertów Vygon Consulting oznacza to, że nawet spełnieniu się pozytywnego dla Rosji scenariusza, całkowite wykluczenie Ukrainy już w 2019–2020 roku będzie nadal niemożliwe.
(JK)