Reklama



Według nieoficjalnych i wciąż niepotwierdzonych informacji chodzi o obniżenie przez Gazprom cen surowca, jaki płynie do Polski. Jak ustalił Defence24.pl nowa cena może spaść nawet do 350$ za 1 tys m3. Byłaby to rzeczywiście jakościowa zmiana, odczuwalna przede wszystkim dla odbiorców przemysłowych. Dodajmy, zmiana wpisująca się w trend ogólnoeuropejski, który do tej pory omijał nasz kraj. Gazprom w ostatnim czasie zmniejszył bowiem ceny dla odbiorców europejskich bardzo dużym kosztem uszczuplając swoje przychody o niebagatelną kwotę 3 mld Euro.


Polski PGNiG był dotychczas w sporze prawnym z Gazpromem, który miał rozstrzygnąć arbitraż w Sztokholmie. Ów spór dotyczył właśnie zbyt wygórowanej, zdaniem polskiej strony, ceny za dostarczany nad Wisłę surowiec. Polska spółka zdecydowała się na uruchomienie drogi prawnej wobec nieugiętej postawy rosyjskiego dostawcy. Skąd tak nagła zmiana stanowiska Rosjan? Co na niej zyskują? To zapewne pozostanie zagadką, ale warto bliżej przyjrzeć się energetycznej układance.


Być może kwestia gazu to element szerszej rozgrywki dotyczącej również ropy naftowej. Otóż w grudniu br. wygasa kontrakt trzyletni na dostawy ropy do PKN Orlen. Prezes spółki deklaruje, że jeszcze w tym roku podpisane zostaną nowe umowy. I tu pojawia się pytanie - z nowymi dostawcami czy tylko nowe umowy a dostawcy pozostaną ci sami? Sprawa jest o tyle interesująca, że tym razem wolumen dostaw będzie na poziomie 70 mln baryłek ropy rocznie. To rekordowa ilość. Wystarczy pomnożyć 70 mln razy 100 $ za baryłkę, co daje 7 mld $ rocznie a więc kontrakt o wartości 20 mld $.


Biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenia należy założyć, że negocjacje wykraczają daleko wyżej ponad głowy zainteresowanych firm. A skoro o firmach mowa, w kuluarach negocjacji można usłyszeć, że rosyjski rynek ropy czeka spora przemiana. Nie jest wykluczone, że w miejsce dotychczasowych pośredników pojawią się zupełnie nowi gracze. Zmiany te są konsekwencją ostrej rywalizacji na zapleczu Kremla.


Być może zmiana strategii negocjacyjnej Gazpromu związana jest bezpośrednio z rosnącą aktywnością Igora Sieczina (Prezes Rosnieftu), wykraczającą dalece poza rynek ropy naftowej. W czerwcu br. dekretem Władimira Putina powołano Komisję do spraw strategicznego rozwoju kompleksu paliwowo- energetycznego i bezpieczeństwa ekologicznego. Na jej czele stanął sam rosyjski Prezydent a funkcję Sekretarza Wykonawczego otrzymał Igor Sieczin. Zyskała ona bezprecedensowe uprawnienia de facto spychając kontrolę rządu nad kwestiami energetycznymi do roli fasadowej. Taki stan rzeczy spowodował rozliczne napięcia a nawet przybierał momentami formy otwartego konfliktu dwóch frakcji składających się na obóz władzy w Rosji. Wyrazem tego stały się trzykrotne na przestrzeni ostatnich dwóch miesięcy spektakularne starcia Sieczina z człowiekiem Miedwiediewa- Wicepremierem Arkadym Dworkowiczem "oficjalnie" odpowiedzialnym za sektor energetyczny (w kwestii wykorzystania dywidend Rosneftegazu, zwiększenia udziałów BP w Rosniefcie i przyznania tej firmie nowych koncesji na szelfie arktycznym). Strona rządowa za wszelką cenę starała się ograniczyć dekret Putina, ale ostatecznie nowo powstała Komisja i tak ma kontrolować politykę cenową i podatkową w sektorze naftowo- gazowym, wydawać koncesje na badania i eksploatację złóż, decydować o zagospodarowaniu zasobów w regionach i przeznaczaniu na te cele środków budżetowych. Dziś sytuacja wygląda tak, jakby Igor Sieczin został mianowany namiestnikiem Kremla w odniesieniu do całego sektora energetycznego (jako Sekretarz Wykonawczy wspomnianej Komisji, Prezes Rosnieftu i szef Rady Dyrektorów Rosneftegazu). Przy czym momentami zaczyna on już zagrażać "numerowi 2" rosyjskiego obozu władzy. Miedwiediew -o czym warto wspomnieć- był bowiem aktywnym zwolennikiem prywatyzacji przedsiębiorstw sektora energetycznego a sprzeciwiał mu się właśnie Sieczin. Ich potyczka "o ucho" Putina zakończyła się majowym dekretem prezydenckim, który nałożył konieczność państwowej kontroli nad Rosnieftem.


Sieczin wzmocniony powrotem Putina rozpoczął na dobre konsolidację sektora energetycznego w Rosji, w latach 90 tych rozparcelowanego pomiędzy przyjaznych Jelcynowi oligarchów. Przeszkodzić mu w tym może jedynie pogorszenie stanu zdrowia możnego protektora. W tym kontekście należy wspomnieć, że w ostatnich dniach kierowany przez Sieczina Rosnieft dość nieoczekiwanie stał się dostawcą gazu dla Inter RAO - rosyjskiej spółki elektroenergetycznej, wypierając jednocześnie Novatec - prywatną spółkę cieszącą się szczególnymi względami rosyjskich władz. Sieczin skłonił także BP do wycofania się z udziałów w rosyjsko - brytyjskim przedsięwzięciu TNK - BP i to -o czym mówi się niemal otwarcie- podczas swojego spotkania z dyrektorami brytyjskiego kolosa i Władimira Putina na Kremlu. Był to rodzaj oferty nie do odrzucenia od decyzji BP uzależniono bowiem jej dalszą przyszłość w Rosji.


Wiele wskazuje na to, że Igor Sieczin po uporządkowaniu aktywów państwowych, zabierze się również za wykreowanie nowego podziału ról na rosyjskim rynku pośredników tak w odniesieniu do ryku gazu jak i ropy. Nie jest więc wykluczone, że obniżka cen gazu dla Polski będzie jednym z elementów znacznie większej rozgrywki o to, kto stanie się dostawcą ropy na polski rynek.


Jednocześnie nie można nie wspomnieć o rynku elektroenergetycznym i łupkach. Rosjanie od dawna zabiegają o udział Polski w budowie elektrowni atomowej w Kaliningradzie chcąc uczynić z tej inwestycji centrum zaopatrzenia w energię dla państw nadbałtyckich oraz częściowo dla Polski. Ten element energetycznej układanki jest nie mniej ważny. Dlatego tym trudniej zrozumieć słowa prezesa PGE, prywatnie przyjaciela premiera Donalda Tuska, który publicznie sugeruje, że Polska powinna dokonać wyboru pomiędzy łupkami a atomem, motywując to groźbą znacznego przerostu wyprodukowanej energii nad faktycznym zapotrzebowaniem. Ale o tym w kolejnej odsłonie energetycznej układanki z Rosją w tle...


Maciej Sankowski i Piotr A. Maciążek

Reklama

Komentarze

    Reklama