Gaz
Gazprom straci na obaleniu Baszara al-Asada?
Obalenie reżimu Baszara al-Asada może w dłuższej perspektywie znacząco zmienić równowagę na europejskim rynku gazu, osłabiając pozycję rosyjskiego Gazpromu. Taki scenariusz jest oczywiście związany z powracającą od lat koncepcją budowy rurociągu transportującego katarski gaz m.in. przez terytorium Syrii do Turcji.
Przeciwnikiem tego rozwiązania jest wspomniany dyktator, który w 2011 - 2012 roku zablokował go „z przyczyn religijnych”. Wydaje się jednak, że istotnym motywem decyzji była również ochrona interesów Federacji Rosyjskiej, bardzo mocno wspierającej jego administrację. Nie jest tajemnicą, że ewentualne powstanie rurociągu, uważanego przez wielu ekspertów za najlepszy szlak tranzytowy dla katarskiego gazu, wpłynęłoby w istotnym stopniu na strukturę europejskiego rynku. W chwili obecnej, Katar eksportuje rocznie około 77 mln ton LNG, co w przeliczeniu daje blisko 106 mld m3 gazu - prawie 1/3 tego wolumenu trafia na Stary Kontynent. Z powodu kosztów transportu jest to jednak stosunkowo drogie paliwo. Gdyby jednak stało się możliwym tłoczenie go drogą lądową, to z całą pewnością miałoby to istotny wpływ na ostateczną cenę.
Eksperci, na których powołuje się Gazeta.ru, zauważają, że Katar posiada gigantyczne rezerwy gazu ziemnego - szacowane na ok. 25 bilionów metrów sześciennych. Wskazują również, że potencjalny rurociąg, który pozwoliłby w większym stopniu uruchomić ten potencjał, liczyłby ok. 1,8 tys. km. Dla porównania, długość Nord Stream wynosi 1224 km - a do tego należy przecież doliczyć także tranzyt surowca ze złóż na Syberii. Michaił Kryłow, szef działu analiz Golden Hills-Capital AM, uważa, że sytuacja w Syrii jest jednym z nielicznych „źródeł napięcia”, które ograniczają możliwości związane z wytyczaniem nowych tras dla eksportu katarskiego gazu do Europy.
Wartym odnotowania jest również fakt, że projekt omawianego połączenia może być realizowany zarówno we współpracy z Turcją (dzięki Gazociągowi Transanatolijskiemu), jak i niezależnie od niej. Na takie rozwiązanie zwraca uwagę Kryłow, podając jako alternatywę np. powrotne skroplenie surowca i wysyłanie go tankowcami do Grecji. W kontekście niestabilnej sytuacji politycznej Ankary oraz przejawianej co pewien czas niechęci do współpracy z Zachodem, jest to poważna zaleta.
Wiele wskazuje jednak na to, że w najbliższym czasie koncepcja budowy wspomnianego rurociągu pozostanie w kategoriach „energetical fiction”. Na takie ryzyko wskazuje politolog Igor Juszkow z Narodowego Funduszu Bezpieczeństwa Energetycznego. W jego przekonaniu istnieje co najmniej kilka powodów, które sprawiają, że w chwili obecnej jest to „temat bez znaczenia”. Chodzi przede wszystkim o specyfikę syryjskiego konfliktu i brak jakichkolwiek gwarancji, że po ewentualnym obaleniu Baszara al-Asada sytuacja nie ulegnie dalszemu zaostrzeniu - dla każdej inwestycji, a zwłaszcza tego typu, jest to czynnik dyskwalifikujący. Po wtóre, zdaniem Juszkowa, Katarowi w chwili obecnej po prostu nie opłaca się budować gazociągu, ponieważ ceny surowców energetycznych są bardzo niskie. Dobrze mieć jednak na uwadze, że mówimy o niezwykle zamożnym państwie, które nawet w dobie spadających cen byłoby w stanie udźwignąć ciężar takiego przedsięwzięcia.
Ewentualne zwiększenie aktywności Kataru na europejskim rynku oznaczałoby również konieczność rywalizacji z Iranem, który wielokrotnie wyrażał zamiary uruchomienia eksportu na Stary Kontynent. Przed kilkoma dniami, minister Bijan Namdar Zanganeh zadeklarował nawet, że Teheran zamierza dostarczać ropę naftową i gaz także do Polski.
Sytuacja geopolityczna i militarna w Syrii ma duże znaczenia dla europejskiego ładu energetycznego nie tylko w kontekście gazociągu Katar - Turcja. Zwracał na to uwagę Piotr Maciążek w swojej analizie na łamach Energetyka24: „Rozwiązanie kryzysu syryjskiego udrożniłoby istotny kierunek eksportowy pomiędzy Zatoką Perską i Morzem Śródziemnym, co mogłoby ożywić koncepcję budowy gazociągu Iran – Irak – Syria – Liban (plany w tym zakresie zarzucono wraz z wprowadzeniem zachodnich sankcji na Teheran w 2010 r.). Kompletnie zmieniłoby to postrzeganie idei dywersyfikacji źródeł błękitnego paliwa dla UE, która dziś opiera się przede wszystkim na tzw. Korytarzu Południowym biegnącym z Azerbejdżanu przez Gruzję i Turcję do Europy (gazociągi: Południowokaukaski, Transanatolijski, Transadriatycki). Stawia to Wspólnotę w niewygodnej pozycji wobec Ankary, która z jednej strony staje się kluczowym krajem tranzytowym, z drugiej – dość nieprzewidywalnym i niechętnym Zachodowi. Syria mogłaby stanowić dla UE ciekawą alternatywę w kontekście szlaków importowych.”
Zobacz także: Pokój w Syrii wywróci europejski ład energetyczny?
Zobacz także: Iran: "Zamierzamy eksportować do Polski ropę naftową i LNG"